Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Metadaten

Białostocki, Jan [Gefeierte Pers.]
Rocznik Muzeum Narodowego w Warszawie: In memoriam Jan Białostocki — 35.1991 [erschienen] 1993

DOI Heft:
I. Po śmierci Jana Białostockiego: Wspomnienia i nekrologi
DOI Artikel:
Vincenz, André de; Białostocki, Jan [Gefeierte Pers.]; Białostocki, Jan [Bearb.]: O Januszku
DOI Seite / Zitierlink: 
https://doi.org/10.11588/diglit.19643#0034

DWork-Logo
Überblick
loading ...
Faksimile
0.5
1 cm
facsimile
Vollansicht
OCR-Volltext
podkreślił: „eleutheria —wolność, bardzo ważne słowo". W czasie nauki okazało się, że Ihor
—jak przypomina on sobie po dziś dzień — nie bardzo rozróżnia na mapie górę Olimp od
miejscowości Olimpia. Toteż egzamin, na którego przygotowanie dostaliśmy trzy dni,
polegał na narysowaniu mapy Grecji z zaznaczeniem plemion (doryckich, jońskich itd.),
ważniejszych krain (Beocja, Akarnania), wysp (np. Eubeja) i miast. Jak się do tego
przygotowaliśmy i czy była też część ustna, absolutnie nie pamiętam.

Po egzaminie miało być ogłoszenie wyników, trochę na wzór tego, jak w Na wysokiej
połoninie w Epilogu opisany jest sąd Dziadka: każdy otrzymać miał jeszcze dodatkową radę
czy hasło. Oczekiwaliśmy z napięciem. Rada składała się z jednego słowa. Dla Januszka:
„angażować się", dla Ihora „decydować się", dla mnie „koncentrować się".

Zdaje mi się, że nie było to źle zobaczone. Januszek należał do tych stosunkowo
nielicznych swych rówieśników, którzy nie brali udziału w AK. Ja sam zmuszony przez
okoliczności do służby wojskowej, skłonny byłem, gdy mi o tym w roku 1947 opowiadał,
cenić go za to nie bez pewnej zazdrości.

Gdyśmy się ponownie spotkali z początkiem roku 1957, miałem wrażenie, słysząc co
mówił z kolei o latach stalinowskich, że Januszek wybrał wówczas, może jako reakcję na swą
abstynencję wojenną, szczególnie ryzykowny rodzaj nieangażowania się, a mianowicie
nieangażowanie się w komunizm. Skończyło się jedynie usunięciem z uniwersytetu i
męczącymi jazdami do Łodzi przez ładnych kilka lat. Ale mogło się skończyć aresztowaniem
i więzieniem, chociażby przez włączenie do tzw. „sprawy" Michała Walickiego.

Po tym egzaminie wędrowaliśmy jeszcze wiele po Czarnohorze. W sierpniu 1939, jakby
nigdy nic, przyjechali do nas ze Szwajcarii państwo Zbindenowie. Ojciec uprzedził ich w
ostatniej chwili, by wzięli wizę rumuńską. Zrobili to, przekonani, że planuje wspólną
wycieczkę do Rumunii. Wieczorem 31 sierpnia schodziliśmy z rodzicami i państwem
Zbindenami z Czarnohory. Było już ciemno, gdy zatrzymał nas patrol KOP-u: — Stój! Kto
idzie?

Tak dowiedzieliśmy się o ogłoszeniu mobilizacji. Państwo Zbindenowie zrozumieli teraz,
po co była potrzebna wiza rumuńska. Dwa dni później Ojciec odwiózł ich do Kut, gdzie bez
kłopotów przejechali granicę. Trzeciego września, mimo że namawialiśmy Panią Walę, aby
przeczekała pierwsze dni wojny, wyruszyli oboje z Januszkiem do Lwowa, stamtąd nie bez
niebezpieczeństw dojechali do Warszawy. Nasza beztroska młodość dobiegła kresu.

30
 
Annotationen