Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Metadaten

Instytut Sztuki (Warschau) [Hrsg.]; Państwowy Instytut Sztuki (bis 1959) [Hrsg.]; Stowarzyszenie Historyków Sztuki [Hrsg.]
Biuletyn Historii Sztuki — 38.1976

DOI Heft:
Nr. 4
DOI Artikel:
Ryszkiewicz, Andrzej: Polski Exlibrid Czasów Oświecenia
DOI Seite / Zitierlink:
https://doi.org/10.11588/diglit.48040#0323

DWork-Logo
Überblick
Faksimile
0.5
1 cm
facsimile
Vollansicht
OCR-Volltext
POLSKI EXLIBRIS CZASÓW OŚWIECENIA

Kopenhagi, gdzie spędził ostatnie 38 lat życia. Tę datę
opuszczenia Niemiec trzeba jednak nieco przesunąć, o
czym pouczają jego polskie exlibrisy. Znamy ich
dwa 14, oba zupełnie analogicznie skomponowane mie-
dzioryty dla działaczy politycznych i patriotycznych
— Wiktoryna Kuczyńskiego i Mikołaja Cypriana Mo-
rawskiego. Otóż Kuczyński, który jako konfederat
barski musiał emigrować, od jesieni 1772 r. przez oko-
ło pół roku przebywał w Bawarii (widzimy go w Mo-
nachium i Landshut), w najbliżej okolicy Ratyzbo-
ny. Musiał wówczas zastać jeszcze Fridricha i zamó-
wić u niego exlibris; drugi powstał zapewne w tym
samym czasie.
Ale najwięcej i najpiękniejszych exlibrisów pol-
skich czasów Oświecenia zawdzięcza swe powstanie
rylcowi doskonałego, choć bardzo mało znanego gra-
fika strasburskiego Jean-Martin Weisa (1738—95). Je-
go „odkrywcą” i monografistą jest Tadeusz Przyp-
kowski 15. Seria polskich znaków książkowych Weisa
rozpoczyna się około 1775 r. dwoma heraldycznymi
miedziorytami wykonanymi dla przyrodnich sióstr,
arystokratek najściślej związanych z konfederacją
barską: Teofili z Jabłonowskich Sapieżyny i Anny z
Sapiehów Jabłonowskiej. Już te pierwsze subtelne ry-
ciny pokazały umiejętności Weisa. Zadanie dostał bar-
dzo trudne i nowe: trzeba było wprowadzić gronosta-
jowy płaszcz, książęcą mitrę, całe mrowie herbów,
łańcuch, gwiazdę orderową, a do tego tak trudne naz-
wiska, że ich Francuz (niemieckiego pochodzenia) nie
był w stanie bezbłędnie przepisać. Co z takich skład-
ników wyszło w pracowni ciężkiego i mało pomysło-
wego Hallego — o tym już była mowa. Weis inaczej.
Nie poddawał się on nawałowi narzuconych mu ele-
mentów, odwrotnie — on je traktował jako budulec
własnej kompozycji, nad czym panował suwerennie.
Kartusz spłynął mu u dołu w asymetryczną, rokoko-
wą wolutę czy konsolę, na której architektura wspie-
rała się swobodnie, niemal „ruchliwie”. Tarcze her-
bowe, choć tak bardzo skomplikowane, ponieważ przy-
należą damie — więc zrobił z nich dwa niewielkie
owale jak kamienie sygnetu, a połączył je buduaro-
wą wstążką związaną w dziewczęcą kokardę. Meta-
lowemu łańcuchowi orderowemu dodał do towarzy-
stwa girlandę drobnych kwiatków. Wszystko jest tu
pogodne, wdzięczne, prawdziwie rokokowe i francus-
kie. Cóż dziwnego, że te znaki musiały się podobać,
że przyciągnęły do sztrasburskiej pracowni graficznej
cały korowód polskich amatorów.
Weis pracował dla nich przez lat kilkanaście, a
ostatnie przezeń wykonane polskie exlibrisy (dla Mi-
chała Radziwiłła) pochodzą z roku Wielkiej Rewolu-
cji Francuskiej. Wiernym klientem i propagatorem
sztuki Weisa był syn warszawskiego bankiera, a stu-
dent strasburskiego uniwersytetu, Wilhelm Ludwik
Tepper, który zjednał grafikowi zamówienia nie tyl-
ko od polskich, ale i od rosyjskich amatorów. Exli-
brisy rylca Weisa przeszły charakterystyczną dla
wziętego grafika ewolucję, nadążając zawsze za ar-
tystycznymi nowinkami. Formy rokokowe poczęły się
pod jego rylcem układać symetrycznie i płasko, na-
14 T. PRZYPKOWSKI, Dwa ex-librisy posłów na Sejm
Czteroletni i ich twórca [w:] Edwardowi Chwalewikowi w
hołdzie od przyjaciół i kolegów, Warszawa 1955, k. 102—108,
163—165, mszpis w Bibl. Ossolińskich nr 13345/11.

