Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Metadaten

Instytut Sztuki (Warschau) [Hrsg.]; Państwowy Instytut Sztuki (bis 1959) [Hrsg.]; Stowarzyszenie Historyków Sztuki [Hrsg.]
Biuletyn Historii Sztuki — 28.1966

DOI Heft:
Nr. 2
DOI Artikel:
Lorentz, Stanisław: Wspomnienie o Prof. Zygmuncie Batowskim i pierwszym Seminarium Historii Sztuki Uniwersytetu Warszawskiego
DOI Seite / Zitierlink: 
https://doi.org/10.11588/diglit.47789#0122

DWork-Logo
Überblick
loading ...
Faksimile
0.5
1 cm
facsimile
Vollansicht
OCR-Volltext
STANISŁAW LORENTZ

jechać do Radomia, by zarabiać na utrzymanie, jako
nauczyciel historii w gimnazjum. W pierwszych latach
uniwersyteckich nie miał jeszcze sprecyzowanych za-
interesowań specjalnych w zakresie historii sztuki,
dopiero później skoncentrował się na architekturze
i rzeźbie renesansu w oparciu o gruntowne badania
archiwalne.
Niełatwe były też początki studiów w naszym
Seminarium Celiny Filipowicz-Osieczkowskiiej, która
potem wyjechała do Liege na studia u prof. Marcel
Laurent, i do Paryża u prof. Gabrielle Millot, zysku-
jąc sobie wśród bizantynologów wybitną pozycję.
Jeden z ośrodków koleżeńskiego życia studenckie-
go wytworzył się wokół starszej od nas koleżanki
Marii Miączyńskiej-Kaczyńskiej,, z zawodu dentystki,
żony lekarza. Serdeczna i życzliwa dla wszystkich do-
pomagała nieraz dyskretnie kolegom, którzy znaleźli
się w trudnej sytuacji materialnej. W jej mieszkaniu
i na jej zaproszenie oblewaliśmy doktoraty Tadeusza
Makowieckiego i Michała Walickiego. Ciężko pracując
zawodowo z prawdziwym zapałem opracowywała mo-
nografię Simmlera i na jej podstawie uzyskała dokto-
rat. Ta cenna praca spaliła się niestety w czasie woj-
ny, a spłonęły też portrety, malowane przez Simmlera,
które znajdowały się w warszawskich mieszkaniach
Brunów, Spiessów i innych znanych warszawskich
rodzin z 2. połowy XIX w.
Przesunęło się przez Seminarium w tych pierw-
szych latach po pierwszej wojnie jeszcze sporo innych
osób, wśród nich piękna Irena Rudzka, córka puł-
kownika-lekarza, i Tomira Słońska, córka poety.
W końcowym okresie mych studiów i w latach
asystentury przybyli jeszcze dwaj koledzy, najpierw
Michał Walicki, potem Juliusz Starzyński. Obaj potem
wraz z Kieszkowskim związali się z Zakładem prof.
Sosnowskiego na Politechnice i dali nowy impuls
warszawskiej historii sztuki.
Była tylko jedna katedra historii sztuki na war-
szawskim Uniwersytecie — prof. Batowskiego, i tak
pozostało do r. 1939. Parokrotnie pojawiały się możli-
wości rozszerzenia studium, ale do tego nie doszło.
Chyba w r. 1921 był w Warszawie wielki uczony wie-
deński, Józef Strzygowski, który wtedy powoływał się
na swe polskie pochodzenie ze Śląska Cieszyńskiego
i badał możliwości przeniesienia do Warszawy swego
wspaniałego uniwersyteckiego instytutu z Wiednia.
O ile pamiętam, obiecywał nauczyć się w ciągu 2 lat
po polsku i wykładać w naszym języku, ale zastrzegał
sobie zagwarantowanie kredytu na wyprawy nauko-
we na Bliski Wschód. Oprowadzałem go po Warsza-
wie i byłem dumny, że za najciekawszą dla siebie
uznał fasadę kościoła Karmelitów na Krakowskim
Przedmieściu, bo budował ją architekt, którego twór-
czością właśnie zaczynałem się zajmować.
Niedługo potem był w Warszawie dr Jan Żarnow-
ski, kustosz Ermitażu. Miał ochotę związać się z Uni-
wersytetem, ale gdy to się nie ułożyło wyjechał na
zachód i ostatecznie osiedlił się w Paryżu.
Rozważane były możliwości objęcia katedry ar-
cheologii klasycznej przez Stanisława Gąsiorowsklego,
ale i to nie nastąpiło. Dopiero w r. 1931 powołano na
tę katedrę Kazimierza Michałowskiego. Trudności
studiów były i tym spowodowane, że prof. Batowski
został kierownikiem Biblioteki Uniwersyteckiej,, co
znacznie ograniczało czas, który mógł poświęcać swym
słuchaczom. Nie było to dla nas bez korzyści, bo mie-
liśmy bardzo ułatwioną pracę na terenie Biblioteki,
a to znów stało się szczególnie ważne, od czasu, gdy

