JULIUSZ STARZYŃSKI
DWA KONCERTY
(PRZYPIS DO STUDIÓW O DELACROIX I CHOPINIE)
Portret Chopina w Luwrze i portret George Sand
w Kopenhadze — dwa fragmenty niedokończonego
obrazu Delacroix, który miał przedstawiać koncert
Chopina dla przyjaciół — są żywą po dziś dzień
ewokacją intymnych a niepowtarzalnych spotkań arty-
stycznych doby romantyzmu 1. Ze wszech miar auten-
tyczny jako przejaw wrażliwości a nawet obyczajo-
wości swego czasu, obraz ten jest zarazem ponad-
czasowym studium psychologii stanów twórczych,
inspiracji zarówno jak kontemplacji. Orficki na wskroś
charakter tego utworu na pograniczu sztuk: malarskiej
i muzycznej — skłaniał mnie do szukania analogii,
jeśli nie pierwowzoru w kręgu artystów i myślicieli,
którym obie te sztuki — muzyka i malarstwo — u za-
rania czasów nowożytnych były jednako bliskie.
Wskazany kierunek wiódł w stronę Leonarda da
Vinci, lecz bliższy pod względem stylistycznym wydał
się jego wenecki kontynuator czy odpowiednik: Gior-
gione. Snując dalej ten wątek wypadło skupić uwagę
na znakomitym dziele szkoły weneckiej, przechowy-
wanym w Palazzo Pitti we Florencji, przy którym
przez długie lata widniał dziś jeszcze nie całkiem
uchylony znak zapytania co do autorstwa: Giorgione
czy Tycjan?
Najstarszą wzmiankę o tym obrazie jako o dziele
Giorgione’a podał w 1648 r. Ridolfi, który oglądał go
w zbiorach Paolo del Sera. Nabyty w 1654 r. przez
kardynała Leopolda de Medici, Koncert przeszedł na-
stępnie wraz z całą kolekcją tegoż do Palazzo Pitti.
Od schyłku XIX w. obraz był przedmiotem zawziętej
dyskusji: Morelli, Venturi jeden i drugi, Suida, Be-
renson, Morassi, Longhi, Richter, Fiocco, De Logu,
Pallucchini — naczelni znawcy malarstwa weneckie-
go — opowiadali się bądź to na rzecz Giorgione’a, bądź
Tycjana, dopuszczając również możliwość współautor-
stwa obu mistrzów. W katalogu znakomitej wystawy,
jaka miała miejsce w Wenecji w 1955 r. pod. nazwą
Giorgione e i Giorgioneschi Piętro Zampetti zreasu-
mował ten ważny problem w następujących słowach:
„Jak widzimy, chodzi o jedno z zagadnień najbardziej
pasjonujących i rzeklbym, rozstrzygających. Intensyw-
ność ludzkiego przeżycia, emanująca z twarzy grają-
cego pełnej uduchowienia — zdaje się już wykraczać
poza granice sztuki Giorgione’a, przechodząc w uczu-
ciowość bardziej intymną, zasugerowaną raczej niż
1 Dzieje obraizu przedstawiane są w iksiążce: J. STA-
RZYŃSKI, O romantycznej syntezie sztuk, Warszawa 19G5,
S. 30—36.
2 p. ZAMPETTI, Giorgione e i Giorgionesęhi, Catalogo
delta mostra, yenezia 1955, s. 127—129,
wyrażoną. Ten świat jest bliższy Tycjana niż Gior-
gione’a i może określać jeden z punktów wyjściowych
ucznia równie dobrze, jak punkt dojścia mistrza”2.
Rzecz znamienna a świadcząca o względności atry-
bucji przyznawanych wyłącznie na podstawie analiz
estetycznych — to fakt, iż ta sama „oczywistość środ-
ków wyrazowych”, którą Zampetti uważa za cechę
sztuki Giorgione’a, zdaniem monografistki takiej, jak
Paola Della Pergola staje się argumentem na rzecz
Tycjana: „...ąuesta enidenza data ai mezzi espressiui,
che fa includere tra le opere di Tiziano U Concerto
della Galleria Pitti, mentre esclude Giorgione...”3.
