OBRAZY Z KOLEGIATY ŁOWICKIEJ
od przebywającego tam obecnie malarza odebrał ob-
razy, które zmarły w ubiegłym roku arcybiskup gnieź-
nieński i prymas Henryk Firlej przeznaczył dla ko-
legiaty łowickiej. Gdyby kanonik natrafił na jakieś
opory, miał na drodze prawnej dochodzić praw ka-
pituły i przywieść obrazy do Łowicza4.
Dokument, niestety, nie mówi o liczbie i tematyce
obrazów — załóżmy jednak, że dotyczy on malowideł
nas tu interesujących. Z uchwały tej wynika, że 1°
obrazy zamówione były przez prymasa Firleja, który
do r. 1624 był biskupem płockim,, a umarł jako pry-
mas w Skierniewicach w r. 1626, jadąc z Łowicza do
Warszawy, 2° że obrazy mocą jakiegoś aktu prawne-
go (najpewniej testamentu)5 zostały przez Firleja
przeznaczone („huic destinatas”) dla kolegiaty łowic-
kiej, 3° że autorem obrazów nie był malarz stale
mieszkający w Pułtusku, lecz przebywający tam chwi-
lowo, gdyż uchwała w odniesieniu do malarza nie
używa słowa „habitat”, lecz powiada o nim, iż obec-
nie tam przebywa („ad praesens Pultoviae degit”). Je-
żeli się weźmie pod uwagę, że posiedzenie odbyło się
w sam dzień Zielonych Świątek (co się rzadko zda-
rzało), że kapituła zebrała się dla tej jednej sprawy —
można dojść do wniosku, że tego właśnie dnia po-
wzięto wiadomość o przyj eździe malarza do Pułtuska
i potraktowano sprawę jako niezwykle pilną, bojąc
się prawdopodobnie,, by malarz nie wyjechał, od-
dawszy obrazy w obce ręce.
Z uchwały tej można wysnuć i ten wniosek, że
obrazy zamówione były najpóźniej w r. 1624, gdy
Firlej był jeszcze biskupem płockim — dlatego prze-
cież malarz przywiózł je nie do Łowicza czy Gniez-
na, lecz do Pułtuska, w którym stale rezydowali
biskupi płoccy. Przypuszczalnie było tak: Firlej dał
zamówienie, wypłacił zadatek, a malarz zamarudził
— nagła śmierć arcybiskupa przyszła w momencie,
kiedy jeszcze cykl nie był wykończony. Malarz mu-
siał poczekać aż nowy biskup osiądzie w Pułtusku —
i oto przybył tam teraz, by od następcy Firleja na
katedrze płockiej wyegzekwować resztę należności,
zapewne nie wiedząc o tym,, że zmarły prymas osta-
tecznie przeznaczył obrazy nie dla Pułtuska, lecz dla
Łowicza.
Następuje pytanie: kim mógł być ów malarz, a ra-
czej skąd mógł on przybyć do Pułtuska? Jest rzeczą
niemal wykluczoną, by przywiózł on obrazy z za-
granicy, z Niderlandów, Włoch, czy Francji. Było
zwyczajem, że zamówienia dysponentów polskich za-
granicą opłacane były za pośrednictwem kantorów
bankierskich, które organizowały transport. Tak więc
między Zygmuntem III i kanclerzem Zamoyskim
z jednej strony, a malarzami włoskimi z drugiej poś-
redniczyła krakowska firma Montelupich, których
poczta przywoziła do Polski wykończone i opłacone
dzieła. Między naszym krajem a Niderlandami pośred-
niczyli bankierzy gdańscy, i dzięki ich zabiegom ob-
razy i tkaniny zamówione przez Władysława IV
w Antwerpii szły drogą morską przez cieśniny duń-
skie6. Nie znamy jednak wypadku, by wraz z obra-
zami przyjeżdżał do Polski ich twórca, Tintoretto,
Rubens, czy Palma. Po prostu nie było potrzeby, a by-
łaby to przecież przejażdżka zbyt kosztowna.
