Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Metadaten

Instytut Sztuki (Warschau) [Hrsg.]; Państwowy Instytut Sztuki (bis 1959) [Hrsg.]; Stowarzyszenie Historyków Sztuki [Hrsg.]
Biuletyn Historii Sztuki — 28.1966

DOI Heft:
Nr. 2
DOI Artikel:
Lorentz, Stanisław: Wspomnienie o Prof. Zygmuncie Batowskim i pierwszym Seminarium Historii Sztuki Uniwersytetu Warszawskiego
DOI Artikel:
Tatarkiewicz, Władysław: Wspomnienie o Zygmuncie Batowskim
DOI Seite / Zitierlink: 
https://doi.org/10.11588/diglit.47789#0123

DWork-Logo
Überblick
loading ...
Faksimile
0.5
1 cm
facsimile
Vollansicht
OCR-Volltext
WSPOMNIENIE O PROF. ZYGMUNCIE BATOWSKIM

Jako gorliwy uczeń prof. Batowskiego zacząłem ją od
studiów archiwalnych.
Na jesieni 1922 r. czytałem na Seminarium pierw-
szą część pracy doktorskiej. Na zebranie zaprosił prof.
Batowski przebywającego wówczas w Warszawie dra
Tadeusza Mańkowskiego ze Lwowa, który rozpoczął
już właśnie systematyczne badania nad sztuką lwo-
wską i sztuką okresu klasycyzmu.
Na wiosnę 1923 r. została przyjęta moja praca
doktorska, a dn. 25 czerwca zdałem dwugodzinny
egzamin z historii sztuki i filologii polskiej. Dopiero
w rok później złożyłem egzamin z filozofii i dnia
24 czerwca 1924 r. byłem promowany w wielkiej
auli Uniwersytetu Warszawskiego na doktora filozofii.

iDo r. 19'26 byłem starszym asystentem Seminarium
Historii Sztuki, a w ostatnich latach przed wojną
prowadziłem zlecone ćwiczenia z konserwacji zabyt-
ków i muzealnictwa. W okresie okupacji po habili-
tacji na tajnym Uniwersytecie Warszawskim zosta-
łem wysunięty przez prof. Batowskiego jako jego na-
stępca na Katedrze. Gdy po wojnie objąłem Katedrę
po prof. Batowskim na Uniwersytecie Warszawskim,
nawiązałem w wielu dziedzinach do programu, zaini-
cjowanego w dawniejszych latach. W mym Semina-
rium Magisterskim i w Seminarium Doktorskim nie-
jedna praca podejmuje tematy z dziejów Warszawy
i z dziejów Wieku Oświecenia w Polsce, które zostały
sformułowane przed 40 przeszło laty na Seminarium
prof. Zygmunta Batowskiego.

