Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Metadaten

Instytut Sztuki (Warschau) [Hrsg.]; Państwowy Instytut Sztuki (bis 1959) [Hrsg.]; Stowarzyszenie Historyków Sztuki [Hrsg.]
Biuletyn Historii Sztuki — 77.2015

DOI Heft:
Nr. 3
DOI Artikel:
Artykuły
DOI Artikel:
Kwiatkowski, Marek: Na temat rezydencji przy ul. Aleksandria w Warszawie
DOI Seite / Zitierlink:
https://doi.org/10.11588/diglit.71007#0512

DWork-Logo
Überblick
Faksimile
0.5
1 cm
facsimile
Vollansicht
OCR-Volltext
502

Marek Kwiatkowski

niezwykłej umiejętności tworzenia coraz to nowych ujęć przy stosowaniu tych samych
elementów. Liczba rysunków w sumie szesnastu, prezentująca dziewięć koncepcji, bynaj-
mniej nie szkiców, lecz dopracowanych w szczegółach, ilustruje proces konkretyzowania
się, krok po kroku, pomysłu, a zarazem wyjątkowość działania w jednym określonym
temacie. Żaden ze współczesnych architektów nie może wykazać się podobnym dorob-
kiem. Pałac przy ul. Aleksandria zarówno w kreowaniu, jak i realizacji uznać można za
zjawisko szczególne. Wprawdzie odnajdujemy tu formy propagowane przez wzory fran-
cuskie (J.H. Mansard, J.F. Blondel, J.B. Bullet de Champlain), to jednak zastosowanie ich
na gruncie warszawskim, a właściwie na terenie Polski, było pionierskie. Oryginalna in-
terpretacja tych przykładów w kompozycji pałacu przy ul. Aleksandria była efektowna.
Odnosi się to również do wprowadzonych w projekcie palladiańskich galerii kolumnowych,
łączących korpus główny z oficynami, czy w innej wersji ukośnego ustawienia pomieszczeń
(F. Juvarra). Zug realizował pałac w okresie wznoszenia przez siebie kościoła ewangelicko-
augsburskiego. Obydwa obiekty stanowią apogeum jego twórczości. Wybudowany pałac to
również ważne osiągnięcie w rozwoju architektury polskiej, poprzedzające wzniesienie
Królikarni (1782) i prace w Łazienkach (1784-1788). Mimo to, tak znaczące dzieło klasy-
cyzmu polskiego w dotychczasowych opracowaniach tego okresu jakby nie istniało.
Uprzednio, pod wrażeniem rozmachu i oryginalności zaprezentowanej architektury
w projekcie tzw. Belwederu, powtórzyłem obiegowe przypuszczenie, że przeznaczony
był dla Stanisława Augusta. Jednak sugestia ta nie odpowiada prawdzie, gdyż król miał do
dyspozycji architektów - Dominika Merliniego i Jana Chrystiana Kamsetzera. W rachubę
nie mógł tu wchodzić również inny zamawiający w stolicy, który by gwarantował tak
kosztowną realizację. Powstaniu projektu musiało towarzyszyć zdecydowanie posiadania
jeszcze wspanialszej rezydencji, którą zniszczył pożar w 1787 r. Impuls przekory, ambicji
czy autentycznego przywiązania do swej wartości zdecydowały zatem o woli wskrzesze-
nia. W odstępie dwunastu lat Karolina przeżyła dwa pożary - nie znamy jej portretu, może
spłonął w pożarach. Projektowany po katastrofie nowy pałac, wprawdzie pozbawiony sce-
ny teatralnej, wyposażony jednak został w obszerną salę jadalną, mającą po bokach amfi-
teatralnie ustawione siedzenia, służące widzom do podziwiania występów. W jednym
z projektów front budowli zakrywa dwukondygnacyjna galeria kolumnowa wypchnięta
do przodu i mająca rzut przypominający spłaszczone półkole. W wersji drugiej, przed
fasadą, na szerokości ryzalitu znajduje się piętrowa galeria kolumnowa, przechodząca
w ćwierćkoliste skrzydła obejmujące dziedziniec, zamknięta portykami z attykami.
Nabrzmiała sytuacja polityczna kraju, poczucie klęski i wyczerpanie się środków ma-
terialnych spowodowały zapewne, że żaden z nowych projektów nie doczekał się nawet
rozpoczęcia realizacji. Karolina z mężem opuścili Warszawę.
Izabella Czartoryska, Elżbieta Lubomirska i Helena Radziwiłłowa przetrwały w pa-
mięci historyków, dzięki swym posiadłościom i nieustannej działalności w kraju, choć
żadna z nich nie zbudowała w Warszawie tak okazałego pałacu jak Gozdzka. Karolina
o niespokojnej naturze, uległa, zwłaszcza później, mężowi. Karol także odczuwający po-
trzebę ciągłych zmian, był żądny przygód, co prowadziło go do zaciągania się w wojsko-
wą służbę obcych państw. W środowiskach Polaków zagranicą (w Paryżu) wyrobiła sobie
opinie patriotki republikanki. Zmarła w swych dobrach w Tynnej na Podolu w roku 1804.
W Warszawie o niej zapomniano.
Pozostającą jeszcze przez pół wieku ruinę pałacu związano z nazwiskiem jej drugiego
męża, które dało w warszawskiej gwarze nazwę Dynasów. Od roku 1891 miejsce to nale-
żało do ośrodka sportowego, z basenem wodnym - pozostałością po ogrodzie Gozdzkiej.
 
Annotationen