ZDZISŁAW ŻYGULSKI (JUN.)
ODPOWIEDŹ W KWESTII „L1SOWCZYKA”
Dzięki uprzejmości Redakcji Biuletynu mogłem
zaznajomić się dostatecznie wcześnie z polemicznym
artykułem p. Mieczysława Paszkiewicza i przygoto-
wać obronę ważniejszych swoich pozycji.
Rozprawa o Lisowczyku, którą napisałem w r. 1963
pod wrażeniem autopsji obrazu i lektury jego naj-
obszerniejszej monografii pióra Juliusza Helda, wy-
wołała szeroki oddźwięk, stając się przedmiotem bez-
pośredniej wymiany poglądów w czasie jej referowa-
nia w kilku polskich towarzystwach naukowych oraz
dość licznej korespondencji krajowej i zagranicznej,
a także, jak śmiem sądzić, przyczyniła się do. po-
wstania kolejnego studium o obrazie, Jana Biało-
stockiego, pt. Eques Polonus Rembrandta, referowa-
nego w r. 1967.
Pozytywnym rezultatem mojej rozprawy, przyję-
tym przez większość dyskutujących, było uznanie pol-
skości Rembrandtowskiego jeźdźca. Przypominam, że
Held w tytule swej pracy słowo „polski” rzeczywiście
ujął w cudzysłów i starał się wszelkimi sposobami
dowieść, że z Polską jeździec ten niewiele ma wspól-
nego. W ciągu kilku lat dalszych studiów w zakresie
militariów w. XVII zebrałem sporo argumentów prze-
mawiających za tezą wyłożoną w rozprawie, do-
strzegłem też w jej tekście różne niedociągnięcia i po
prostu pomyłki. Jest to normalne zjawisko w każdej
dziedzinie badań, szczególnie w zakresie nauk histo-
rycznych.
Głos p. Mieczysława Paszkiewicza z Londynu
przyjmuję z zadowoleniem jako dalszy dowód od-
działywania mej pracy. Jestem przede wszystkim
winny p. Paszkiewiczowi przeproszenie za niedopa-
trzenie korektorskie i pozostawienie w tekście roz-
prawy jego nazwiska w formie przekręconej.
Słuszna jest uwaga p. Paszkiewicza dotycząca ilu-
stracji nr 11 umieszczonej na s. 93 w rozprawie. Istot-
nie jest to akwaforta Saint Nona według della Belli,
a nie własnoręczne dzieło tego ostatniego. Tę akwa-
fortę wybrałem do reprodukcji uwiedziony zaletami
jej wyrazistości (większej niż w oryginale), pokazałem
ją we fragmencie, aby uwagę czytelnika skoncentro-
wać na jeźdźcu •— należało to oczywiście zaznaczyć
w podpisie. Nie trzeba jednak wyciągać pochopnego
wniosku, że określenie pozycji polskiego koncerza (lub
ciężkiej szabli) raz pod lewym, to znów pod prawym
kolanem wynika z tej właśnie lub podobnej pomyłki
z rycinami.
Kilka istotnych spraw, które zajęły p. Paszkie-
wicza, dotyczy ściśle historii polskiego uzbrojenia.
