Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Metadaten

Instytut Sztuki (Warschau) [Hrsg.]; Państwowy Instytut Sztuki (bis 1959) [Hrsg.]; Stowarzyszenie Historyków Sztuki [Hrsg.]
Biuletyn Historii Sztuki — 71.2009

DOI Heft:
Nr. 4
DOI Artikel:
Recenzje
DOI Artikel:
Niemiec, Dariusz; Szyma, Marcin: [Rezension von: Monika Bober, Architektura przedromańska i romańska w Krakowie]
DOI Seite / Zitierlink: 
https://doi.org/10.11588/diglit.35030#0605

DWork-Logo
Überblick
loading ...
Faksimile
0.5
1 cm
facsimile
Vollansicht
OCR-Volltext
RECENZJA

595

długiego trwania tej techniki, powinna to jednak
uczynić po rozważeniu argumentów „za" i „prze-
ciw". Podobnie rzecz się ma z wyróżnieniem warsz-
tatów budowlanych działających na omawianym te-
renie. Postawiona swego czasu przez Zbigniewa
Pianowskiego teza o działainości zespołu, który
ukończył katedrę Hermanowską, uporządkowała
obraz romańskiej architektury Krakowa. Nie znaczy
to, że koncepcja ta nie ma słabych stron, a tym bar-
dziej, że należy ją bezkrytycznie powielać. Lista
dzieł przypisanych wspomnianemu warsztatowi (ka-
tedra, obiekt nad Smoczą Jamą, wieża obronna w
północno-wschodniej części wzgórza wawelskiego
- tzw. stołp, kościoły św. Andrzeja, św. Wojciecha,
św. Jana, św. Mikołaja, św. Benedykta, zabudowania
klasztorne w Tyńcu, s. 179) jest już niebezpiecznie
długa, a w kolejce czekają następne, które łatwo
wyśledzić posługując się stanowiącym część pracy
Katń/ogiem zańyfłów. O ich istnieniu świadczy
wtórnie użyty budulec w murach kościoła Wszyst-
kich Świętych, refektarza dominikańskiego, zachod-
niego skrzydła klasztoru Franciszkanów. Do tego
doliczyć trzeba dzieła spoza Krakowa, jak choćby
przebadany ostatnio kościół w Ruszczy. Jak zinter-
pretować w tym świetle wzniesiony w technice typo-
wej dla omawianego warsztatu, ale nie wcześniej niż
w połowie XIII w., krakowski kościół św. Marii
Magdaleny? Czy uznanie jego tworzywa za wtórnie
użyte nie byłoby nadużyciem? A może technika kon-
strukcji murów, wprowadzona w katedrze i upo-
wszechniona przez budowniczych, którzy wyszli ze
wznoszącego ją warsztatu, utrzymała się w Krako-
wie aż po XIII stulecie? Technologiczna jednolitość
budulca może, ale nie musi dowodzić działalności
tego samego warsztatu - np. nie sądzi się, by blisko
setka praskich domów romańskich wzniesionych
z podobnej kostki i ciosu była wynikiem działalno-
ści jednego zespołu budowniczych. Warto przywo-
łać w tym miejscu przykład XIII-wiecznej architek-
tury Metzu, gdzie długa lista gotyckich gmachów
(od wielkich kościołów po domy) o podobnie opra-
cowanym budulcu skłaniała do uznania ich za dzieła
jednego warsztatu czy nawet jednego mistrza. Ostat-
nio przyjmuje sięjednak, że zjawisko ma swoje źró-
dło w masowej produkcji, od lat 40. do 80. XIII w.,
prefabrykatów w kamieniołomie w Jaumont, pro-

in sud-westlichen Teil des Wawels (Stan badań nad osad-
nictwem i umocnieniami średniowiecznymi w południo-
wo-zachodniej części Wawelu)", ópruwoz&mm Trcńc-
o/ogrczMg 57, 2005, s. 291-299.

dukcji uruchomionej w związku z budową nowej ka-
tedry w Metzu. Z prefabrykatów korzystały różne
warsztaty budowlane, kierowane przez rozmaitych
mistrzów*^. Przykład ten pokazuje jak szerokie
są możliwości interpretacji pozornie jednoznaczne-
go zjawiska; nie twierdzimy oczywiście, że w Kra-
kowie należy zastosować taki sam, jak w przypadku
badań nad architekturą Metzu, klucz interpretacyj-
ny.
Wracając do „Podsumowania" - brak w nim re-
fleksji na temat romańskiej architektury świeckiej
w Krakowie poza Wawelem. Czy cokolwiek o niej
wiadomo, gdzie szukać jej ewentualnych pozostało-
ści? Z „Podsumowania" nie dowiemy się też, czy
omówione w katalogu dzieła były jakoś przestrzen-
nie i funkcjonalnie powiązane (wyjątkiem, do pew-
nego stopnia, jest jedynie Wawel). Z tego punktu
widzenia recenzowana rozprawa omawia tylko po-
szczególne krakowskie budowle, ale już nie archi-
tekturę Krakowa.
Bodaj największym mankamentem tak WAo/ogn
zańyfAńw, jak i jest przestrzegana
przez Autorkę z żelazną konsekwencją zasada nie-
ujawniania własnego zdania na temat, który omawia.
Nawet tam, gdzie wymowa podawanych informacji
jest, wydawałoby się, jednoznaczna, brak konkluzji,
co może dezorientować czytelnika. Nie sądzimy, by
Autorka książki nie miała własnego zdania o cyto-
wanych opiniach, wydaje się raczej, że zabrakło jej
śmiałości, abyje ujawnić. Usprawiedliwiając jątrze-
ba wyraźnie stwierdzić, że zadanie, którego podjęła
się było nadzwyczaj trudne. Stanęła wobec niezwy-
kle wymagającego tematu, lawinowo rosnącej lite-
ratury (wciąganej do bibliografii, ale nie zawsze
w pełni wykorzystywanej, zapewne z braku czasu),
wreszcie nieuchronnych porównań do znakomitej
rozprawy Radwańskiego. Z drugiej strony właśnie
doniosłość tematu sprawia, że nowa próba zmierze-
nia się z nim, niezależnie od swoich usterek, jest już
z definicji wydarzeniem, którego nie wolno przemil-
czeć. Mamy nadzieję, że powyższa, miejscami suro-
wa ocena dzieła naszej Koleżanki, nie odstraszy jej
od kontynuowania tak frapujących badań, lecz prze-
ciwnie, zachęci do krytycznej lektury opublikowa-
nych tekstów - nie wyłączając tych nielicznych,
które ogłosili niżej podpisani.

Christoph BRACHMANN, "Archbishop Chrodegang
(742-66) and the Thirteenth-Century Family of Churches
at Metz", ZoMr/M/ o/" łJhrńMrg- CoMrLnńń
/fMPńńay 63, 2000, s. 24-58.
 
Annotationen