4 Archiwum Kapituły Łowickiej, Litori Decretorum III
114.
5 Testamentu FIRLEJA nie udało się odszukać. Nie po-
siada go Archiwum Diecezjalne w Gnieźnie.
II. 4. Herman Han, Adoracja Dzieciątka (fragment).
Katedra w Pelplinie. (Fot. J. Langda)
Oczywiście mogło być tak, że z obrazami przyje-
chał do Polski ich zagraniczny twórca, by się tu osied-
lić — ale przeciw takiemu przypuszczeniu przemawia
szereg okoliczności. Jeżeli u artysty zamawiał obrazy
biskup Firlej, to tylko on mógł zapewnić malarzowi
serwitoriat w Polsce — nie było więc sensu przyjeż-
dżać tu po śmierci niedoszłego mecenasa. Po drugie,
pośpiech, z jakim wyjeżdżał kanonik Koryciński,
świadczy, iż liczono się z bardzo krótkim pobytem ma-
larza w Pułtusku i jego rychłym powrotem do miejsca
zamieszkania. Wreszcie, gdyby malarz tej miary, co
twórca obrazów łowickiech, zjawił się w Polsce na
czas dłuższy, to mielibyśmy więcej podobnych obra-
zów, a w każdym razie przechowałaby się pamięć
o jego nazwisku.
Wszystko więc przemawia za tym, że nasze obrazy
powstały w kraju. Gdzie? W jakim środowisku? Za-
nim na to spróbujemy odpowiedzieć, zakończmy spra-
wę ich rewindykacji z Pułtuska. Od momentu wysła-
nia kanonika Korycińskiego w ciągu następnych pięciu
lat w aktach kapituły łowickiej głucho o tej sprawie.
6 w. TOMKIEWICZ, Z dziejów mecenatu artystycznego
w wieku XVII, Wrocław 1952,, s. 40—41.
119
od przebywającego tam obecnie malarza odebrał ob-
razy, które zmarły w ubiegłym roku arcybiskup gnieź-
nieński i prymas Henryk Firlej przeznaczył dla ko-
legiaty łowickiej. Gdyby kanonik natrafił na jakieś
opory, miał na drodze prawnej dochodzić praw ka-
pituły i przywieść obrazy do Łowicza4.
Dokument, niestety, nie mówi o liczbie i tematyce
obrazów — załóżmy jednak, że dotyczy on malowideł
nas tu interesujących. Z uchwały tej wynika, że 1°
obrazy zamówione były przez prymasa Firleja, który
do r. 1624 był biskupem płockim,, a umarł jako pry-
mas w Skierniewicach w r. 1626, jadąc z Łowicza do
Warszawy, 2° że obrazy mocą jakiegoś aktu prawne-
go (najpewniej testamentu)5 zostały przez Firleja
przeznaczone („huic destinatas”) dla kolegiaty łowic-
kiej, 3° że autorem obrazów nie był malarz stale
mieszkający w Pułtusku, lecz przebywający tam chwi-
lowo, gdyż uchwała w odniesieniu do malarza nie
używa słowa „habitat”, lecz powiada o nim, iż obec-
nie tam przebywa („ad praesens Pultoviae degit”). Je-
żeli się weźmie pod uwagę, że posiedzenie odbyło się
w sam dzień Zielonych Świątek (co się rzadko zda-
rzało), że kapituła zebrała się dla tej jednej sprawy —
można dojść do wniosku, że tego właśnie dnia po-
wzięto wiadomość o przyj eździe malarza do Pułtuska
i potraktowano sprawę jako niezwykle pilną, bojąc
się prawdopodobnie,, by malarz nie wyjechał, od-
dawszy obrazy w obce ręce.