WŁADYSŁAW TATARKIEWICZ

WSPOMNIENIE O ZYGMUNCIE BATOWSKIM

W r. 1910 Zygmunt Batowski był urzędnikiem Bi-
blioteki Uniwersyteckiej we Lwowie; skończył był
właśnie Norblina, ale go jeszcze nie ogłosił; miał lat
34, był dokładnie „w połowie drogi swego życia”:
w tym roku zaczynają się moje o nim wspomnienia.
Jeszcze tylko małe grono wiedziało o tym, że zjawił
się znakomity historyk sztuki. Jadąc wówczas do
Lwowa, nie znałem jeszcze jego nazwiska:, skierował
mnie do niego dopiero Bołoz Antoniewicz, poradził
bym się z nim poznał.
Odszukałem go w Bibliotece. Mam go jeszcze przed
oczami takiego jakiego poznałem wówczas: zewnętrz-
nie niewiele różnił się od tego, któregośmy znali póź-
niej. Dając mi potem fotografię z tamtych lat, napi-
sał na niej: „Ule ego qui fuerim”, nosił wtedy jeszcze
krótką brodę i binokle, ale naprawdę to była ta sama
harmonijnie zbudowana twarz, to samo mądre i łagod-
ne spojrzenie. A tak samo było wewnętrznie: był
człowiekiem o nadzwyczaj mało zmiennym usposobie-
niu.
Można się było obawiać, że nie znajdziemy wspól-
nego języka: on zajmował się historią sztuki, ja zaś
filozofią,, a tylko ubocznie sztuką; miał za sobą studia
w kraju, ja zagranicą; był o sporo lat starszy; pra-
cował nad dziejami sztuki polskiej, o której wiedzia-
łem bardzo mało. Jednakże wspólny język znalazł się:
był to jego język. Ten człowiek łagodny, cichy, usu-
wający się na drugi plan, miał jednak w sobie coś
zniewalającego; kto z nim obcował dostosowywał się
chcąc czy nie chcąc czy nawet nie wiedząc o tym do
jego języka, tempa, punktu widzenia. Jak to było
szczególną jego zdolnością, nie przekonując i nie na-
mawiając, namówił mnie prędko i przekonał by za-
poznać się z historią sztuki polskiej i pracować nad
nią. I podczas paromiesięcznego pobytu we Lwowie
chodziłem nie tylko na seminaria Twardowskiego, dla
których właściwie przyjechałem, ale też zacząłem cho-
dzić do biblioteki i gabinetu rycin, po raz pierwszy
zobaczyłem Rastawieckiego i „Sprawozdania Komisji
Historii Sztuki”. Batowski, zajęty biblioteką, był

w luźnym tylko kontakcie z Uniwersytetem, z młod-
szym pokoleniem się nie stykał, byłem bodaj pierw-
szym młodszym kolegą, z którym się zbliżył, którym
chciał pokierować i — pokierował. A okazał się kierow-
nikiem idealnym: nie pouczał, nie wykładał, a tylko
pokazywał, zachęcał, podsuwał tematy. A powraca-
liśmy do tych tematów często czy w Bibliotece Uni-
wersyteckiej, czy u Baworowskich, gdzie również
pracował, czy w jego mieszkaniu na ulicy św. Zofii.
W następnym roku ukazał się Norblin. Pod wraże-
niem książki warszawskie Towarzystwo Zachęty
Sztuk Pięknych zorganizowało wystawę prac Norbli-
na i zwróciło się do Batowskiego o napisanie katalo-
gu. Zgodził się i przyjechał do Warszawy: był to
pierwszy, dość krótki jego tu pobyt. Nie lubił opusz-
czać domu, niechętnie podróżował, a ze Lwowa do
Warszawy była to podróż zagranicę.
W następnych latach powstała we Lwowie wśród
historyków sztuki myśl napisania wspólnymi siłami
historii polskiego malarstwa: stroną wydawniczą za-
jął się Tadeusz Pini, malarstwo średniowieczne miał
opracować Władysław Podlacha, a nowożytne po Sta-
nisława Augusta — Batowski. Obmyślił zaś, że trze-
cią, końcową część, wiek XIX ja napiszę. W maju
1914 r. przyjechałem do Lwowa na narady redakcyj-
ne. Batowski mieszkał wówczas w nowym, ładnym
mieszkaniu na Fredry, w pobliżu Akademickiej, Uni-
wersytetu,, Biblioteki. Tam też odbywały się narady.
Brał w nich udział także Tadeusz Mańkowski. Batow-
ski lubił by jego przyjaciele przyjaźnili się między
sobą — i tak się rzeczywiście stało. Jakież to były
przyjemne te tygodnie w zgranym, miłym gronie
lwowskich historyków: w dzień chodziliśmy do Gabi-
netu Rycin, do zbiorów Pawlikowskich, wieczorami na
Cytadelną, do tego muzeum jakim było mieszkanie
pani Heleny Dąbczańskiej, wielkiej zbieraczki dzieł
sztuki.
Realizacja wspólnego projektu zaczęła się szybko,
niebawem ukazały się pierwsze zeszyty z tekstem Pod-
lachy. Ale po paru miesiącach wybuchła wojna

113
 
Annotationen