przeżycia, dalekiej od głęboko
przemyślanych, owianych hu-
manistycznym duchem, kon-
cepcji wielkiej sztuki pocz. XVI
stulecia. Pozostawiam narazie
na uboczu poruszaną parokrot-
nie kwestję udziału elementu
słowiańskiego, o ile chodzi
o spotęgowanie się sentymen-
talno-uczuciowych kreacyj (np.
problem „Pięknej Madonny").
Uczuciowy bowiem montaż scen
kościańskiego tryptyku mieści
się najzupełniej w ramach
demokratyczno- naturalistycznej
kultury miejskiej XVI w. Jedy-
nie w swoistej ograniczoności
efektów oraz w niepełnem plas-
tycznem wyzyskaniu tych mo-
mentów upatrywać możemy
osobliwy „genius 1 oci“.
Poruszone zagadnienia nie
wyczerpują całokształtu kwestyj
wyłaniających się przy bliższem studjum naszego ołtarza. Bardziej
konkretne rezultaty przynosi analiza formalnej strony tych płasko-
rzeźb. Jako rys uderzający narzuca się nader ogólnikowa, potrą-
cająca nieraz prawie o nieudolność, interpretacja części krajobra-
zów oraz sumaryczne, afunkcjonalne odtworzenie fragmentów
architektonicznych. Przypominają one prowincjonalne rozwiązania
tego tematu znane z grafiki dewocyjnej tego czasu; co więcej, wy-
czuwamy wyraźny brak zaciekawienia opisem plastycznym, zastą-
pionym szeroko-płaszczyznową, unikającą szczegółów charaktery-
styką, obliczoną jakby na oglądanie zdaleka. Umieszczone na tern
tle grupy ludzkie odznaczają się dążnością do zwartej więzi kom-
pozycyjnej: grupa nie ulega tu rozstrzeleniu, zwiększającemu ma-
larskość efektu, lecz trzyma się ściśle granic organizującej ją
płaszczyzny kwatery i skupia się w jej obrębie w symetrycznie
rozmieszczone wycinki. Zwielokrotnienie planu przeprowadzone
jest jeszcze na sposób kulis (Hołd Trzech Króli). Występuje wszę-
dzie ruch zatrzymany, demonstracyjny, unika się natomiast bar-
dziej porywczych, ożywionych gestów. Wzniesiona w górę ręka
jednego z trzech króli przypomina swą twardą interpretacją Ii-
nijną relikwiarz drewniany w formie ręki; ten sztywny, mało-
Ryc. 15. Kościan. Fara. Św. Walenty,
(fragment).
fot. autora.
113