ANDRZEJ M. OLSZEWSKI
1597. Jednak należy zauważyć, że na ogół wizy-
tacja ta jest raczej lakoniczna, trudno więc wy-
magać, by dokładnie precyzowała ilość figur w oł-
tarzu. Z kolei uwaga, że pierwsze sygnowane wy-
danie książki Piotra Pruszcza, Stołecznego Miasta
Krakowa Kościoły i kleynoty (Kraków 1647, s.
33—36)14 mówi wyłącznie o krucyfiksie w opowie-
ści o nadprzyrodzonym wydarzeniu — również nie
wydaje się przekonywającym dowodem przeciw
istnieniu rzeźbionych figur asystencyjnych — bo
przecież to postaci Chrystusa z krucyfiksu dotyczył
cud z malarzem. Warto też zauważyć, że nawet
z tych fragmentów testamentu Słackera, które przy-
tacza Pencakowski (s. 54) wynika, że sformułowa-
nia ,,das steynem Crucifix" i ,,das crucifix, Maria
und Johannis bylder fassen" zawarte są w odręb-
nych zdaniach. A więc to, że krucyfiks został okreś-
lony jako kamienny, nie świadczy automatycznie,
że figury asystencyjne są z tego samego materiału.
Badania nad dawną aranżacją posągu toruńskiej
Pięknej Madonny15 czy też niszy Karga w kole-
giacie ulmskiej sugerują16, że mogło się zdarzyć wy-
konanie grupy Ukrzyżowania w kamieniu (Chrys-
tus) i ewentualnie w drewnie (Maria i św. Jan)
zwłaszcza, że Wit Stwosz pracował w obu tych two-
rzywach.
Dziwi Pencakowskiego zniknięcie bez śladu ka-
miennych (?) figur asystencyjnych17. Może jednak
nie były one kamienne. A nawet gdyby wykonano
je z tego samego materiału, co krucyfiks okazje do
zniknięcia mogły się zdarzyć. Warto przypomnieć
o bardzo daleko idącej barokizacji wnętrza kościoła
w XVIII wieku. Przecież oprócz sprawienia bocz-
nych ołtarzy i bramek do kaplic z czarnego marmu-
ru nawet filary międzynawowe przybrano w pila-
stry, podrzymujące belkowanie. Usuniętym i za-
stąpionym innym, bardziej odpowiadającym gus-
tom epoki miał być także główny ołtarz. Być może,
iż krucyfiks Stwosza w nawie południowej ocałal
dzięki wspomnianemu cudowi z malarzem lub wie-
ści o również cudownym wydarzeniu ze Święto-
sławem Milczącym. Wreszcie skoro perizonium
Chrystusa uległo z lewej heraldycznie strony uszko-
dzeniu, i to bardzo wcześnie, nie wykluczone, że
i boczne figury z jakichś przyczyn, (np. defekt
rusztowania w czasie odnawiania wnętrza kościoła
lub samego ołtarza) mogły ulec uszkodzeniu i w
następstwie usunięciu. Wydaje się nadto, że zwrot
w testamencie Slackera ,,das crucifix, Maria und
Johannis bylder fassen" znacznie łatwiej jest od-
nieść do pomalowania trzech rzeźb, tzn. figur Chrys-
tusa, Matki Boskiej i św. Jana, niż do pomalowania
pierwszej z nich, a namalowania bocznych postaci
na ścianie przy okazji polichromowania krucyfiksu
— którą to ostatnią wersję proponuje Pencakowski.
Rozważania Ziomeckiej rozszerzone w niniej-
szych uwagach wskazują na inną możliwość. Wit
Stwosz wykonał grupę, złożoną z postaci Chrystusa
na krzyżu, Marii i św. Jana. Pierwsza z nich wyko-
nana była z kamienia i dotrwała do dzisiaj w sto-
sunkowo niezłym stanie. Najpoważniejszym jej
ubytkiem jest brak części lewej strony perizonium
(wyładowanej w bok od figury Chrystusa), którą
wolno teoretycznie zrekonstruować w oparciu o le-
wą stronę perizonium na epitafium z kościoła św.
Elżbiety we Wrocławiu. Wolno przy tym domyślać
się, że fragment perizonium z lewej strony nie się-
gał tak daleko w lewo, jak na wrocławskim powtó-
rzeniu stwoszowskiego oryginału. Do sądu takiego
skłania porównanie istniejących do dziś w obu
dziełach prawych części przepaski biodrowej. Po
bokach pod krzyżem stały figury Marii i św. Jana,
0 wyglądzie których wnioskujemy na podstawie
powyżej przytoczonych rzeźb z Wrocławia, Kra-
kowa i pomocniczo Brzysek i Żegociny. Czy były
one kamienne czy też drewniane, trudno w tej chwili
wypowiedzieć się w sposób przekonywający. Rzeź-
by te wywarły wpływ na innych twórców — zja-
wisko powtarzające się w dziełach Stwosza. Oczy-
wiście cała rekonstrukcja powyższej grupy ma wy-
łącznie charakter „procesu poszlakowego", lecz
czasem warto pokusić się o próbę choćby hipote-
tycznego powiększenia oeuvre wielkiego artysty
i wytłumaczenia pewnych analogii kompozycyj-
nych innych dzieł, zapożyczających motywy z do-
robku mistrza,
1597. Jednak należy zauważyć, że na ogół wizy-
tacja ta jest raczej lakoniczna, trudno więc wy-
magać, by dokładnie precyzowała ilość figur w oł-
tarzu. Z kolei uwaga, że pierwsze sygnowane wy-
danie książki Piotra Pruszcza, Stołecznego Miasta
Krakowa Kościoły i kleynoty (Kraków 1647, s.
