z posiadania 00. Jezuitów
przy kościele św. Barbary w
Krakowie’’1), gdzie postać
zmartwychwstającego Zbawi-
ciela wykazuje podobnie sil-
ne i monumentalne formy,
jak czerlejeński Chrystus,
choć bez jego bezwzględnej
plastyki naturalistycznej. Je-
żeli jednak autor uważa ogól-
nikowo postać Chrystusa z
obrazu za wziętą z malar-
stwa flamandzkiego XVI w.,
to trudno będzie stwierdzić którego z ówczesnych mistrzów fla-
mandzkich — powiedzmy lepiej nideiIandzkich — ma tu na myśli.
Czy nie byłoby raczej wskazanem, zwrócić się odrazu do Włoch
jako czynnika inspiracyjnego tej formy, mianowicie do wczesnych
manjerystów włoskich z przed poł. XVI w.?r’5). Temwięcej, że jedna
z Maryj, spieszących do grobu, jak słusznie zauważył nasz badacz,
strojem swym na Włochy wskazuje. Jakkolwiek jednakże sprawa
się ma, ważniejszem będzie ustalenie faktu, że w tym okresie pol-
skiej twórczości, o którym mowa, w naszej plastyce zaznacza się
wyraźnie pewien eklektyzm, który, oparty na tradycji gotyckiej, za-
pożycza częściowo swą formę i kompozycję ze sztuki włoskiej bez-
pośrednio czy też z jej odnóg w italjanizującej Europie na północ
od Alp, ale potrafi wyrażać się swoiście i samodzielnie. Jest to
więc nasz rdzennie polski manjeryzm56), który czeka jeszcze swego
badacza, bo zasłoniło nam odkrycie jego rodzimości dotąd'wszy-
stko, co nazywa się u nas zbiorowo renesansem włoskim czy nider-
landzkim, znajdującym swój wyraz przedewszystkiem w plastyce
nagrobnej XVI w.
Z powyższych wywodów nietrudno wywnioskować, w którym
czasie należy umieścić naszą Pasję czerlejeńską, mianowicie gdzieś
około 1540 r., jak to uczynił słusznie z krakowskiem „Zmartwych-
wstaniem11 Kopera 57). W tym zaś wypadku możemy mieć zupełną
już pewność że tych rzeźb nie sprowadzono z zagranicy. Bliskość
Poznania mogłaby świadczyć o powstaniu ich w stolicy Wielko-
polski.
O co mi szło w przydłuższych tych rozważaniach na temat
przypadkowo zebranych, przeważnie nieznanych naszych zabytków
późnogotyckich w szerokiem tego słowa znaczeniu z Wielkopolski?
Nietylko o ich zwyczajne podanie do wiadomości publicznej, ale
234
przy kościele św. Barbary w
Krakowie’’1), gdzie postać
zmartwychwstającego Zbawi-
ciela wykazuje podobnie sil-
ne i monumentalne formy,
jak czerlejeński Chrystus,
choć bez jego bezwzględnej
plastyki naturalistycznej. Je-
żeli jednak autor uważa ogól-
nikowo postać Chrystusa z
obrazu za wziętą z malar-
stwa flamandzkiego XVI w.,
to trudno będzie stwierdzić którego z ówczesnych mistrzów fla-
mandzkich — powiedzmy lepiej nideiIandzkich — ma tu na myśli.
Czy nie byłoby raczej wskazanem, zwrócić się odrazu do Włoch
jako czynnika inspiracyjnego tej formy, mianowicie do wczesnych
manjerystów włoskich z przed poł. XVI w.?r’5). Temwięcej, że jedna
z Maryj, spieszących do grobu, jak słusznie zauważył nasz badacz,
strojem swym na Włochy wskazuje. Jakkolwiek jednakże sprawa
się ma, ważniejszem będzie ustalenie faktu, że w tym okresie pol-
skiej twórczości, o którym mowa, w naszej plastyce zaznacza się
wyraźnie pewien eklektyzm, który, oparty na tradycji gotyckiej, za-
pożycza częściowo swą formę i kompozycję ze sztuki włoskiej bez-
pośrednio czy też z jej odnóg w italjanizującej Europie na północ
od Alp, ale potrafi wyrażać się swoiście i samodzielnie. Jest to
więc nasz rdzennie polski manjeryzm56), który czeka jeszcze swego
badacza, bo zasłoniło nam odkrycie jego rodzimości dotąd'wszy-
stko, co nazywa się u nas zbiorowo renesansem włoskim czy nider-
landzkim, znajdującym swój wyraz przedewszystkiem w plastyce
nagrobnej XVI w.
Z powyższych wywodów nietrudno wywnioskować, w którym
czasie należy umieścić naszą Pasję czerlejeńską, mianowicie gdzieś
około 1540 r., jak to uczynił słusznie z krakowskiem „Zmartwych-
wstaniem11 Kopera 57). W tym zaś wypadku możemy mieć zupełną
już pewność że tych rzeźb nie sprowadzono z zagranicy. Bliskość
Poznania mogłaby świadczyć o powstaniu ich w stolicy Wielko-
polski.
O co mi szło w przydłuższych tych rozważaniach na temat
przypadkowo zebranych, przeważnie nieznanych naszych zabytków
późnogotyckich w szerokiem tego słowa znaczeniu z Wielkopolski?
Nietylko o ich zwyczajne podanie do wiadomości publicznej, ale
234