RECENZJE
z Wilhelmem van den Błock. Tą drogą można wy-
tłumaczyć przekonywająco wpływ niderlandzkiego
mistrza na Pfistera w jego dziełach brzeżańskich
(baldachimowy nagrobek Adama Hieronima Sieniaw-
skiego). Nowe atrybucje poczynione na rzecz Pfistera
są na ogół trafne i dobrze udokumentowane. Warto
jeszcze dodać, że Pfister przeszczepił do Lwowa bar-
dzo wcześnie nową ornamentykę chrząstkowo-mał-
żowinową, którą spotykamy już na epitafium Zygmun-
ta Breslera we lwowskiej kaplicy Boimów, pocho-
dzącym z lat 1612—18, i przypisanym wrocławskiemu
mistrzowi (s. 298).
Kilka krytycznych uwag, które recenzent z obo-
wiązku swego musi odnotować, w żadnym stopniu
nie przysłaniają wielkiej wartości dzieła 12. Może ono
być przyrównane w swoim ciężarze gatunkowym je-
dynie do podstawowej, wciąż nie starzejącej się pracy
Władysława Łozińskiego — Sztuka lwowska w XVI
i XVII wieku, wydanej w r. 1898. Rozprawa Prof.
12 Por. także recenzję napisaną przez J. Lepiarczy-
ka i J. Rossa, Studia renesansowe Gębarowicza, „Życie
Literackie”, 1964, nr 1 (623), s. 4.
Gębarowicza nacechowana dużym obiektywizmem ma
wielkie znaczenie nie tylko dla polskiego historyka
sztuki, ale może i powinna zainteresować również
badaczy sztuki ukraińskiej z wielu powodów. Przede
wszystkim dlatego, że wiele omawianych zabytków
znajduje się na terenie Ukrainy, gdzie rozwój wy-
padków historycznych spowodował kilkusetletnie
osiedlanie się wielu Polaków. W recenzowanej pracy
znajdują się również ciekawe rozważania nad sztuką
ruską, prawosławną. Z racji kilkuwiekowego bezpo-
średniego sąsiedztwa z kulturą polską, sztuka ukraiń-
ska siłą rzeczy musiała ulegać okcydentalizacji, co
niewątpliwie przyczyniło się do wzbogacenia jej form.
Ten ciekawy proces omawia Prof. Gębarowicz na
przykładzie ikonostasów ukraińskich (s. 90—98, 365—
368). Na uwagę zasługuje również fakt uwypuklenia
przez Autora niepośledniej roli ruskiego malarza
Teodora Senkowicza przy budowie cerkwi Wołoskiej.
Właśnie cerkiew Wołoska jako dzieło architektury
i rzeźby urasta tu do symbolu okcydentalizacji sztuki
Rusi Czerwonej; założona na planie ,,cerkiewno-ru-
skim”, otrzymała „rzymskie” elewacje o klasycznym
porządku doryckim.
JANUSZ MACIEJ MICHAŁOWSKI
DWIE KSIĄŻKI POPULARYZUJĄCE SZTUKĘ*
Anna Klubówna, Krajobraz z tęczą. Sylwetki artystów od Fidiasza do Pi-
cassa, Warszawa 1960. Jadwiga Stępieniowa, Krajobraz z tęczą.
Sylwetki artystów od Wita Stwosza do Dunikowskiego, Warszawa 1962.
Popularyzacja sztuki trafia często na grunt niemal
zupełnie nieprzygotowany, tym większa więc odpowie-
dzialność społeczna wydawnictw z tej dziedziny. Nie-
stety niekiedy można sądzić, że zasada fachowości
i znajomości tematu, niezbędnych dla zajmowania się
każdą inną dziedziną — tu nie jest obserwowana.
Recenzja ma zasygnalizować sprawę poziomu wy-
dawnictw zajmujących się popularyzacją sztuki na
przykładzie dwóch, zdaniem autora symptomatycz-
nych, książek.
Pod tytułem Krajobraz z tęczą wydała „Książka
i Wiedza” 2 bogato ilustrowane książki o objętości
po 256 str.: Anny Klubówny Sylwetki artystów od
Fidiasza do Picassa i Jadwigi Stępieniowej Sylwetki
artystów od Wita Stwosza do Dunikowskiego.
Kilka uwag o zewnętrznej stronie wydawnictw.
