Overview
Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Metadaten

Instytut Sztuki (Warschau) [Hrsg.]; Państwowy Instytut Sztuki (bis 1959) [Hrsg.]; Stowarzyszenie Historyków Sztuki [Hrsg.]
Biuletyn Historii Sztuki — 42.1980

DOI Heft:
Nr. 3/4
DOI Artikel:
Sympozjum sztuki baroku w krajach słowiańskich
DOI Kapitel:
Dyskusja
DOI Seite / Zitierlink:
https://doi.org/10.11588/diglit.48710#0435

DWork-Logo
Überblick
Faksimile
0.5
1 cm
facsimile
Vollansicht
OCR-Volltext
DYSKUSJA*

Andrzej Ryszkiewicz: Referat Larissy Tananajewej,
będący próbą odszukania pewnych cech wspólnych,
czy też analogii rozwojowych w sztuce różnych kra-
jów jednego mniej więcej obszaru geograficznego
i rodziny językowej (słowiańskiej), nie całkiem był
dla mnie zrozumiały. Tak np. nie wiem co by miała
oznaczać i do czego się odnosić kategoria „prymi-
tywów". W tym słowiańskim świecie językowo obcy,
ale kulturowo bardzo bliscy są Węgrzy, natomiast
może i niesłusznie zabrakło Bułgarii, w ogóle rzadko
włączanej do opracowań sztuki nowożytnej. Sprawa
baroku i sztuki barokowej uznana tam została za
Kwestię natury ideowej i występowała w dyskusjach
obejmujących znacznie szersze obszary, niż tylko hi-
storia sztuki. Wielką dyskusję, odchodzącą daleko
i od sztuki i od nauki, wywołała np. śmiała i wy-
soce interesująca książka pt. Bułgarski barok (Sofia
1954) autorstwa prof. Myłko Byczewa, ucznia Dvora-
ka, wykształconego w Wiedniu i inaczej patrzącego
na rozwój artystyczny Bułgarii w czasach nowożyt-
nych niż uczeni miejscowi, stosującego też dla form
plastyki bułgarskiej inine niż obiegowe określenia
stylowe. Otóż do dnia dzisiejszego, w kraju tym dla
przejawów sztuki w 2. połowie XVIII i 1. XIX w.
stosuje się określenie „renesans bułgarski", względnie
„bułgarskie odrodzenie". Byczew wystąpił z próbą
wykazania, że termin „renesans" przeniesiony jest
wyłącznie z historii politycznej i nie oznacza niczego
innego, niż odrodzenie poczucia świadomości naro-
dowej. Natomiast, jak sądził, istnieją podstawy do
zastosowania do tej fazy rozwoju artystycznego Buł-
garii pojęcia i określenia stylowego „barok". Prof.
Byczew zwrócił uwagę na zastosowanie wzorów środ-
kowoeuropejskiej architektury i ornamentyki do sztu-
ki ludowej (czy narodowej) Bułgarii, przy przekształ-
ceniu i dopasowaniu do zupełnie innych, miejsco-
wych tradycji. Te wzory były przejmowane zupełnie
mechanicznie, odczytywane w sposób prymitywny,
barbaryzowane, naiwnie, ale z pełnym wdziękiem.
Nosicielami tych wzorów była np. popularna grafika
dewocyjna (skąd brano np. fantazyjnie stylizowane
rokokowe kształty i ornamenty tronów), a nawet wy-
obrażenia na tanich, fajansowych talerzach. Tą dro-
gą np. dostały się do ludowych warsztatów, także
budowlanych, widoki pałacu belwederskiego w Wie-
dniu, które stały się czytelnym źródłem inspiracji
dla co wystawniejszych „kieszt", domów, czy miej-
skich dworów bułgarskich miast prowincjonalnych.
Na jeszcze jedno zjawisko sztuki baroku w Buł-
garii chciałbym tu zwrócić uwagę: na portret do-
nacyjny, czy kolatorski („ktitorski") występujący w

bardzo licznych malowidłach ściennych na terenie
całej Bułgarii, przede wszystkim w XVII w. Są to
szeregi postaci przedstawionych en pied, ujętych hie-
ratycznie, statuarycznie, o uproszczonych, realistycz-
nych rysach twarzy i starannym odtworzeniu stroju.
Zbieżność z polskimi portretami „sarmackimi" wprost
bije w oczy, tym bardziej iż ci bułgarscy „ktitorzy"
ubrani są jak polska szlachta, w żupanach i kon-
tuszach, tyle że bez szabli u boku. Sprawę wyjaśnia
osobliwy dokument siedemnastowieczny, a więc z
czasów tureckiej władzy, określający jak kupcy buł-
garscy handlujący z Lewantem nosić się powinni.
Jest to wprost opis narodowego stroju polskiej
szlachty. Te szeregi kontuszowych postaci w malo-
widłach ściennych bułgarskich cerkwi zadziwiają
i każą się zastanowić nad rozprzestrzenieniem analo-
gicznych kostiumów na terenach ówczesnej Europy
środkowej, południowej i wschodniej. A także nad
wędrowaniem pewnych ujęć i typów, czy schematów
ponad granicami. Budzi się też ciekawość kim byli
owi bułgarscy malarze XVII w.? Nazwisk ich zna-
my b. mało, ale gdy np. natykamy się na takiego
Jerzego z Bukaresztu, nasuwa się obraz wędrow-
nych artystów przenoszących z miejsca na miejsce
i z kraju do kraju swoje przyzwyczajenia i umie-
jętności, wszędzie posługując się tymi samymi po-
mocami warsztatowymi. Poruszali się oni w róż-
nych kierunkach, także z Bałkanów na daleką Lit-
wę; tylko tak można rozumieć bałkańskie elementy
w malowidłach ściennych wspaniałej cerkwi bazy-
liańskiej w Supraślu.
Słuchając doskonałego i bardzo inspirującego re-
feratu doc. Pelcowej nasuwa się pytanie, czy w
związku z myśleniem emblematycznym w świecie
szlacheckich wyobrażeń nie warto by się zająć „wy-
obraźnią heraldyczną", gdyż ze wszystkich znanych
znaków i symboli do szlachcica najsilniej i najczęś-
ciej przemawiał herb. Figurom herbowym, całemu
bestiariuszowi heraldycznemu, zezwalano na takie
harce, które nam wydają się czasem wprost szoku-
jące. Gdy np. biskup Załuski poleci Filipowiczowi
wysztychować wnętrze sali swej biblioteki, to wśród
książek jedną otworzy, wyróżni, a na niej ułoży
jagnię swej rodowej Junoszy, które przemienia się
więc w apokaliptycznego baranka. Ale biskupowi by-
najmniej nie wyda się to bluźnierstwem, bo każdy
herb — a już szczególnie własny — otoczony, jest
tak wielkim szacunkiem, że można mu przyznać
jak najszersze uprawnienia. Dlatego teł wydaje mi
* Dyskusję na podstawie taśmy magnetofonowej opra-
cował Mieczysław Morka.

427
 
Annotationen