Obecnie w Polsce działają dwa ośrodki badań nad
dawnym uzbrojeniem (nie licząc kilku pomniejszych):
ośrodek warszawski skoncentrowany w Muzeum-Woj-
ska Polskiego oraz ośrodek krakowski w Muzeum Na-
rodowym w Krakowie i Stowarzyszeniu Miłośników
Dawnej Broni i Barwy (które to towarzystwo skupia
zainteresowanych z całej Polski, a nawet członków
zagranicznych). Trzeba wyjaśnić, że oba ośrodki pra-
cują niezależnie od siebie, nie uzgadniają swych pro-
gramów i metod badawczych. Ma to zarówno dobre
jak i złe strony. Niewątpliwie dobrą stroną tej sy-
tuacji jest współzawodnictwo obu ośrodków, nieza-
leżność sądów, wzajemny krytycyzm i weryfikowanie
wyników. Rezultatem długoletnich wysiłków ośrodka
warszawskiego jest wydany w bieżącym roku Kata-
log zbiorów Muzeum Wojska Polskiego, w. XVII,
opracowany przez Zofię Stefańską. Jest to katalog
pod wieloma względami wzorowy i stanowi bez wąt-
pienia wyraz naszej obecnej wiedzy o uzbrojeniu
polskim w w. XVII. W różnych kwestiach poglądy
badaczy krakowskich (do których należy piszący te
słowa), mogą być inne, ale w tym punktach, w któ-
rych się zgadzają, mają walor wielkiego prawdo-
podobieństwa jako osiągnięcie na podstawie nieco
odmiennego materiału i odmiennymi metodami ba-
dań. A tak właśnie jest m. in. z dwiema kwestiami
poruszonymi przez p. Paszkiewicza: sprawą sposobu
noszenia koncerza i sprawą znaczenia tzw. nadziaka.
W cytowanym katalogu na s. 35 i 36 czytamy:
„Na przełomie XVI i XVII w. koncerz polski nie był
bronią noszoną przez człowieka, lecz stanowił część
związaną ściśle z osiodłaniem konia... Charaktery-
stycznym szczegółem jest fakt, że koncerz przytra-
czany był do siodła czasem pod lewym, a czasem pod
prawym kolanem jeźdźca”. Nieco dalej, na s. 44 i 45,
pod hasłem „obuszki, młotki, nadziaki”, znajdujemy
określenia tych przedmiotów co do etymologii, budo-
wy i funkcji oraz następującą informację: „Nadziaki
i czekany, oprócz charakteru bojowego lub codzien-
nego użytku, stanowiły w Polsce również oznakę stop-
nia wojskowego. O ile buława była zasadniczo atry-
butem hetmana, a buzdygan rotmistrza, o tyle na-
dziak właściwy był porucznikom jazdy polskiego
autoramentu. W takim wypadku oczywiście, nie za-
tracając swego charakteru bojowego, różnił się on
elegancją wykonania”.
227
ODPOWIEDŹ W KWESTII „L1SOWCZYKA”
Dzięki uprzejmości Redakcji Biuletynu mogłem
zaznajomić się dostatecznie wcześnie z polemicznym
artykułem p. Mieczysława Paszkiewicza i przygoto-
wać obronę ważniejszych swoich pozycji.
Rozprawa o Lisowczyku, którą napisałem w r. 1963
pod wrażeniem autopsji obrazu i lektury jego naj-
obszerniejszej monografii pióra Juliusza Helda, wy-
wołała szeroki oddźwięk, stając się przedmiotem bez-
pośredniej wymiany poglądów w czasie jej referowa-
nia w kilku polskich towarzystwach naukowych oraz
dość licznej korespondencji krajowej i zagranicznej,
a także, jak śmiem sądzić, przyczyniła się do. po-
wstania kolejnego studium o obrazie, Jana Biało-
stockiego, pt. Eques Polonus Rembrandta, referowa-
nego w r. 1967.
Pozytywnym rezultatem mojej rozprawy, przyję-
tym przez większość dyskutujących, było uznanie pol-
skości Rembrandtowskiego jeźdźca. Przypominam, że
Held w tytule swej pracy słowo „polski” rzeczywiście
ujął w cudzysłów i starał się wszelkimi sposobami
dowieść, że z Polską jeździec ten niewiele ma wspól-
nego. W ciągu kilku lat dalszych studiów w zakresie
militariów w. XVII zebrałem sporo argumentów prze-
mawiających za tezą wyłożoną w rozprawie, do-
strzegłem też w jej tekście różne niedociągnięcia i po
prostu pomyłki. Jest to normalne zjawisko w każdej
dziedzinie badań, szczególnie w zakresie nauk histo-
rycznych.
Głos p. Mieczysława Paszkiewicza z Londynu
przyjmuję z zadowoleniem jako dalszy dowód od-
działywania mej pracy. Jestem przede wszystkim
winny p. Paszkiewiczowi przeproszenie za niedopa-
trzenie korektorskie i pozostawienie w tekście roz-
prawy jego nazwiska w formie przekręconej.
