526
RADOSŁAW OKUHCZ-KOZARYN
= ByĄET*b OTKPbITA
BbICTABKA KAPTHHT, CJlMyM)IUHXb xyRO)KHWKOBt:
— ZOSTANtE OTWARTA
WYSTAWA OBRAZÓW NASTĘPUJĄCYCH ARTYSTÓW:
7. wystawy obz^zów wA/eTzzenty^y Tyyz^gwzczowg/ w Jki/nze, 7P6Ó 7:;
R/MzAte/ra y7/r<2<7g7777/ óztzr^ Rzę^ycA w JPż/nze (Moły/zz aAu<7ez7zz/oy bzb/zotełą)
deklaruje to na str. 20), Wiwulski to tylko Vivulskis,
nawet we fragmencie dotyczącym jego „podwójnej
świadomości narodowej" (str. 57), a postaci z dal-
szej przeszłości pojawiają się już tylko w odmianie
litewskiej: Kanutas Ruseckas (Kanuty Rusiecki),
Mykolas Andriolis (Michał Andriolli), Vincentas
Smakauskas (Wincenty Smolowski) czy też np.
Sluska (Słuszka). Z kolei zachowanie w angielskim
tekście litewskiego słowa nezRos*, kiedy mowa o ko-
lekcji Ruszczyca, jest w istocie przekładem dwuwar-
stwowym i wymagałoby przynajmniej uzupełnienia
o polskie słowo „palmy" lub nieco wnikliwszego
objaśnienia. Można byłoby też wytknąć pewne nie-
dopatrzenia rzeczowe, jak to, że na mapie Europy
Środkowej i Wschodniej odznaczały się trzy, a nie
dwa imperia zaborcze - oprócz Austro-Węgier
i Rosji jeszcze Prusy; Supraśl, leżący w granicach
Polski, na Białostocczyźnie, przyznany został Bia-
łorusi, a prawosławne święto Jordanu zaliczone do
obrzędów katolickich. Ale też wobec dużej liczby
faktów całkowity brak omyłek byłby bardzo dziwny,
nawet przy tak dużych kompetencjach, jakimi dys-
ponuje Laima Laućkaite. Na zasadzie wyjątku
potwierdzającego regułę przemawiają one za słusz-
nością twierdzenia autorki, że „skłonność do wyróż-
niania, co w obopólnym wielowiekowym etnicznym
dziedzictwie należało do Polaków, a co do Litwi-
nów, była silna aż do ostatnich lat XX wieku".
óztzzAa wz/ezi-sRa jednak powstała już na począt-
ku naszego stulecia, w czasie sprzyjającym, oby nie
na krótko, odszukiwaniu tego, co wspólne. Jej autor-
ka z bywalcami salonu Ruszczyca dzieli przekona-
nie, że to udział w kulturze uniwersalnej, a nie jej
nacjonalizacja, stanowi istotny cel partykularnych
aspiracji narodowych, tym bardziej, gdy rozumie się
je jako dążenia ogólnoludzkie. Podobnie kult Sztuki
przeciwdziała podporządkowywaniu pracy arty-
stycznej zadaniom służebnym. Z tej perspektywy
można zobaczyć, jak Wilno na przełomie wieków
równa do europejskich stolic Piękna. Trzeba się
tylko wspiąć z Laimą Laućkaite na zarzeczańską
skarpę.
RADOSŁAW OKUHCZ-KOZARYN
= ByĄET*b OTKPbITA
BbICTABKA KAPTHHT, CJlMyM)IUHXb xyRO)KHWKOBt:
— ZOSTANtE OTWARTA
WYSTAWA OBRAZÓW NASTĘPUJĄCYCH ARTYSTÓW:
7. wystawy obz^zów wA/eTzzenty^y Tyyz^gwzczowg/ w Jki/nze, 7P6Ó 7:;
R/MzAte/ra y7/r<2<7g7777/ óztzr^ Rzę^ycA w JPż/nze (Moły/zz aAu<7ez7zz/oy bzb/zotełą)
deklaruje to na str. 20), Wiwulski to tylko Vivulskis,
nawet we fragmencie dotyczącym jego „podwójnej
świadomości narodowej" (str. 57), a postaci z dal-
szej przeszłości pojawiają się już tylko w odmianie
litewskiej: Kanutas Ruseckas (Kanuty Rusiecki),
Mykolas Andriolis (Michał Andriolli), Vincentas
Smakauskas (Wincenty Smolowski) czy też np.
Sluska (Słuszka). Z kolei zachowanie w angielskim
tekście litewskiego słowa nezRos*, kiedy mowa o ko-
lekcji Ruszczyca, jest w istocie przekładem dwuwar-
stwowym i wymagałoby przynajmniej uzupełnienia
o polskie słowo „palmy" lub nieco wnikliwszego
objaśnienia. Można byłoby też wytknąć pewne nie-
dopatrzenia rzeczowe, jak to, że na mapie Europy
Środkowej i Wschodniej odznaczały się trzy, a nie
dwa imperia zaborcze - oprócz Austro-Węgier
i Rosji jeszcze Prusy; Supraśl, leżący w granicach
Polski, na Białostocczyźnie, przyznany został Bia-
łorusi, a prawosławne święto Jordanu zaliczone do
obrzędów katolickich. Ale też wobec dużej liczby
faktów całkowity brak omyłek byłby bardzo dziwny,
nawet przy tak dużych kompetencjach, jakimi dys-
ponuje Laima Laućkaite. Na zasadzie wyjątku
potwierdzającego regułę przemawiają one za słusz-
nością twierdzenia autorki, że „skłonność do wyróż-
niania, co w obopólnym wielowiekowym etnicznym
dziedzictwie należało do Polaków, a co do Litwi-
nów, była silna aż do ostatnich lat XX wieku".
óztzzAa wz/ezi-sRa jednak powstała już na począt-
ku naszego stulecia, w czasie sprzyjającym, oby nie
na krótko, odszukiwaniu tego, co wspólne. Jej autor-
ka z bywalcami salonu Ruszczyca dzieli przekona-
nie, że to udział w kulturze uniwersalnej, a nie jej
nacjonalizacja, stanowi istotny cel partykularnych
aspiracji narodowych, tym bardziej, gdy rozumie się
je jako dążenia ogólnoludzkie. Podobnie kult Sztuki
przeciwdziała podporządkowywaniu pracy arty-
stycznej zadaniom służebnym. Z tej perspektywy
można zobaczyć, jak Wilno na przełomie wieków
równa do europejskich stolic Piękna. Trzeba się
tylko wspiąć z Laimą Laućkaite na zarzeczańską
skarpę.