Ostatecznie, dla badań nad pierwowzorem Koncertu
Chopina malowanego w 1838 r. — późniejszy spór
o ścisłość atrybucji jest bez znaczenia jako że w owym
czasie nikt nie podważał tradycji, podług której auto-
rem obrazu weneckiego pt. Koncert budzącego zachwyt
zarówno Stendhala, jak Delacroix — był Giorgione.
*
* *
Od 1811 r. począwszy 28-letni Henri Beyle, w mgli-
stych zaledwie zarysach przeczuwający swą przyszłą
działalność na polu piśmiennictwa o sztuce — groma-
dził materiały i wyciągi, które częściowo tylko miały
być wykorzystane w wydanej w 1817 r. dwutomowej
Historii Malarstwa we Włoszech. Wśród owych inedi-
tów znajdowała się również sylweta Giorgione’a, na-
szkicowana w lutym 1812 r. na podstawie Ridolfi’ego
i Vasari’ego. Oto ważny dla nas fragment,, zawiera-
jący opis Koncertu oraz na wskroś romantyczną in-
terpretację treści obrazu:
„Giorgione był prawdziwym dzieckiem swojej
ojczyzny; poszukiwanie rozkoszy stanowiło treść jego
życia. Poświęcił się malarstwu. Powiadają, że kochał
się w rzeczach pięknych i nigdy nie chciał malować
inaczej, jak podług natury.
Muzyka budziła w nim zachwyt; grał na lutni
i śpiewał tak dobrze, że zapraszano go do udziału
w koncertach, wydawanych przez naprzedniejsze rody
Wenecji. Rozpoznajemy ten podwójny talent we wspa-
niałym obrazie, który znajduje się w Paryżu (w Mu-
zeum Napoleona, pod numerem 965), a przedstawia
mężczyznę w czarnym stroju, dotykającego klawiatury
3 Paola DELLA PERGOLA, Giorgione, Milano 1955, s. 62
(„ta oczywistość środków wyrazowych, która każę -"Kon-
cert* z Galerii Pitti zaliczyć do dziel Tycjana, wyłącza tym
samym Giorgione’a”).
243
DWA KONCERTY
(PRZYPIS DO STUDIÓW O DELACROIX I CHOPINIE)
Portret Chopina w Luwrze i portret George Sand
w Kopenhadze — dwa fragmenty niedokończonego
obrazu Delacroix, który miał przedstawiać koncert
Chopina dla przyjaciół — są żywą po dziś dzień
ewokacją intymnych a niepowtarzalnych spotkań arty-
stycznych doby romantyzmu 1. Ze wszech miar auten-
tyczny jako przejaw wrażliwości a nawet obyczajo-
wości swego czasu, obraz ten jest zarazem ponad-
czasowym studium psychologii stanów twórczych,
inspiracji zarówno jak kontemplacji. Orficki na wskroś
charakter tego utworu na pograniczu sztuk: malarskiej
i muzycznej — skłaniał mnie do szukania analogii,
jeśli nie pierwowzoru w kręgu artystów i myślicieli,
którym obie te sztuki — muzyka i malarstwo — u za-
rania czasów nowożytnych były jednako bliskie.
Wskazany kierunek wiódł w stronę Leonarda da
Vinci, lecz bliższy pod względem stylistycznym wydał
się jego wenecki kontynuator czy odpowiednik: Gior-
gione. Snując dalej ten wątek wypadło skupić uwagę
na znakomitym dziele szkoły weneckiej, przechowy-
wanym w Palazzo Pitti we Florencji, przy którym
przez długie lata widniał dziś jeszcze nie całkiem
uchylony znak zapytania co do autorstwa: Giorgione
czy Tycjan?
Najstarszą wzmiankę o tym obrazie jako o dziele
Giorgione’a podał w 1648 r. Ridolfi, który oglądał go
w zbiorach Paolo del Sera. Nabyty w 1654 r. przez
kardynała Leopolda de Medici, Koncert przeszedł na-
stępnie wraz z całą kolekcją tegoż do Palazzo Pitti.
