618
Dariusz Konstantynów
identyfikował: „Ja jestem publiką, tłumem. [...] mówię o sztuce jak publika, on jak znaw-
ca - mnie coś się podoba, bo się podoba, on zaś złości się, dlaczego coś mi się podoba,
skoro wedle niego nie ma prawa się podobać? I czyni mi zarzut: nie rozumiesz sztuki
[...]". Człowiek z „tłumu" mógł więc szczerze i otwarcie dzielić się swymi odczuciami
i wrażeniami, co więcej, nieskrępowany żadnym „estetycznym programem" mógł wybie-
rać to wszystko, co z jakiegoś względu mu się podobało. „[...] jako tłum - wyjaśniał
Amfitieatrow - rozumiem i lubię to wszystko, co rozumie i lubi p. Rectus, tj. Riepina,
Wasniecowa, Polenowa, Sierowa, a do tego mam jeszcze przyjemność rozumieć Siemi-
radzkiego, którego p. Rectus nie rozumie"146. Opinii publiczności, zdaniem Amfitieatro-
wa, nie można było ignorować ani tym bardziej zwalczać, jak to czynił Gniedicz: „Myślę,
że negowanie gustu, który tłum odnajduje w sobie, swym własnym instynktem, i narzuca-
nie mu gustów dyktowanych przez teoretyczne znawstwo - jest historyczną niesprawie-
dliwością. Jeżeli spojrzymy w głąb dziejów sztuki, z pewnością zobaczymy, że wszystkie
od wieków istniejące arcydzieła tłum ocenił zgodnie z ich wartością [...] kierując się
odwiecznym instynktem prawdy i piękna, jaki niejasno odczuwają masy"147.
Wystawienie Dirce stało się okazją do przyjrzenia się dorobkowi jej twórcy i miejscu
jego malarstwa w sztuce współczesnej, a rosyjskiej przede wszystkim. Kwestię tę ze
szczególną uwagą potraktował Piotr Gniedicz, poruszony skrajnością sądów zarówno
o najnowszym dziele Siemiradzkiego, jak i jego dokonaniach w ogóle. „[...] jedni - pisał
- widzą w nim talent europejskiej miary i nie chcą nawet słyszeć o jego ułomnościach;
inni - zamykają oczy na wszystkie dobre strony i sprowadzają go do roli najpośledniejsze-
go malarza"148. W sporządzonej krytycznej analizie sztuki Siemiradzkiego Gniedicz przy-
równał go do Aleksandra Biestużewa-Marlinskiego, jednego z najpoczytniejszych pisarzy
rosyjskich doby romantyzmu, który za życia zdobył sławę utworami o zajmującej, choć
niezbyt głębokiej treści, pisanymi wyszukanym językiem,. „Jest on - oceniał malarza -
Marlinskim lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych; to artysta, który nie chce uchwycić
wewnętrznego charakteru swego bohatera, ale wyolbrzymia jego cechy zewnętrzne
z umownym czy nawet czysto dekadenckim fałszem". Wedle Gniedicza Siemiradzki jest
jeszcze większym dekadentem niż wielu uczestników wystawy rosyjsko-fińskiej, ci bo-
wiem rozumieli i odczuwali naturę, chociaż wypowiadali się w sposób odbiegający od
uznawanych norm, tymczasem autor Dirce „odrzuca prawdę", zadowalając się fotogra-
ficzną dokładnością techniki malarskiej, zmusza naturę do „kłamstwa", manipulując nią
(chociażby przez ignorowanie zasad perspektywy linearnej i powietrznej). W gigantycz-
nych kompozycjach Siemiradzkiego nie ma prawdy, w ludziach z jego obrazów „nie ma
krwi i ciała, nie ma mięśni, nie ma życia, to są manekiny prezentujące wzorcowo namalo-
wane gałgany". Gniedicz był pewien, że sława, jaką cieszy się Siemiradzki, przeminie tak
samo, jak sława wspomnianego Marlinskiego czy Nestora Kukolnika, których utwory
w swoim czasie wielu stawiało wyżej od Lermontowa czy Puszkina. „P. Siemiradzki bez
śladu przejdzie przez sztukę rosyjską, a i europejską" - przepowiadał Gniedicz - ponie-
waż w żadnym ze swych dzieł nie był nikim więcej, jak tylko wybitnie utalentowanym
dekoratorem. Krytyk nie odmawiał autorowi Dirce talentu, potwierdzonego złotym meda-
lem na wystawie światowej w 1878 r., uważał jednak, że w roku 1898 sztuka Siemiradz-
