Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Metadaten

Białostocki, Jan [Gefeierte Pers.]
Rocznik Muzeum Narodowego w Warszawie: In memoriam Jan Białostocki — 35.1991 [erschienen] 1993

DOI Heft:
I. Po śmierci Jana Białostockiego: Wspomnienia i nekrologi
DOI Artikel:
Guze, Joanna; Białostocki, Jan [Bearb.]; Białostocki, Jan [Gefeierte Pers.]: [Po śmierci Jana Białostockiego]: [wspomnienia i nekrologi]
DOI Seite / Zitierlink: 
https://doi.org/10.11588/diglit.19643#0077

DWork-Logo
Überblick
loading ...
Faksimile
0.5
1 cm
facsimile
Vollansicht
OCR-Volltext
Joanna Guze

Jana Białostockiego poznałam w 1948 roku: z kilku innymi należeliśmy do grupy
stypendystów rządu francuskiego, którzy przyjechali na roczny pobyt do Paryża. Nie ma nas
już takich, jakimi byliśmy wtedy, czy jeszcze chodzimy po ziemi, czy już odeszliśmy, i nie ma
tamtego Paryża. Był to Paryż trochę jeszcze głodny, trochę jeszcze ciemny, ale pełen nadziei,
która w podziemnych korytarzach metra przetrwała w ogromnych napisach Ruchu Oporu:
Espere. Esperons. Esperez.

Mieliśmy więc nadzieję, i cały czas dla siebie. Każdy mógł z nim robić, co chciał.
Kłopotem były tylko sprawozdania w odpowiednich terminach nadsyłane tym, którzy
płacili: napisać, ile książek przeczytało się w bibliotekach, ile obrazów zobaczyło się w
muzeach, ile godzin przegapiło się patrząc na Sekwanę i ile z tego wszystkiego zostało w
notatkach, nawet doliczając poznanie tajemnic subjonctivów czasu przeszłego? Pisaliśmy
więc sprawozdania bardziej czy mniej prawdopodobne, a więc bardziej czy mniej zmyślone.
Ale nie J.B.: przyjechał zrobić doktorat, więc robił doktorat, zmyślenia były niepotrzebne,
brzydził się zresztą zmyśleniami przez całe życie. „Literaci to co innego", mówił z tolerancją,
która cechowała go w stosunku do wszystkich prócz siebie samego. Systematyczny i
niezmożony w pracy już wtedy (opętanie racjonalne, jeśli można tak powiedzieć), nie
uznawał żadnej w niej przeszkód. W granicach rozsądku, oczywiście. Ale czy nie jest rzeczą
rozsądną, na przykład, znać holenderski, jeśli książki, które trzeba przeczytać, są holender-
skie? Z Holandii więc, gdzie spędził tydzień czy dwa tygodnie, wrócił z górą literatury
fachowej: „Umiesz po holendersku?" — „Nauczyłem się czytając w drodze". Holandia jest
krajem bardzo małych odległości przebywanych w bardzo szybkich pociągach.

Pracując z niepokonaną regularnością, w sobie tylko wiadomy sposób miał czas na
wszystko: na Paryż, na biblioteki, na przyjaciół, ale głównie niemal na zwiedzanie, które było
potrzebą i koniecznością zawodu, zgoda, ale też namiętnością: racjonalną czy zracjonalizo-
waną, powiedzmy, by nie mącić spokoju jego sylwetki. Jakby we wstępie do przyszłych
podróży po wszystkich kontynentach, zjeździł w tych wczesnych latach Francję od gotyckiej

73
 
Annotationen