186
Michał Walicki
(11)
c) Patriotyzm lokalny czy powszechny?
Niebywały jego wzrost — zwłaszcza na odcinku spraw kultury i sztu-
ki— należy do osobliwości obecnych czasów powojennych. Psychologicz-
nie i emocjonalnie łatwo dający się wytłumaczyć, mógłby sobie trwać
dalej, gdyby me jego przerosty wręcz patologicznie, stojące w jawnej
kolizji z interesami polskiego muzealnictwa. Ktokolwiielkby się nic zetknął
z planową akcją na tym polu, zmuszony będzie przyznać, że w obliczu
przeżytego pogromu kulturalnego nie stać nas na przypadkowość organi-
zacyjną, natomiast możemy jeszcze — a zatem wręcz musimy — zbudować
jasne i zdolne do życia zespoły muzealne. Jednakim absurdem jest npór
przy zachowaniu „encyklopedycznych“ zbiorów, (resztki egzotyki i etno-
grafia europejska, wykopaliska antyczne i zabytki cechowe, odlewy gip-
sowe i obrazy dawnych szkól), jak gromadzenie wszelkich bibliotek spec-
jalnych w miastach nie mogących liczyć na ich pełne wykorzystanie* 1),
lub niedocenianie roli przedstawicielstwa poszczególnych regionów w mu-
zeach centralnych. Nie zatrzymuję silę nad tym dłużej, choć obecuje sobie
wrócić z czasem do tego tematu. Chyba, że już niedługo przyznamy wszy-
scy razem słuszność oceny Kallimachowej polskiego narodu, który jego zda-
niem (wXV już w.!) był „zespolony zgodnością we wszystkich sprawach bo-
skich i ludzkich oraz prawem; jeśli rozważać jego dążności i chęci oraz
pewnego rodzaju jednomyślność we wszelkim, działaniu, trzeba uznać, że
tc raczej jeden dom i rodzina niż naród“.
W sierpniu 1946.
i) Np. ogromna, ki lkudz i esięci o tysięczna biblioteka pomuzealna we Wrocławiu
i mniejsza w Gdańsku, podczas gdy organizowana szkoła muzealna w Warszawie (nie
mówiąc już o Uniwersytecie czy Państwowym Instytucie Historii Sztuki) nie dysponuje
żadnymi pomocami bibliotecznymi, niezbędnymi do szkolenia
Michał Walicki
(11)
c) Patriotyzm lokalny czy powszechny?
Niebywały jego wzrost — zwłaszcza na odcinku spraw kultury i sztu-
ki— należy do osobliwości obecnych czasów powojennych. Psychologicz-
nie i emocjonalnie łatwo dający się wytłumaczyć, mógłby sobie trwać
dalej, gdyby me jego przerosty wręcz patologicznie, stojące w jawnej
kolizji z interesami polskiego muzealnictwa. Ktokolwiielkby się nic zetknął
z planową akcją na tym polu, zmuszony będzie przyznać, że w obliczu
przeżytego pogromu kulturalnego nie stać nas na przypadkowość organi-
zacyjną, natomiast możemy jeszcze — a zatem wręcz musimy — zbudować
jasne i zdolne do życia zespoły muzealne. Jednakim absurdem jest npór
przy zachowaniu „encyklopedycznych“ zbiorów, (resztki egzotyki i etno-
grafia europejska, wykopaliska antyczne i zabytki cechowe, odlewy gip-
sowe i obrazy dawnych szkól), jak gromadzenie wszelkich bibliotek spec-
jalnych w miastach nie mogących liczyć na ich pełne wykorzystanie* 1),
lub niedocenianie roli przedstawicielstwa poszczególnych regionów w mu-
zeach centralnych. Nie zatrzymuję silę nad tym dłużej, choć obecuje sobie
wrócić z czasem do tego tematu. Chyba, że już niedługo przyznamy wszy-
scy razem słuszność oceny Kallimachowej polskiego narodu, który jego zda-
niem (wXV już w.!) był „zespolony zgodnością we wszystkich sprawach bo-
skich i ludzkich oraz prawem; jeśli rozważać jego dążności i chęci oraz
pewnego rodzaju jednomyślność we wszelkim, działaniu, trzeba uznać, że
tc raczej jeden dom i rodzina niż naród“.
W sierpniu 1946.
i) Np. ogromna, ki lkudz i esięci o tysięczna biblioteka pomuzealna we Wrocławiu
i mniejsza w Gdańsku, podczas gdy organizowana szkoła muzealna w Warszawie (nie
mówiąc już o Uniwersytecie czy Państwowym Instytucie Historii Sztuki) nie dysponuje
żadnymi pomocami bibliotecznymi, niezbędnymi do szkolenia