kiego jest już anachroniczna. Artysta malujący tak samo przez dwadzieścia lat
146 Old Gentleman [Aleksandr AMFITIEATROW], „Dno^i. LII", s. 2.
147 Ibid.
148 Rectus [Piotr GNIEDICZ], „E. FI. CeMiipa^CKnii u coBpeMeHHoe HCKyccTBo", s. 2.
Dariusz Konstantynów
identyfikował: „Ja jestem publiką, tłumem. [...] mówię o sztuce jak publika, on jak znaw-
ca - mnie coś się podoba, bo się podoba, on zaś złości się, dlaczego coś mi się podoba,
skoro wedle niego nie ma prawa się podobać? I czyni mi zarzut: nie rozumiesz sztuki
[...]". Człowiek z „tłumu" mógł więc szczerze i otwarcie dzielić się swymi odczuciami
i wrażeniami, co więcej, nieskrępowany żadnym „estetycznym programem" mógł wybie-
rać to wszystko, co z jakiegoś względu mu się podobało. „[...] jako tłum - wyjaśniał
Amfitieatrow - rozumiem i lubię to wszystko, co rozumie i lubi p. Rectus, tj. Riepina,
Wasniecowa, Polenowa, Sierowa, a do tego mam jeszcze przyjemność rozumieć Siemi-
radzkiego, którego p. Rectus nie rozumie"146. Opinii publiczności, zdaniem Amfitieatro-
wa, nie można było ignorować ani tym bardziej zwalczać, jak to czynił Gniedicz: „Myślę,
że negowanie gustu, który tłum odnajduje w sobie, swym własnym instynktem, i narzuca-
nie mu gustów dyktowanych przez teoretyczne znawstwo - jest historyczną niesprawie-
dliwością. Jeżeli spojrzymy w głąb dziejów sztuki, z pewnością zobaczymy, że wszystkie
od wieków istniejące arcydzieła tłum ocenił zgodnie z ich wartością [...] kierując się
odwiecznym instynktem prawdy i piękna, jaki niejasno odczuwają masy"147.
Wystawienie Dirce stało się okazją do przyjrzenia się dorobkowi jej twórcy i miejscu
jego malarstwa w sztuce współczesnej, a rosyjskiej przede wszystkim. Kwestię tę ze
szczególną uwagą potraktował Piotr Gniedicz, poruszony skrajnością sądów zarówno
o najnowszym dziele Siemiradzkiego, jak i jego dokonaniach w ogóle. „[...] jedni - pisał
- widzą w nim talent europejskiej miary i nie chcą nawet słyszeć o jego ułomnościach;
inni - zamykają oczy na wszystkie dobre strony i sprowadzają go do roli najpośledniejsze-
go malarza"148. W sporządzonej krytycznej analizie sztuki Siemiradzkiego Gniedicz przy-
równał go do Aleksandra Biestużewa-Marlinskiego, jednego z najpoczytniejszych pisarzy
rosyjskich doby romantyzmu, który za życia zdobył sławę utworami o zajmującej, choć
niezbyt głębokiej treści, pisanymi wyszukanym językiem,. „Jest on - oceniał malarza -
Marlinskim lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych; to artysta, który nie chce uchwycić
wewnętrznego charakteru swego bohatera, ale wyolbrzymia jego cechy zewnętrzne
z umownym czy nawet czysto dekadenckim fałszem". Wedle Gniedicza Siemiradzki jest
jeszcze większym dekadentem niż wielu uczestników wystawy rosyjsko-fińskiej, ci bo-
wiem rozumieli i odczuwali naturę, chociaż wypowiadali się w sposób odbiegający od
uznawanych norm, tymczasem autor Dirce „odrzuca prawdę", zadowalając się fotogra-
ficzną dokładnością techniki malarskiej, zmusza naturę do „kłamstwa", manipulując nią
(chociażby przez ignorowanie zasad perspektywy linearnej i powietrznej). W gigantycz-
nych kompozycjach Siemiradzkiego nie ma prawdy, w ludziach z jego obrazów „nie ma
krwi i ciała, nie ma mięśni, nie ma życia, to są manekiny prezentujące wzorcowo namalo-
wane gałgany". Gniedicz był pewien, że sława, jaką cieszy się Siemiradzki, przeminie tak
samo, jak sława wspomnianego Marlinskiego czy Nestora Kukolnika, których utwory
w swoim czasie wielu stawiało wyżej od Lermontowa czy Puszkina. „P. Siemiradzki bez
śladu przejdzie przez sztukę rosyjską, a i europejską" - przepowiadał Gniedicz - ponie-
waż w żadnym ze swych dzieł nie był nikim więcej, jak tylko wybitnie utalentowanym
dekoratorem. Krytyk nie odmawiał autorowi Dirce talentu, potwierdzonego złotym meda-
lem na wystawie światowej w 1878 r., uważał jednak, że w roku 1898 sztuka Siemiradz-
kiego jest już anachroniczna. Artysta malujący tak samo przez dwadzieścia lat
146 Old Gentleman [Aleksandr AMFITIEATROW], „Dno^i. LII", s. 2.
147 Ibid.
148 Rectus [Piotr GNIEDICZ], „E. FI. CeMiipa^CKnii u coBpeMeHHoe HCKyccTBo", s. 2.