powrócił do Warszawy Gabinet Rycin Stanisława
Augusta i został zdeponowany w Bibliotece Uniwer-
syteckiej. Miałem to szczęście, że jako asystent prof.
Batowskiego rozpakowywałem skrzynie z pudłami
i tekami Gabinetu Rycin i mogłem nareszcie zoba-
czyć plansze architektoniczne, o których wiedziałem
tylko z komunikatów prof. Tatarkiewicza: projekty dla
Zamku Królewskiego, Ujazdowa, Łazienek i innych
budowli warszawskich, zdjęcia pomiarowe i projekty
tylu innych gmachów z terenu różnych ziem Polski.
Kiedy zastanawiam się nad tym, jakie główne ko-
rzyści odnosiliśmy ze studiów uniwersyteckich, to
myślę, że było to: szacunek dla nauki, dokładność
w pracy, zrozumienie wagi dokumentacji i solidności
w ustalaniu nawet drobnych faktów, ostrożność
w wartościowaniu, oswojenie się z badaniami archi-
walnymi, precyzja w formułowaniu sądów i precyzja
w wysławianiu się. Profesor bardzo cenił też staran-
ność opracowania składanych sobie prac seminaryj-
nych, a były wtedy wszystkie pisane ręcznie. Pochwa-
ły dla tych właśnie zalet niezawsze sprawiały przy-
jemność. Nie byłem zachwycony, gdy po przeczytaniu
w Seminarium pierwszej części mej pracy doktorskiej,
w ocenie usłyszałem na pierwszym miejscu, że godny
uwagi jest mój ładny charakter pisma.
Wycieczki seminaryjne w latach 1921—24 objęły
ogrody ozdobne i rezydencje podwarszawskie: Moko-
tów, Książęce, Natolin, Jabłonnę, wyjeżdżaliśmy też
do Nieborowa i Arkadii. Na fotografii z Arkadii, któ-
ra mi się zachowała, z grupy 25 osób nie wszystkich
mogę już poznać. Są prócz prof. Batowskiego: Pucia-
ta-Pawłowska, Kaczyńska-Miączyńska, Niesiołowska-
Rothertowa, Natalia Kodymówna, Bujakówna., Raczyń-
ska, siostra Kraszewska, Wieczorkiewicz, Makowiecki,
Kieszkowski, Sienkiewicz, Maciszewski, ks. Janicki (?.)
W Nieborowie prócz Janusza Radziwiłła i jego dzieci,
Krystyny i Edmunda, zastaliśmy Rajnolda Przeździec-
kiego, który bardzo życzliwie udostępniał nam zawsze
swe zbiory warszawskie i bibliotekę, a czasem uczest-
niczył też w zebraniach. Poczęstowani byliśmy obia-
dem w wspaniałej sieni pałacowej. Przypomniała mi
przed paru laty profesorowa Batowska, że otrzymaliś-
my na obiad rosół z kluskami, sztukę mięsa i kompot.
W kole Historyków Sztuki prezesurę po mnie (zo-
stałem prezesem w r. 1918 pod kol. Ochockiej) objął
Antoni Wieczorkiewicz, a po Wieczorkiewiczu — Wi-
told Kieszkowski. Za czasów kierownictwa Witolda
Kieszkowskiego Koło rozpoczęło prenumeratę kilku
czasopism zagranicznych z historii sztuki, co miało
potem skarb Koła wpędzić w poważne kłopoty.
W programie zajęć seminaryjnych prof. Batowski
bardzo słusznie od początku zwrócił szczególną uwa-
gę na sztukę Warszawy i jej rejonu, zwłaszcza zaś na
sztukę Wieku Oświecenia w Polsce. Sam był autorem
doskonałej monografii Norbliną, wydanej we Lwowie
na parę lat przed pierwszą wojną. Pracował nad mo-
nografią Bacciarellego, której ocalały pierwszy roz-
dział ogłosiliśmy po ostatniej wojnie w „Biuletynie
Historii Sztuki”. Nie trzeba wyliczać licznych rozpraw
o Kamsetzerze, Zbiorze Graficznym i Zbiorze Odle-
wów Gipsowych Stanisława Augusta, i wielu innych.
Od prof. Batowskiego, przejąłem zainteresowanie kul-
turą polską Wieku Oświecenia, która mi była bliska
już od czasów szkolnych, gdy uczęszczałem chętnie na
odczyty i uczestniczyłem w wycieczkach Polskiego To-
warzystwa Krajoznawczego. W r. 1921 otrzymałem
jako temat pracy doktorskiej monografię warszawskie-
go architekta Wieku Oświecenia — Efraima Szregera.

112
 
Annotationen