Z uchwały tej można wysnuć i ten wniosek, że
obrazy zamówione były najpóźniej w r. 1624, gdy
Firlej był jeszcze biskupem płockim — dlatego prze-
cież malarz przywiózł je nie do Łowicza czy Gniez-
na, lecz do Pułtuska, w którym stale rezydowali
biskupi płoccy. Przypuszczalnie było tak: Firlej dał
zamówienie, wypłacił zadatek, a malarz zamarudził
— nagła śmierć arcybiskupa przyszła w momencie,
kiedy jeszcze cykl nie był wykończony. Malarz mu-
siał poczekać aż nowy biskup osiądzie w Pułtusku —
i oto przybył tam teraz, by od następcy Firleja na
katedrze płockiej wyegzekwować resztę należności,
zapewne nie wiedząc o tym,, że zmarły prymas osta-
tecznie przeznaczył obrazy nie dla Pułtuska, lecz dla
Łowicza.
Następuje pytanie: kim mógł być ów malarz, a ra-
czej skąd mógł on przybyć do Pułtuska? Jest rzeczą
niemal wykluczoną, by przywiózł on obrazy z za-
granicy, z Niderlandów, Włoch, czy Francji. Było
zwyczajem, że zamówienia dysponentów polskich za-
granicą opłacane były za pośrednictwem kantorów
bankierskich, które organizowały transport. Tak więc
między Zygmuntem III i kanclerzem Zamoyskim
z jednej strony, a malarzami włoskimi z drugiej poś-
redniczyła krakowska firma Montelupich, których
poczta przywoziła do Polski wykończone i opłacone
dzieła. Między naszym krajem a Niderlandami pośred-
niczyli bankierzy gdańscy, i dzięki ich zabiegom ob-
razy i tkaniny zamówione przez Władysława IV
w Antwerpii szły drogą morską przez cieśniny duń-
skie6. Nie znamy jednak wypadku, by wraz z obra-
zami przyjeżdżał do Polski ich twórca, Tintoretto,
Rubens, czy Palma. Po prostu nie było potrzeby, a by-
łaby to przecież przejażdżka zbyt kosztowna.
4 Archiwum Kapituły Łowickiej, Litori Decretorum III
114.
5 Testamentu FIRLEJA nie udało się odszukać. Nie po-
siada go Archiwum Diecezjalne w Gnieźnie.
II. 4. Herman Han, Adoracja Dzieciątka (fragment).
Katedra w Pelplinie. (Fot. J. Langda)
Oczywiście mogło być tak, że z obrazami przyje-
chał do Polski ich zagraniczny twórca, by się tu osied-
lić — ale przeciw takiemu przypuszczeniu przemawia
szereg okoliczności. Jeżeli u artysty zamawiał obrazy
biskup Firlej, to tylko on mógł zapewnić malarzowi
serwitoriat w Polsce — nie było więc sensu przyjeż-
dżać tu po śmierci niedoszłego mecenasa. Po drugie,
pośpiech, z jakim wyjeżdżał kanonik Koryciński,
świadczy, iż liczono się z bardzo krótkim pobytem ma-
larza w Pułtusku i jego rychłym powrotem do miejsca
zamieszkania. Wreszcie, gdyby malarz tej miary, co
twórca obrazów łowickiech, zjawił się w Polsce na
czas dłuższy, to mielibyśmy więcej podobnych obra-
zów, a w każdym razie przechowałaby się pamięć
o jego nazwisku.
Wszystko więc przemawia za tym, że nasze obrazy
powstały w kraju. Gdzie? W jakim środowisku? Za-
nim na to spróbujemy odpowiedzieć, zakończmy spra-
wę ich rewindykacji z Pułtuska. Od momentu wysła-
nia kanonika Korycińskiego w ciągu następnych pięciu
lat w aktach kapituły łowickiej głucho o tej sprawie.
6 w. TOMKIEWICZ, Z dziejów mecenatu artystycznego
w wieku XVII, Wrocław 1952,, s. 40—41.
119