IN MEMORIAM
LUDWIK BRONISŁAW GRAJEWSKI
1900—1987
Dnia 1 grudnia 1987 roku zniarł we Lwowie dok-
tor historii sztuki Ludwik Bronisław Grajewski. Był
jednym z najświetniejszych reprezentantów pol-
skiego życia kulturalnego we Lwowie. Nie porzucił
w okresie powojennym tej straconej dla Polski
placówki, przetrwał, zachowując do ostatniego
tchu entuzjazm i ofiarność naukowca, niegasnącą
miłość do zabytków i pamiątek tego pięknego
i tragicznego miasta. Nic załamały go ani brak
uznania, ani śmierć żony, bieda i choroby. Poznałam
go w roku 1979. Przy pierwszej wiadomości, że
ktoś chce zwiedzić zabytki Lwowa i posłuchać
Jego komentarzy, zjawiał się natychmiast, nie
zważając na deszcz i śnieg, w lichych butach.
Oprowadzał zwiedzających twardym i dość szyb-
kim krokiem, opowiadał wyraźnie i głośno, nigdy
nie korzystając z żadnych notatek, Pamięć za-
chował świetną. Daty budowy zabytków, nazwiska
twórców i fundatorów, okoliczności powstawania
dzieł znał we wszystkich szczegółach. Fascynował
analizą zabytków architektury, osobliwie kościo-
łów. Oprowadzał i opowiadał bezinteresownie, nie
robiąc różnicy, czy przyjechali zwiedzać Lwów
Polacy, Rosjanie czy Ormianie. Jego powołaniem
i potrzebą szlachetnego serca było opowiadać
o architekturze, rzeźbie i malarstwie we Lwowie.
Kształcił każdego, kto chciał być przewodnikiem
po tym mieście. Szli do niego po porady i informacje
piloci wycieczek, którzy rozumieli, że nie wystarczy
im tych miernycli i nikłych wiadomości, które
otrzymywali na urzędowych kursach. Czytelnik
może się spytać, czemu nie wzięto go na wykładowcę
na kursach pilotów? Jego, najlepszego po profeso-
rze Mieczysławie Gębarowiczu znawcę dziejów
sztuki we Lwowie? Bo obydwaj, jak setki innych
intelektualistów polskich, należeli do poniżanej,
prześladowanej, wyrzucanej z pracy, starej inteli-
gencji, nie idącej na kompromis. Był zwolniony
z Ossolineum (teraz Lwowska Biblioteka Naukowa
Akademii Nauk USRR im. W. Stefanika), w ciągu
kilku miesięcy nie miał pracy, później został znów
tam przyjęty, ale już bez etatu, na prace zlecone.
Znów wkrótce zwolniony, pracował w bibliotece
Ukraińskiego Muzeum Etnografii i Przemysłu
Artystycznego AN USRR. Potem znów stracił
pracę, chociaż pracował bardzo pilnie. W roku
1964 był już zwolniony na emeryturę, zresztą
bardzo małą, zaledwie 50 rubli miesięcznie. Gdy
koledzy z Instytutu Sztuki PAN w Warszawie
przekazywali mu ubranie lub obuwie, prawie nigdy
nie używał ich, oddając do sklepu komisowego,
żeby spieniężyć. Mówił mi, że będzie ubierał się
we wszystko stare, byle starczyło pieniędzy na
jeden codzienny obiad w stołówce, Mieszkał w dziel-
nicy dalekiej od centrum, na ciemnej podmiejskiej
ulicy Torowej, w domku na pierwszym piętrze,
w dwu pokoikach, bardzo niewygodnych. Na par-
terze mieszkała rodzina ukraińska, o której mówił
przychylnie. Bardzo często można go było spotkać
178
LUDWIK BRONISŁAW GRAJEWSKI
1900—1987
Dnia 1 grudnia 1987 roku zniarł we Lwowie dok-
tor historii sztuki Ludwik Bronisław Grajewski. Był
jednym z najświetniejszych reprezentantów pol-
skiego życia kulturalnego we Lwowie. Nie porzucił
w okresie powojennym tej straconej dla Polski
placówki, przetrwał, zachowując do ostatniego
tchu entuzjazm i ofiarność naukowca, niegasnącą
miłość do zabytków i pamiątek tego pięknego
i tragicznego miasta. Nic załamały go ani brak
uznania, ani śmierć żony, bieda i choroby. Poznałam
go w roku 1979. Przy pierwszej wiadomości, że
ktoś chce zwiedzić zabytki Lwowa i posłuchać
Jego komentarzy, zjawiał się natychmiast, nie
zważając na deszcz i śnieg, w lichych butach.
Oprowadzał zwiedzających twardym i dość szyb-
kim krokiem, opowiadał wyraźnie i głośno, nigdy
nie korzystając z żadnych notatek, Pamięć za-
chował świetną. Daty budowy zabytków, nazwiska
twórców i fundatorów, okoliczności powstawania
dzieł znał we wszystkich szczegółach. Fascynował
analizą zabytków architektury, osobliwie kościo-
łów. Oprowadzał i opowiadał bezinteresownie, nie
robiąc różnicy, czy przyjechali zwiedzać Lwów
Polacy, Rosjanie czy Ormianie. Jego powołaniem
i potrzebą szlachetnego serca było opowiadać
o architekturze, rzeźbie i malarstwie we Lwowie.
Kształcił każdego, kto chciał być przewodnikiem
po tym mieście. Szli do niego po porady i informacje
piloci wycieczek, którzy rozumieli, że nie wystarczy
im tych miernycli i nikłych wiadomości, które
otrzymywali na urzędowych kursach. Czytelnik
może się spytać, czemu nie wzięto go na wykładowcę
na kursach pilotów? Jego, najlepszego po profeso-
rze Mieczysławie Gębarowiczu znawcę dziejów
sztuki we Lwowie? Bo obydwaj, jak setki innych
intelektualistów polskich, należeli do poniżanej,
prześladowanej, wyrzucanej z pracy, starej inteli-
gencji, nie idącej na kompromis. Był zwolniony
z Ossolineum (teraz Lwowska Biblioteka Naukowa
Akademii Nauk USRR im. W. Stefanika), w ciągu
kilku miesięcy nie miał pracy, później został znów
tam przyjęty, ale już bez etatu, na prace zlecone.
Znów wkrótce zwolniony, pracował w bibliotece
Ukraińskiego Muzeum Etnografii i Przemysłu
Artystycznego AN USRR. Potem znów stracił
pracę, chociaż pracował bardzo pilnie. W roku
1964 był już zwolniony na emeryturę, zresztą
bardzo małą, zaledwie 50 rubli miesięcznie. Gdy
koledzy z Instytutu Sztuki PAN w Warszawie
przekazywali mu ubranie lub obuwie, prawie nigdy
nie używał ich, oddając do sklepu komisowego,
żeby spieniężyć. Mówił mi, że będzie ubierał się
we wszystko stare, byle starczyło pieniędzy na
jeden codzienny obiad w stołówce, Mieszkał w dziel-
nicy dalekiej od centrum, na ciemnej podmiejskiej
ulicy Torowej, w domku na pierwszym piętrze,
w dwu pokoikach, bardzo niewygodnych. Na par-
terze mieszkała rodzina ukraińska, o której mówił
przychylnie. Bardzo często można go było spotkać
178