Od schyłku XIX w. obraz był przedmiotem zawziętej
dyskusji: Morelli, Venturi jeden i drugi, Suida, Be-
renson, Morassi, Longhi, Richter, Fiocco, De Logu,
Pallucchini — naczelni znawcy malarstwa weneckie-
go — opowiadali się bądź to na rzecz Giorgione’a, bądź
Tycjana, dopuszczając również możliwość współautor-
stwa obu mistrzów. W katalogu znakomitej wystawy,
jaka miała miejsce w Wenecji w 1955 r. pod. nazwą
Giorgione e i Giorgioneschi Piętro Zampetti zreasu-
mował ten ważny problem w następujących słowach:
„Jak widzimy, chodzi o jedno z zagadnień najbardziej
pasjonujących i rzeklbym, rozstrzygających. Intensyw-
ność ludzkiego przeżycia, emanująca z twarzy grają-
cego pełnej uduchowienia — zdaje się już wykraczać
poza granice sztuki Giorgione’a, przechodząc w uczu-
ciowość bardziej intymną, zasugerowaną raczej niż
1 Dzieje obraizu przedstawiane są w iksiążce: J. STA-
RZYŃSKI, O romantycznej syntezie sztuk, Warszawa 19G5,
S. 30—36.
2 p. ZAMPETTI, Giorgione e i Giorgionesęhi, Catalogo
delta mostra, yenezia 1955, s. 127—129,
wyrażoną. Ten świat jest bliższy Tycjana niż Gior-
gione’a i może określać jeden z punktów wyjściowych
ucznia równie dobrze, jak punkt dojścia mistrza”2.
Rzecz znamienna a świadcząca o względności atry-
bucji przyznawanych wyłącznie na podstawie analiz
estetycznych — to fakt, iż ta sama „oczywistość środ-
ków wyrazowych”, którą Zampetti uważa za cechę
sztuki Giorgione’a, zdaniem monografistki takiej, jak
Paola Della Pergola staje się argumentem na rzecz
Tycjana: „...ąuesta enidenza data ai mezzi espressiui,
che fa includere tra le opere di Tiziano U Concerto
della Galleria Pitti, mentre esclude Giorgione...”3.
Ostatecznie, dla badań nad pierwowzorem Koncertu
Chopina malowanego w 1838 r. — późniejszy spór
o ścisłość atrybucji jest bez znaczenia jako że w owym
czasie nikt nie podważał tradycji, podług której auto-
rem obrazu weneckiego pt. Koncert budzącego zachwyt
zarówno Stendhala, jak Delacroix — był Giorgione.
*
* *
Od 1811 r. począwszy 28-letni Henri Beyle, w mgli-
stych zaledwie zarysach przeczuwający swą przyszłą
działalność na polu piśmiennictwa o sztuce — groma-
dził materiały i wyciągi, które częściowo tylko miały
być wykorzystane w wydanej w 1817 r. dwutomowej
Historii Malarstwa we Włoszech. Wśród owych inedi-
tów znajdowała się również sylweta Giorgione’a, na-
szkicowana w lutym 1812 r. na podstawie Ridolfi’ego
i Vasari’ego. Oto ważny dla nas fragment,, zawiera-
jący opis Koncertu oraz na wskroś romantyczną in-
terpretację treści obrazu:
„Giorgione był prawdziwym dzieckiem swojej
ojczyzny; poszukiwanie rozkoszy stanowiło treść jego
życia. Poświęcił się malarstwu. Powiadają, że kochał
się w rzeczach pięknych i nigdy nie chciał malować
inaczej, jak podług natury.
Muzyka budziła w nim zachwyt; grał na lutni
i śpiewał tak dobrze, że zapraszano go do udziału
w koncertach, wydawanych przez naprzedniejsze rody
Wenecji. Rozpoznajemy ten podwójny talent we wspa-
niałym obrazie, który znajduje się w Paryżu (w Mu-
zeum Napoleona, pod numerem 965), a przedstawia
mężczyznę w czarnym stroju, dotykającego klawiatury
3 Paola DELLA PERGOLA, Giorgione, Milano 1955, s. 62
(„ta oczywistość środków wyrazowych, która każę -"Kon-
cert* z Galerii Pitti zaliczyć do dziel Tycjana, wyłącza tym
samym Giorgione’a”).
243