214
Listy do Redakcji
zrobiła mężczyznę - „Langa" (s. 597), nieświadoma tego, że wskazuje na amerykańskiego profe-
sora Berela Langa, z którym Mąż niewiele miał wspólnego, w każdym razie, jeśli chodzi o urbani-
stykę Zamościa. Świadczy to o tym, że odnośne prace nie są Autorce znane, a prac Męża nie
zdążyła sobie przypomnieć. Szkoda, że nie cytuje ona prac autorów, za którymi Mąż miałby we-
dług niej podążać. Utrudnia tym czytelnikowi sprawdzenie swych nieraz nieco wątpliwych stwier-
dzeń (s. 594). Takie umniejszanie oryginalności myśli Męża, nie podparte konkretnymi
odesłaniami w przypisach i obrana droga epatowania swą uczonością, przysporzyła tekstowi lap-
susów metodologicznych.
3. Podobną wątpliwość żywię w stosunku do moich „cennych uwag, które nadały tekstowi
precyzję". Moje pobieżne korekty w pierwszym tekście, zmierzające do wyeliminowania błęd-
nych czasem supozycji, wyrwane z kontekstu, i - widać - niezrozumiane, pomnożyły sprzeczno-
ści. Lektura tego artykułu przez osoby kompetentne metodologicznie, ale pozostające poza
znającym prace Męża kręgiem historyków sztuki i teoretyków architektury, mogłaby wzbudzić
w nich podejrzenie, że Mąż był pozbawiony umiejętności logicznego myślenia i w swym eklekty-
zmie popadał w sprzeczności.
Nie zamierzam wchodzić w polemiki metodologiczne, chcę tu jedynie wyrazić moje przekona-
nie, że Mąż - gdyby mógł - sprzeciwiłby się posądzeniu Go o uleganie przemijającym modom
intelektualnym, do których odnosił się zawsze z rezerwą. Autorka uczyniła to w konkluzji swego
artykułu (s. 600) kwalifikując Go jako „modernistę", podczas gdy podane przez nią cechy uzasad-
niające „modernistyczność" Adama Miłobędzkiego są akurat przyjmowane przez współczesną
refleksję filozoficzno-kulturową za „postmodernistyczne"10. Takie kwalifikacje bardziej zaciem-
niają, niż rozjaśniają myśl Męża, tak jak, wbrew pozorom, podtapia jej oryginalność „metodolo-
giczny popis" Autorki. Jego myśl twórcza przebiegała w poprzek takich podziałów, zakorzeniając
się w głębokiej znajomości historii - faktów i procesów, i krzyżowała się z niezwykłym, intuicyj-
nym wyczuciem formy.
4. Mogłabym natomiast przyjąć podziękowania za pomoc w bibliografii, gdyby mi takie Au-
torka była złożyła (choć pośpiech uniemożliwiał nawet porządne jej sprawdzenie; błędy, po mo-
ich pobieżnych uzupełnieniach, do dziś znajduję). Podobnie, miło byłoby zapewne prof. Jolancie
Putkowskiej zobaczyć odnotowanie jej nazwiska w bibliografii podpisanej przez p. Leśniakowską
-jako autorki bibliografii prac Adama Miłobędzkiego doprowadzonej do 1987 r.11
Teksty wspomnieniowe mają różne konwencje, formy i tony. Wiedzę o zmarłym czerpie się
z różnych źródeł, także w przypadku odchodzących na zawsze wybitnych uczonych. I tu jednak
obowiązują niezmienne zasady: rzetelność wobec nauki i taktowne współczucie wobec bliskich
Zmarłego.
Z poważaniem
Elżbieta Gieysztor-Miłobędzka
10 Jeśli nie mamy tu do czynienia z ignorancją Autorki, to zabrakło jej „rewizjonistycznego" wobec tej refleksji dowodu
typu filozoficznego, na który nie ma, oczywiście, miejsca w tekście pośmiertnym.
11 Zob. „Podług nieba i zwyczaju polskiego. Studia z historii architektury, sztuki i kultury ofiarowane Adamowi Miło-
będzkiemu", PWN 1988, ss. 11-15).
