Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Metadaten

Żurowska, Klementyna; Włodarek, Andrzej [Hrsg.]
Z Leszczkowa w świat — Kraków: [Verlag nicht ermittelbar], 2014

DOI Seite / Zitierlink:
https://doi.org/10.11588/diglit.55181#0030
Überblick
Faksimile
0.5
1 cm
facsimile
Vollansicht
OCR-Volltext
Z Leszczkowa w świat

do tańca. Na dzieci jednak na ogół nie zwracano uwagi, chociaż czasami
któryś z chłopców porywał Haneczkę. Czasem przychodził Staś, mój brat,
i wtedy on także tańczył ze mną.
Dziadek Wincenty Kraiński umarł w roku 1924, kilka miesięcy przed
moim urodzeniem się. W roku 1930 zmarła w Perespie babcia Helena
z Szumlańskich Kraińska. Wszyscy przyjechaliśmy na pogrzeb. Mama była
wcześniej i powitała nas w holu; nas to, znaczy dzieci. Miała na głowie
czarną woalkę, która sięgała jej aż po kolana. Wprowadzono nas do salonu,
gdzie znajdował się katafalk, a na nim trumna z ciałem Babci. Stanęłam
przed katafalkiem i patrzyłam na twarz Babci. A potem pomyślałam sobie:
— Jak ona tam wylazła?

Od siódmego roku życia jeździłam na nartach. Na początku były
to małe deseczki, jak dla dziecka, ale na Gwiazdkę 1935 roku dostałam
prawdziwe narty, na mój wzrost. To była dzika radość, po prostu szalona.
Wyjeżdżałam na narty, oczywiście wtedy, kiedy był śnieg, po obiedzie i ob-
jeżdżałam ogród, stary sad i na końcu przechodziłam przez druty kolcza-
ste okalające sad młody. Znajdowałam się wtedy na górce za fabryką. Stąd
jechałam na wschód, przecinałam drogę do Wa-
ręża i dojeżdżałam do Tatarskiej Góry. Tatarska
Góra była najwyższa i najbardziej stroma w na-
szych okolicach. Wchodziłam na nią i szust
zjeżdżałam w dół. Jeżeli była pogoda, to śnieg
był różowy. Kiedy śnieg zaczynał być niebieska-
wy, wracałam do domu, to był bowiem sygnał,
że już za chwilę zacznie się ściemniać. Wieczo-
rem obie z Haneczką odrabiałyśmy lekcje. Od-
bywało się to w naszym dziecinnym pokoju,
gdzie stał duży stół. Na tym stole umieszczona
była lampa naftowa. Dwór w Leszczkowie bar-
dzo długo nie miał światła elektrycznego. Nie-
zwyHe ciepło wspominam te lampy z białymi,
żółtawymi czy zielonymi abażurami. W zależno-
ści od koloru abażura w pokoju takie właśnie
światło się rozpylało. W rogu kaflowy piec ema-
nował ciepłem, a za piecem krył się świerszcz
i grał: swier-swier, swier-swier, ćwier-ćwier.
W okresie wakacyjnym miałyśmy więcej


Klima na nartach w Leszczkowie

swobody. Pewnego razu Haneczka i ja postano-

26
 
Annotationen