Słuszna jest uwaga p. Paszkiewicza dotycząca ilu-
stracji nr 11 umieszczonej na s. 93 w rozprawie. Istot-
nie jest to akwaforta Saint Nona według della Belli,
a nie własnoręczne dzieło tego ostatniego. Tę akwa-
fortę wybrałem do reprodukcji uwiedziony zaletami
jej wyrazistości (większej niż w oryginale), pokazałem
ją we fragmencie, aby uwagę czytelnika skoncentro-
wać na jeźdźcu •— należało to oczywiście zaznaczyć
w podpisie. Nie trzeba jednak wyciągać pochopnego
wniosku, że określenie pozycji polskiego koncerza (lub
ciężkiej szabli) raz pod lewym, to znów pod prawym
kolanem wynika z tej właśnie lub podobnej pomyłki
z rycinami.
Kilka istotnych spraw, które zajęły p. Paszkie-
wicza, dotyczy ściśle historii polskiego uzbrojenia.
Obecnie w Polsce działają dwa ośrodki badań nad
dawnym uzbrojeniem (nie licząc kilku pomniejszych):
ośrodek warszawski skoncentrowany w Muzeum-Woj-
ska Polskiego oraz ośrodek krakowski w Muzeum Na-
rodowym w Krakowie i Stowarzyszeniu Miłośników
Dawnej Broni i Barwy (które to towarzystwo skupia
zainteresowanych z całej Polski, a nawet członków
zagranicznych). Trzeba wyjaśnić, że oba ośrodki pra-
cują niezależnie od siebie, nie uzgadniają swych pro-
gramów i metod badawczych. Ma to zarówno dobre
jak i złe strony. Niewątpliwie dobrą stroną tej sy-
tuacji jest współzawodnictwo obu ośrodków, nieza-
leżność sądów, wzajemny krytycyzm i weryfikowanie
wyników. Rezultatem długoletnich wysiłków ośrodka
warszawskiego jest wydany w bieżącym roku Kata-
log zbiorów Muzeum Wojska Polskiego, w. XVII,
opracowany przez Zofię Stefańską. Jest to katalog
pod wieloma względami wzorowy i stanowi bez wąt-
pienia wyraz naszej obecnej wiedzy o uzbrojeniu
polskim w w. XVII. W różnych kwestiach poglądy
badaczy krakowskich (do których należy piszący te
słowa), mogą być inne, ale w tym punktach, w któ-
rych się zgadzają, mają walor wielkiego prawdo-
podobieństwa jako osiągnięcie na podstawie nieco
odmiennego materiału i odmiennymi metodami ba-
dań. A tak właśnie jest m. in. z dwiema kwestiami
poruszonymi przez p. Paszkiewicza: sprawą sposobu
noszenia koncerza i sprawą znaczenia tzw. nadziaka.
W cytowanym katalogu na s. 35 i 36 czytamy:
„Na przełomie XVI i XVII w. koncerz polski nie był
bronią noszoną przez człowieka, lecz stanowił część
związaną ściśle z osiodłaniem konia... Charaktery-
stycznym szczegółem jest fakt, że koncerz przytra-
czany był do siodła czasem pod lewym, a czasem pod
prawym kolanem jeźdźca”. Nieco dalej, na s. 44 i 45,
pod hasłem „obuszki, młotki, nadziaki”, znajdujemy
określenia tych przedmiotów co do etymologii, budo-
wy i funkcji oraz następującą informację: „Nadziaki
i czekany, oprócz charakteru bojowego lub codzien-
nego użytku, stanowiły w Polsce również oznakę stop-
nia wojskowego. O ile buława była zasadniczo atry-
butem hetmana, a buzdygan rotmistrza, o tyle na-
dziak właściwy był porucznikom jazdy polskiego
autoramentu. W takim wypadku oczywiście, nie za-
tracając swego charakteru bojowego, różnił się on
elegancją wykonania”.
227