Wawrzyniec Brzozowski
Przy Tobie,
Najjaśniejszy Panie...
Kiedy spotkał mnie ten niespodziany zaszczyt — możliwość napisa-
nia czegoś ku czci profesora Mieczysława Porębskiego — niesłychanie
się ucieszyłem. Wstyd to przyznać, lecz obawiam się, że powód był
egoistyczny — zwietrzyłem szansę, by choć w maleńkim stopniu wy-
równać ogromny wobec Niego dług.
W porywie entuzjazmu wiedziałem od razu, co i jak napiszę. Sło-
wa same składały się w zdania pełne emocji i najlepszych uczuć —
zapisanie tego zdawało się jedynie prostą formalnością.
I oto teraz nie wiem, męczę się okrutnie — bo jak, na Boga, napisać
w dzisiejszych czasach panegiryk, żeby nie wydał się śmieszny, po-
chlebczy, pretensjonalny, nieszczery? A co można napisać o Profesorze
Porębskim? — tylko panegiryk.
Gdyby dostojny nasz Jubilat byt cesarzem, rzecz byłaby prosta —
u stóp jego złożylibyśmy uroczysty adres: „Przy Tobie, Najjaśniejszy
Panie stoimy i stać chcemy..." (widzę nas przed Nim, w pokornym przy-
klęku: te suknie z trenem, fraki, szamerunki — trzeba przyznać, scena
całkiem smakowita).
Ale nie jest cesarzem. Jest kimś znacznie więcej — prawdziwym
uczonym, wielkim znawcą języków sztuki, natury i po prostu życia
(a przede wszystkim, jednym z najdoskonalszych ich „na nasze" tłuma-
czy); odkrywcą najskrytszych zakątków kultury, których nikt inny nie po-
trafił dostrzec; chytrym detektywem, demaskującym wstydliwie ukryte
koligacje pomiędzy rzeczami tam, gdzie na zdrowy rozum być ich nie
powinno; krytykiem piszącym tak pięknie i celnie jak nikt, pisarzem,
Przy Tobie,
Najjaśniejszy Panie...
Kiedy spotkał mnie ten niespodziany zaszczyt — możliwość napisa-
nia czegoś ku czci profesora Mieczysława Porębskiego — niesłychanie
się ucieszyłem. Wstyd to przyznać, lecz obawiam się, że powód był
egoistyczny — zwietrzyłem szansę, by choć w maleńkim stopniu wy-
równać ogromny wobec Niego dług.
W porywie entuzjazmu wiedziałem od razu, co i jak napiszę. Sło-
wa same składały się w zdania pełne emocji i najlepszych uczuć —
zapisanie tego zdawało się jedynie prostą formalnością.
I oto teraz nie wiem, męczę się okrutnie — bo jak, na Boga, napisać
w dzisiejszych czasach panegiryk, żeby nie wydał się śmieszny, po-
chlebczy, pretensjonalny, nieszczery? A co można napisać o Profesorze
Porębskim? — tylko panegiryk.
Gdyby dostojny nasz Jubilat byt cesarzem, rzecz byłaby prosta —
u stóp jego złożylibyśmy uroczysty adres: „Przy Tobie, Najjaśniejszy
Panie stoimy i stać chcemy..." (widzę nas przed Nim, w pokornym przy-
klęku: te suknie z trenem, fraki, szamerunki — trzeba przyznać, scena
całkiem smakowita).
Ale nie jest cesarzem. Jest kimś znacznie więcej — prawdziwym
uczonym, wielkim znawcą języków sztuki, natury i po prostu życia
(a przede wszystkim, jednym z najdoskonalszych ich „na nasze" tłuma-
czy); odkrywcą najskrytszych zakątków kultury, których nikt inny nie po-
trafił dostrzec; chytrym detektywem, demaskującym wstydliwie ukryte
koligacje pomiędzy rzeczami tam, gdzie na zdrowy rozum być ich nie
powinno; krytykiem piszącym tak pięknie i celnie jak nikt, pisarzem,