Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Metadaten

Białostocki, Jan [Gefeierte Pers.]
Rocznik Muzeum Narodowego w Warszawie: In memoriam Jan Białostocki — 35.1991 [erschienen] 1993

DOI Heft:
I. Po śmierci Jana Białostockiego: Wspomnienia i nekrologi
DOI Artikel:
Chrzanowski, Tadeusz; Białostocki, Jan [Gefeierte Pers.]; Białostocki, Jan [Bearb.]: [Po śmierci Jana Białostockiego]: [wspomnienia i nekrologi]
DOI Seite / Zitierlink: 
https://doi.org/10.11588/diglit.19643#0069

DWork-Logo
Überblick
loading ...
Faksimile
0.5
1 cm
facsimile
Vollansicht
OCR-Volltext
Tadeusz Chrzanowski

I^.iedy zaproszono mnie do wzięcia udziału w tomie wspomnień o Janie Biało-
stockim, zacząłem się zastanawiać, jaką właściwie podstawę miałoby ono, jakie uzasadnie-
nie? Nie czuję się kompetentny, by wypowiadać się o Jego ogromnym i jakże doniosłym
dorobku naukowym. Co gorsza: nie czuję się upoważniony, by o Nim pisać jako o
przyjacielu. Miałem dla Niego uznanie i wiele sympatii, a mniemam, że i On darzył mnie
również sympatią, ale tak się złożyło, że nasza znajomość, choć wiele łat sobie licząca, nie
przekroczyła bariery pewnego rodzaju oficjalności. Nie chciałbym więc przed czytelnikiem
udawać, że łączyły nas bardzo bliskie związki.

Niemniej z Janem Białostockim spotykałem się często: na sesjach, przy okazji prac
Zarządu Stowarzyszenia Historyków Sztuki, i wspominając owe spotkania, doszedłem do
przekonania, że być może warto odnotować te krótkie, ale ważne chwile, które mi uczonego
ukazały z nieco innej strony: jako obywatela kraju i członka polskiej społeczności.

Każdy człowiek, chyba że jest „znakomitym prymitywem", nosi w sobie węzły
paradoksów, jest gniazdem owego „rozdwojenia w sobie", które zresztą wcale rozdwojeniem
być nie musi, tylko na nas sprawia takie wrażenie. Białostocki był niewątpliwie w poprzedniej
i obecnej generacji polskich historyków sztuki naukowcem najbardziej europejskim, a raczej
światowym. I nie przez to, że wykładał w rozmaitych zagranicznych uniwersytetach, że
publikował w językach obcych i że w swych badaniach częściej sięgał po tematy ze sztuki
zagranicznej niż polskiej. On tego wszystkiego nie robił, jak niestety robi wielu mu
współczesnych, „dla chleba, panie, dla chleba", ale po prostu dlatego, że należał do Europy i
świata, że wyrastał ponad zagadnienia „rodzimości", o której zresztą niejednokrotnie pisał.
On należał do owej wielkiej, nie obudowanej żadnymi lożami masonerii nauki, był w jakiejś
mierze owym legendarnym „kosmopolitą", którego kazano nam się lękać i nienawidzić. Nie
lękaliśmy się i nie nienawidziliśmy, już bowiem dawno, bardzo dawno temu poznaliśmy się
na żałosnej w swym prymitywizmie mistyfikacji językowej, która miała służyć wojującym
utopistom do określenia świata wedle dwu barw: białej i czarnej. Białostocki zaś, choć sam

Rocznik Muzeum Nar. XXXV

65
 
Annotationen