Mimo dużego nakładu starań (płócienna oprawa, wie-
lobarwne obwoluty, urozmaicony układ graficzny,
reprodukcje włamane w tekst i całostronicowe, tablice
barwne) już pobieżne przejrzenie książek zmusza do
krytycyzmu. Z powodu zastosowania reprodukcji się-
gających do krawędzi stronicy (ilustracja „na spad”)
ścięto nieraz znacznie brzeg reprodukowanych dzieł
z jednej lub z kilku stron, zniekształcając kompozy-
cję. Stosowanie ilustracji „na spad” dopuszczalne jest
tylko w wypadku reprodukowania fragmentów. Za-
sada ta przestrzegana jest konsekwentnie np. w albu-
mach Oficyny Wydawniczej „Auriga”.
Niestety też część ilustracji, zwłaszcza w książce
Klubówny, reprodukowano ze złych fotografii (il. na
s. 12/13, 46, 87, 130, 131, 146; ordynarny retusz ilu-
stracji na s. 176 i 200), a dzięki grubej siatce repro-
dukcyjnego rastra pochodzącego z powiększenia z nie-
wielkiej i złej jakościowo ilustracji, Sąd Ostateczny
Michała Anioła jest w książce zniekształcony. Część
istniejących zabytków reprodukowano ze starych
grafik nie troszcząc się o ich czytelność. Ze względów
dydaktycznych niewłaściwe jest umieszczenie w książ-
ce J. Stępieniowej przy rozdziale o warszawskich
pałacach Corazziego fotografii i ryciny dzieł... Merli-
niego. Jest to coprawda ilustracja opowiadania o opro-
wadzaniu Corazziego po Łazienkach przez budowni-
czego Kubickiego i stąd te ilustracje, ale wydaw-
nictwa ilustrowane przegląda się często nie czytając
tekstu i wówczas oczywiście budowle Merliniego sko-
jarzą się czytelnikowi z Corazzim!
Książka Anny Klubówny nie jest i nie musiałaby
być popularnym zarysem historii sztuki. To książka
dla młodzieży, która powinna zainteresować sztuka-
mi plastycznymi i uczyć patrzeć na dzieła sztuki.
Autorka, jak zresztą i J. Stępieniowa, przyjęła kon-
cepcję zbeletryzowanych biografii, znaną jeszcze
z książek Marii Gerson-Dąbrowskiej sprzed 30 z górą
lat i wówczas już nie będącej najnowocześniejszą me-
todą popularyzacji.
* Skrót recenzji wygłoszonej na zebraniu naukowym
Oddz. Warsz. Stów. Hist. Sztuki w dniu 30.1.1963 r.
59
z Wilhelmem van den Błock. Tą drogą można wy-
tłumaczyć przekonywająco wpływ niderlandzkiego
mistrza na Pfistera w jego dziełach brzeżańskich
(baldachimowy nagrobek Adama Hieronima Sieniaw-
skiego). Nowe atrybucje poczynione na rzecz Pfistera
są na ogół trafne i dobrze udokumentowane. Warto
jeszcze dodać, że Pfister przeszczepił do Lwowa bar-
dzo wcześnie nową ornamentykę chrząstkowo-mał-
żowinową, którą spotykamy już na epitafium Zygmun-
ta Breslera we lwowskiej kaplicy Boimów, pocho-
dzącym z lat 1612—18, i przypisanym wrocławskiemu
mistrzowi (s. 298).
Kilka krytycznych uwag, które recenzent z obo-
wiązku swego musi odnotować, w żadnym stopniu
nie przysłaniają wielkiej wartości dzieła 12. Może ono
być przyrównane w swoim ciężarze gatunkowym je-
dynie do podstawowej, wciąż nie starzejącej się pracy
Władysława Łozińskiego — Sztuka lwowska w XVI
i XVII wieku, wydanej w r. 1898. Rozprawa Prof.
12 Por. także recenzję napisaną przez J. Lepiarczy-
ka i J. Rossa, Studia renesansowe Gębarowicza, „Życie
Literackie”, 1964, nr 1 (623), s. 4.
Gębarowicza nacechowana dużym obiektywizmem ma
wielkie znaczenie nie tylko dla polskiego historyka
sztuki, ale może i powinna zainteresować również
badaczy sztuki ukraińskiej z wielu powodów. Przede
wszystkim dlatego, że wiele omawianych zabytków
znajduje się na terenie Ukrainy, gdzie rozwój wy-
padków historycznych spowodował kilkusetletnie
osiedlanie się wielu Polaków. W recenzowanej pracy
znajdują się również ciekawe rozważania nad sztuką
ruską, prawosławną. Z racji kilkuwiekowego bezpo-
średniego sąsiedztwa z kulturą polską, sztuka ukraiń-
ska siłą rzeczy musiała ulegać okcydentalizacji, co
niewątpliwie przyczyniło się do wzbogacenia jej form.