brały charakteru jasnego, harmonijnego i surowego,
kapryśne linie się wyprostowały, a figlarne ozdoby
przekształciły w klasyczny ornament.
Bo czas był wtedy przejściowy, zmienny —■ i za-
równo artysta, jak zamawiający reagowali na te prze-
miany. Zmieniały się więc mody i style. Ale przecież
nie na tym polegał przełomowy charakter owych lat
około 1789 r. Wielka fala ruchu umysłowego i poli-
tycznego rzuciła swój drobny refleks także na małą
kartkę książkowego znaku. Pewnie w 1785 r. Weis
wykonał exlibris na energicznie wówczas gromadzo-
ny księgozbiór jednego z najwybitniejszych poetów
polskiego Oświecenia, wielbiciela Woltera i Rousseau,
Tomasza Kajetana Węgierskiego. Był on libertynem,
nie uznającym żadnych autorytetów, pisarzem posłu-
gującym się ostrym satyrycznym piórem, którym bo-
jował od młodego chłopca, narażając się po kolei
wszystkim. Polskę opuścił na zawsze, gdy miał 23 la-
ta. Przebywał we Włoszech, Francji i USA; w r. 1784
widzimy go w Anglii, następnie wraca na kontynent.
Zmarł w 1787 r. w Marsylii. Pozostawił znaczny ma-
jątek; testamentem polecił swą bibliotekę wystawić
na licytację w Paryżu.
Exlibris sztychował mu Weis, ale niespełna 30-let-
ni Węgierski wyraźnie prowadził mu rękę. Miejsce
centralne zajął duży rodowy herb Wieniawa, który
we Francji, a już szczególnie w jej północno-wschod-
nich rejonach dobrze znano: pieczętował się nim bo-
wiem Stanisław Leszczyński (i jego córka, królowa
Francji). Udostojnił ją jeszcze Węgierski, każąc tar-
czę1 trzymać dwu koniom. Herb to rycerski, więc po-
lecił dodać i bitewne symbole — sztandary, szable,
armaty. Siebie nazwał hrabią de Węgry Węgierski,
choć się we wsi Węgry nie rodził, ani się z niej nie
pisał, a hrabią to już nie był nikt w jego rodzinie
(ale po 60 latach pojawił się w Anglii jakiś Karol
Węgierski, też podający się za hrabiego). Połóżmy to
na karb nieszkodliwych snobizmów, szczególnie buj-
nie pleniących się wśród emigrantów.
Wszystko więc byłoby jasne, gdyby nie dewiza,
którą sobie polecił na exlibrisie umieścić. W czasach
nadciągającej Rewolucji, Weis sztychował Węgier-
skiemu: CARA PATRIA, CARIOR LIBERTAS. W ja-
kim znaczeniu użyto tego słowa? Czy w tym, w ja-
kim je przyjął lud Paryża, dodając doń jeszcze rów-
ność i bratrstwo? Czy miało ono może znaczyć wol-
ność ducha, niezależność od autorytetów i przesądów?
A może po prostu znaczyło porzucenie ojczyzny, wol-
ny wybór własnego losu? Ale to równoczesne zalicza-
nie się — bezprawne przy tym, więc ze świadomego
wyboru —• do arystokracji rodowej, czy nie przypo-
minało owej „wolności szlacheckiej”, w imię której
zwalczano właśnie Oświecenie, reformy, Konstytucję
Trzeciego Maja? Nie znamy wypowiedzi ówczesnych
pisarza, które pozwoliłyby ten dylemat rozstrzygnąć.
Pozostaje więc wiele wykładni. Oto jeszcze jedna,
wcale niebłaha tajemnica, jaką kryje kartka exli-
brisu, która miała mówić własną, hermetyczną mo-
wą, przy jej pomocy prowadzić tajemny dialog mię-
dzy oświeconym bibliofilem i jego ukochanymi książ-
kami.
15 T. PRZYPKOWSKI, Jan Marcin Weis rytownik sztras-
burski XVIII w. i jego prace dla Polaków, „Sprawozd.
PAU”, t. L, 1949, nr 10, s. 563—566. Zob. też M. MOEDER,
Les ex-libris alsaciens, Strasbourg 1931, s. 116 i passim.

307
 
Annotationen