Listy do Redakcji
zrobiła mężczyznę - „Langa" (s. 597), nieświadoma tego, że wskazuje na amerykańskiego profe-
sora Berela Langa, z którym Mąż niewiele miał wspólnego, w każdym razie, jeśli chodzi o urbani-
stykę Zamościa. Świadczy to o tym, że odnośne prace nie są Autorce znane, a prac Męża nie
zdążyła sobie przypomnieć. Szkoda, że nie cytuje ona prac autorów, za którymi Mąż miałby we-
dług niej podążać. Utrudnia tym czytelnikowi sprawdzenie swych nieraz nieco wątpliwych stwier-
dzeń (s. 594). Takie umniejszanie oryginalności myśli Męża, nie podparte konkretnymi
odesłaniami w przypisach i obrana droga epatowania swą uczonością, przysporzyła tekstowi lap-
susów metodologicznych.
3. Podobną wątpliwość żywię w stosunku do moich „cennych uwag, które nadały tekstowi
precyzję". Moje pobieżne korekty w pierwszym tekście, zmierzające do wyeliminowania błęd-
nych czasem supozycji, wyrwane z kontekstu, i - widać - niezrozumiane, pomnożyły sprzeczno-
ści. Lektura tego artykułu przez osoby kompetentne metodologicznie, ale pozostające poza
znającym prace Męża kręgiem historyków sztuki i teoretyków architektury, mogłaby wzbudzić
w nich podejrzenie, że Mąż był pozbawiony umiejętności logicznego myślenia i w swym eklekty-
zmie popadał w sprzeczności.
Nie zamierzam wchodzić w polemiki metodologiczne, chcę tu jedynie wyrazić moje przekona-
nie, że Mąż - gdyby mógł - sprzeciwiłby się posądzeniu Go o uleganie przemijającym modom
intelektualnym, do których odnosił się zawsze z rezerwą. Autorka uczyniła to w konkluzji swego
artykułu (s. 600) kwalifikując Go jako „modernistę", podczas gdy podane przez nią cechy uzasad-
niające „modernistyczność" Adama Miłobędzkiego są akurat przyjmowane przez współczesną
refleksję filozoficzno-kulturową za „postmodernistyczne"10. Takie kwalifikacje bardziej zaciem-
niają, niż rozjaśniają myśl Męża, tak jak, wbrew pozorom, podtapia jej oryginalność „metodolo-
giczny popis" Autorki. Jego myśl twórcza przebiegała w poprzek takich podziałów, zakorzeniając
się w głębokiej znajomości historii - faktów i procesów, i krzyżowała się z niezwykłym, intuicyj-
nym wyczuciem formy.
4. Mogłabym natomiast przyjąć podziękowania za pomoc w bibliografii, gdyby mi takie Au-
torka była złożyła (choć pośpiech uniemożliwiał nawet porządne jej sprawdzenie; błędy, po mo-
ich pobieżnych uzupełnieniach, do dziś znajduję). Podobnie, miło byłoby zapewne prof. Jolancie
Putkowskiej zobaczyć odnotowanie jej nazwiska w bibliografii podpisanej przez p. Leśniakowską
-jako autorki bibliografii prac Adama Miłobędzkiego doprowadzonej do 1987 r.11
Teksty wspomnieniowe mają różne konwencje, formy i tony. Wiedzę o zmarłym czerpie się
z różnych źródeł, także w przypadku odchodzących na zawsze wybitnych uczonych. I tu jednak
obowiązują niezmienne zasady: rzetelność wobec nauki i taktowne współczucie wobec bliskich
Zmarłego.
Z poważaniem
Elżbieta Gieysztor-Miłobędzka
10 Jeśli nie mamy tu do czynienia z ignorancją Autorki, to zabrakło jej „rewizjonistycznego" wobec tej refleksji dowodu
typu filozoficznego, na który nie ma, oczywiście, miejsca w tekście pośmiertnym.
11 Zob. „Podług nieba i zwyczaju polskiego. Studia z historii architektury, sztuki i kultury ofiarowane Adamowi Miło-
będzkiemu", PWN 1988, ss. 11-15).