Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Metadaten

Rocznik Historii Sztuki — 17.1988

DOI Artikel:
Chrzanowski, Tadeusz: Jerzy Z. Łoziński a "Katalog zabytków sztuki w Polsce"
DOI Seite / Zitierlink: 
https://doi.org/10.11588/diglit.14540#0016

DWork-Logo
Überblick
loading ...
Faksimile
0.5
1 cm
facsimile
Vollansicht
OCR-Volltext
12

TADEUSZ CHRZANOWSKI

przecież studia na Politechnice, ma też szczególnie ulubione obszary przeszłości — epokę renesansu
i manieryzmu, ale żadna epoka nie stawia przed nim niepokonanych barier. Z architekturą sprzęga
się ponadto rzeźba, nie tylko monumentalna. Po prostu — jest w swym zakresie nie tylko kompetentny,
jest także... niezastąpiony.

Niekiedy zżymaliśmy się, gdy otrzymując teksty sprawdzone przez redakcję naczelną, znajdowaliśmy
w nich „glątwę" wężyków zmieniających szyk zdań lub „fiorituri" interpunkcyjne (i muszę tu jedną
fałszywą informację sprostować: nieprawdą jest bowiem, że Jerzy „kocha przecinki", prawdą jest
natomiast, że kocha średniki). Parokrotnie mu nawet zarzucałem, że tą mrówczą pracą rozleniwia
„redaktorów wojewódzkich", którzy coraz mniej zaczynają dbać o styl, spokojni, że i tak szef nie
przepuści ich niezdarności i potknięć. Równocześnie muszę przyznać, że w co najmniej 90% swych
uwag (zarówno merytorycznych, jak i stylistycznych) miał rację. I jeszcze jedna cecha, w moim
przekonaniu niezwykle ważna: kompetencję łączy Jerzy z taktem i umiejętnością dyskusji. W ciągu
trzydziestu dwóch lat współpracy nie było między nami nie tylko konfliktów, ale i drobnych
zadrażnień, co wcale nie jest zasługą mego własnego charakteru, niezupełnie anielskiego, co poświadczyć
może drugi mój odwieczny współpracownik na niwie Katalogu — Marian Kornecki. I zanim przejdę do
omawiania już tylko tego niezwykłego wydawnictwa, jeszcze jedna uwaga generalna. Otóż me pierwsze
wrażenie, że dla Jerzego istnieje tylko krąg „uczonych xiąg", też nie jest prawdą: ma on szerokie
oczytanie i głęboką kulturę literacką, lubi film i teatr, posiada doskonałe poczucie humoru.

Wkład naszego Jubilata w dzieło Katalogu zabytków sztuki w Polsce jest po prostu nieobliczalny.
Do statystyki podanej przez Białostockiego dorzucę tylko następującą liczbę : do chwili obecnej wydano
ponad 160 zeszytów (z których wiele ma objętość sporych tomów), a dalsze są w druku. Sam
pomysł zainicjowania takiego wydawnictwa, mierzonego na realne możliwości kadrowe i wydawnicze,
wyszedł od prof. Jerzego Szabłowskiego, który — to też nie przypadek — był właśnie nauczycielem
Łozińskiego w okresie jego krakowskich studiów. Pamiętam, jak profesor tłumaczył nam — jeszcze
studentom: „to będzie taki polski Dehio, taka książka telefoniczna zabytków". Zamiary były piękne:
w ciągu kilku lat miały się ukazać zeszyty powiatowe i tomy wojewódzkie Katalogu dla obszaru
całego kraju. Prof. Szabłowski rzeczywiście stosunkowo szybko zebrał materiały i zredagował tom I:
Województwo krakowskie, ale potem, z powodu różnych niedostatków (fachowców, pieniędzy, poligrafii),
tempo znacznie zmalało i już po tych kilku latach stało się jasne, że Katalog trzeba będzie
wydawać przez szereg dziesięcioleci. Do dziś objął on mniej więcej 65% kraju, ale zarazem pierwsze
tomy nie tylko są dawno wyczerpane, ale i po części zdezaktualizowane.

Tom II: Województwo łódzkie i tom III: Województwo kieleckie Jerzy z Barbarą redagowali
wspólnie. Następne tomy opracowywane były przez inne zespoły, Łozińscy pełnili przy nich rolę
redaktorów naczelnych. A w ciągu tych lat kształt merytoryczny (bo format i szata graficzna
pozostały w gruncie rzeczy te same) przechodził charakterystyczne przemiany, doskonalił się, dopełniał.
Od spisu zmierzał coraz wyraźniej do opisu i w pewnym momencie ten w założeniu „polski
Dehio" przeistoczył się niemal w inwentarz. Niejednokrotnie boleliśmy, wspólnie z Jerzym, na brak
pełniejszego wyboru pomiarów, na brak informacji o wymiarach obiektów i pełnych tekstów napisów,
ale w gruncie rzeczy poza tymi elementami Katalog w obecnej formie mało co różni się od
współcześnie wydawanych inwentarzy w krajach europejskich, a niektóre zdecydowanie przewyższa
zasobem informacji i ilością ilustracji. Tamte właściwie górują nad Katalogiem jedynie większym
formatem, no i jakością druku i reprodukcji.

Łoziński rok po roku doskonalił serię. Przede wszystkim nastąpiło zburzenie bezzasadnej bariery
stu lat, która miała kwalifikować dzieło architektury czy sztuk plastycznych jako „zabytek". Do
Katalogu szeroką falą wtargnęły historyzm i eklektyzm, secesja i najnowsze kierunki. Poszerzona
została znacznie informacja historyczna, pogłębiono informacje ikonograficzne. Łoziński ma swoje
fobie: niechętnie widzi zabytki kultury materialnej, pomstuje na wiatraki i młyny wodne, ale
w końcu zgadza się z autorami, którzy takowe lansują. Chciałbym się w tym miejscu pochwalić
inicjatywą podjętą wspólnie z Korneckim, by poszczególne zeszyty poprzedzać wstępami, które
amplifikowałyby wiadomości historyczne dotyczące całego omawianego obszaru i zawierały charakte-
rystykę zachowanych tu zabytków, Łoziński tę inicjatywę podjął i poparł, dzięki czemu obecne
zeszyty Katalogu to już nie tylko rejestracja, ale także pierwsze próby interpretacji.

Koncepcja układu Katalogu zabytków opierała się na administracyjnej strukturze państwa: tomy
 
Annotationen