Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Metadaten

Instytut Sztuki (Warschau) [Hrsg.]; Państwowy Instytut Sztuki (bis 1959) [Hrsg.]; Stowarzyszenie Historyków Sztuki [Hrsg.]
Biuletyn Historii Sztuki — 63.2001

DOI Artikel:
Artykuły i komunikaty
DOI Artikel:
Faryna-Paszkiewicz, Hanna: Ogrody w dwudziestoleciu międzywojennym: zmierzch wielkiej tradycji
DOI Seite / Zitierlink: 
https://doi.org/10.11588/diglit.49351#0385

DWork-Logo
Überblick
loading ...
Faksimile
0.5
1 cm
facsimile
Vollansicht
OCR-Volltext
377

HANNA FARYNA-PASZKIEWICZ
Warszawa, Instytut Sztuki PAN
Ogrody w dwudziestoleciu międzywojennym.
Zmierzch wielkiej tradycji

Ogród to przedłużenie mieszkania. Ta prosta zasada stosowana była konsekwentnie
w ciągu wielu wieków. XIX stulecie zapomniało o niej zupełnie, jak zapomniało
o istotnym sensie samego mieszkania. Pomieszano pojęcia ogrodu mieszkalnego
i monumentalnego. Usiłowano na kilkunastu metrach kwadratowych zimitować Wersal
- pisała w 1935 roku Zofia Dziewulska1, mówiąc dalej o śmiesznych, napuszonych
planach małych ogródków z zupełnie zatraconą skalą, o krzewach i kwiatach brutalnie
wtłoczonych w banalny ornament, o lukrowanych torcikach z kwiatów i zabójczej
symetrii kompozycji czy fałszywej reprezentacyjności, która cechowała też ówczesne
mieszkania. I dalej, zgodnie z prawem krytykowania i odrzucania epoki poprzedniej
i z zasadami maksymalnie uporządkowanej przestrzeni - był wszak rok 1935 - pisała:
Dziś nie chcemy reprezentacyjności. Chcemy po prostu otworzyć drzwi, przestąpić próg
pokoju i znaleźć się wśród roślin i pod gołym niebem. Chcemy, żeby tam było cicho i żeby
pachniało świeżością2. O ile więc Le Nótre przenosił niejako pokoje pałacu do ogrodu,
tworząc wyłożone kobiercami kameralne letnie ogrody, o tyle skromne ambicje pierw-
szych dekad XX wieku realizowano poprzez niwelację progu między własnym pokojem
a własnym ogrodem. Wspomniana autorka sugerowała tylko, że ogród winien być jeszcze
jednym pokojem, pozbawionym dachu, lecz równie zacisznym jak kąt przy kominku,
gdzie od kwietnia do października me potrzeba mieć dachu nad głową, by czuć się jak
w domu. Ten wyimaginowany, lecz całkiem realny ogród nie musiał być duży. Odpowied-
ni projekt może stworzyć wrażenie swobodnego oddechu nawet na niewielkiej przestrze-
ni. Zofia Dziewulska przytaczała przykład Aleksandra Dumasa, który często chwalił się
niewielkim ogródkiem, przylegającym do jego mieszkania. Gdy któryś z przyjaciół zawo-
łał: Jakiż pan ma malutki ogródek!!! — Tak, ale jaki wysoki... — odpowiedział Dumas,
wskazując ręką na niebo... W latach 30. XX wieku powrócono do idei płynnie łączącej
dom z ogrodem, a dalej - jeśli tylko było to możliwe - z miejscowym krajobrazem. Jakże
daleko odbiegliśmy od rozwiązań wczorajszych, gdy dom stał w ogrodzie jak dobrze
zamknięta skrzynia na zielonym dywanie3. Z wyraźnym niesmakiem odrzucano więc
zorganizowane ogrody wcześniejszych pokoleń, by cofnąć się do koncepcji całkiem

1 Z. DZIEWULSKA, Ogród mieszkalny. „Arkady” 1935, nr 3, s. 133-139.
2 Ibid.
3 Ibid.
 
Annotationen