33—36)14 mówi wyłącznie o krucyfiksie w opowie-
ści o nadprzyrodzonym wydarzeniu — również nie
wydaje się przekonywającym dowodem przeciw
istnieniu rzeźbionych figur asystencyjnych — bo
przecież to postaci Chrystusa z krucyfiksu dotyczył
cud z malarzem. Warto też zauważyć, że nawet
z tych fragmentów testamentu Słackera, które przy-
tacza Pencakowski (s. 54) wynika, że sformułowa-
nia ,,das steynem Crucifix" i ,,das crucifix, Maria
und Johannis bylder fassen" zawarte są w odręb-
nych zdaniach. A więc to, że krucyfiks został okreś-
lony jako kamienny, nie świadczy automatycznie,
że figury asystencyjne są z tego samego materiału.
Badania nad dawną aranżacją posągu toruńskiej
Pięknej Madonny15 czy też niszy Karga w kole-
giacie ulmskiej sugerują16, że mogło się zdarzyć wy-
konanie grupy Ukrzyżowania w kamieniu (Chrys-
tus) i ewentualnie w drewnie (Maria i św. Jan)
zwłaszcza, że Wit Stwosz pracował w obu tych two-
rzywach.
Dziwi Pencakowskiego zniknięcie bez śladu ka-
miennych (?) figur asystencyjnych17. Może jednak
nie były one kamienne. A nawet gdyby wykonano
je z tego samego materiału, co krucyfiks okazje do
zniknięcia mogły się zdarzyć. Warto przypomnieć
o bardzo daleko idącej barokizacji wnętrza kościoła
w XVIII wieku. Przecież oprócz sprawienia bocz-
nych ołtarzy i bramek do kaplic z czarnego marmu-
ru nawet filary międzynawowe przybrano w pila-
stry, podrzymujące belkowanie. Usuniętym i za-
stąpionym innym, bardziej odpowiadającym gus-
tom epoki miał być także główny ołtarz. Być może,
iż krucyfiks Stwosza w nawie południowej ocałal
dzięki wspomnianemu cudowi z malarzem lub wie-
ści o również cudownym wydarzeniu ze Święto-
sławem Milczącym. Wreszcie skoro perizonium
Chrystusa uległo z lewej heraldycznie strony uszko-
dzeniu, i to bardzo wcześnie, nie wykluczone, że
i boczne figury z jakichś przyczyn, (np. defekt
rusztowania w czasie odnawiania wnętrza kościoła
lub samego ołtarza) mogły ulec uszkodzeniu i w
następstwie usunięciu. Wydaje się nadto, że zwrot
w testamencie Slackera ,,das crucifix, Maria und
Johannis bylder fassen" znacznie łatwiej jest od-
nieść do pomalowania trzech rzeźb, tzn. figur Chrys-
tusa, Matki Boskiej i św. Jana, niż do pomalowania
pierwszej z nich, a namalowania bocznych postaci
na ścianie przy okazji polichromowania krucyfiksu
— którą to ostatnią wersję proponuje Pencakowski.
Rozważania Ziomeckiej rozszerzone w niniej-
szych uwagach wskazują na inną możliwość. Wit
Stwosz wykonał grupę, złożoną z postaci Chrystusa
na krzyżu, Marii i św. Jana. Pierwsza z nich wyko-
nana była z kamienia i dotrwała do dzisiaj w sto-
sunkowo niezłym stanie. Najpoważniejszym jej
ubytkiem jest brak części lewej strony perizonium
(wyładowanej w bok od figury Chrystusa), którą
wolno teoretycznie zrekonstruować w oparciu o le-
wą stronę perizonium na epitafium z kościoła św.
Elżbiety we Wrocławiu. Wolno przy tym domyślać
się, że fragment perizonium z lewej strony nie się-
gał tak daleko w lewo, jak na wrocławskim powtó-
rzeniu stwoszowskiego oryginału. Do sądu takiego
skłania porównanie istniejących do dziś w obu
dziełach prawych części przepaski biodrowej. Po
bokach pod krzyżem stały figury Marii i św. Jana,
0 wyglądzie których wnioskujemy na podstawie
powyżej przytoczonych rzeźb z Wrocławia, Kra-
kowa i pomocniczo Brzysek i Żegociny. Czy były
one kamienne czy też drewniane, trudno w tej chwili
wypowiedzieć się w sposób przekonywający. Rzeź-
by te wywarły wpływ na innych twórców — zja-
wisko powtarzające się w dziełach Stwosza. Oczy-
wiście cała rekonstrukcja powyższej grupy ma wy-
łącznie charakter „procesu poszlakowego", lecz
czasem warto pokusić się o próbę choćby hipote-
tycznego powiększenia oeuvre wielkiego artysty
i wytłumaczenia pewnych analogii kompozycyj-
nych innych dzieł, zapożyczających motywy z do-
robku mistrza,