Ten ciekawy proces omawia Prof. Gębarowicz na
przykładzie ikonostasów ukraińskich (s. 90—98, 365—
368). Na uwagę zasługuje również fakt uwypuklenia
przez Autora niepośledniej roli ruskiego malarza
Teodora Senkowicza przy budowie cerkwi Wołoskiej.
Właśnie cerkiew Wołoska jako dzieło architektury
i rzeźby urasta tu do symbolu okcydentalizacji sztuki
Rusi Czerwonej; założona na planie ,,cerkiewno-ru-
skim”, otrzymała „rzymskie” elewacje o klasycznym
porządku doryckim.
JANUSZ MACIEJ MICHAŁOWSKI
DWIE KSIĄŻKI POPULARYZUJĄCE SZTUKĘ*
Anna Klubówna, Krajobraz z tęczą. Sylwetki artystów od Fidiasza do Pi-
cassa, Warszawa 1960. Jadwiga Stępieniowa, Krajobraz z tęczą.
Sylwetki artystów od Wita Stwosza do Dunikowskiego, Warszawa 1962.
Popularyzacja sztuki trafia często na grunt niemal
zupełnie nieprzygotowany, tym większa więc odpowie-
dzialność społeczna wydawnictw z tej dziedziny. Nie-
stety niekiedy można sądzić, że zasada fachowości
i znajomości tematu, niezbędnych dla zajmowania się
każdą inną dziedziną — tu nie jest obserwowana.
Recenzja ma zasygnalizować sprawę poziomu wy-
dawnictw zajmujących się popularyzacją sztuki na
przykładzie dwóch, zdaniem autora symptomatycz-
nych, książek.
Pod tytułem Krajobraz z tęczą wydała „Książka
i Wiedza” 2 bogato ilustrowane książki o objętości
po 256 str.: Anny Klubówny Sylwetki artystów od
Fidiasza do Picassa i Jadwigi Stępieniowej Sylwetki
artystów od Wita Stwosza do Dunikowskiego.
Kilka uwag o zewnętrznej stronie wydawnictw.
Mimo dużego nakładu starań (płócienna oprawa, wie-
lobarwne obwoluty, urozmaicony układ graficzny,
reprodukcje włamane w tekst i całostronicowe, tablice
barwne) już pobieżne przejrzenie książek zmusza do
krytycyzmu. Z powodu zastosowania reprodukcji się-
gających do krawędzi stronicy (ilustracja „na spad”)
ścięto nieraz znacznie brzeg reprodukowanych dzieł
z jednej lub z kilku stron, zniekształcając kompozy-
cję. Stosowanie ilustracji „na spad” dopuszczalne jest
tylko w wypadku reprodukowania fragmentów. Za-
sada ta przestrzegana jest konsekwentnie np. w albu-
mach Oficyny Wydawniczej „Auriga”.
Niestety też część ilustracji, zwłaszcza w książce
Klubówny, reprodukowano ze złych fotografii (il. na
s. 12/13, 46, 87, 130, 131, 146; ordynarny retusz ilu-
stracji na s. 176 i 200), a dzięki grubej siatce repro-
dukcyjnego rastra pochodzącego z powiększenia z nie-
wielkiej i złej jakościowo ilustracji, Sąd Ostateczny
Michała Anioła jest w książce zniekształcony. Część
istniejących zabytków reprodukowano ze starych
grafik nie troszcząc się o ich czytelność. Ze względów
dydaktycznych niewłaściwe jest umieszczenie w książ-
ce J. Stępieniowej przy rozdziale o warszawskich
pałacach Corazziego fotografii i ryciny dzieł... Merli-
niego. Jest to coprawda ilustracja opowiadania o opro-
wadzaniu Corazziego po Łazienkach przez budowni-
czego Kubickiego i stąd te ilustracje, ale wydaw-
nictwa ilustrowane przegląda się często nie czytając
tekstu i wówczas oczywiście budowle Merliniego sko-
jarzą się czytelnikowi z Corazzim!
Książka Anny Klubówny nie jest i nie musiałaby
być popularnym zarysem historii sztuki. To książka
dla młodzieży, która powinna zainteresować sztuka-
mi plastycznymi i uczyć patrzeć na dzieła sztuki.
Autorka, jak zresztą i J. Stępieniowa, przyjęła kon-
cepcję zbeletryzowanych biografii, znaną jeszcze
z książek Marii Gerson-Dąbrowskiej sprzed 30 z górą
lat i wówczas już nie będącej najnowocześniejszą me-
todą popularyzacji.
* Skrót recenzji wygłoszonej na zebraniu naukowym
Oddz. Warsz. Stów. Hist. Sztuki w dniu 30.1.1963 r.
59