Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Metadaten

Białostocki, Jan [Gefeierte Pers.]
Rocznik Muzeum Narodowego w Warszawie: In memoriam Jan Białostocki — 35.1991 [erschienen] 1993

DOI Heft:
I. Po śmierci Jana Białostockiego: Wspomnienia i nekrologi
DOI Artikel:
Woźniakowski, Jacek; Białostocki, Jan [Gefeierte Pers.]; Białostocki, Jan [Bearb.]: [Po śmierci Jana Białostockiego]: [wspomnienia i nekrologi]
DOI Seite / Zitierlink: 
https://doi.org/10.11588/diglit.19643#0092

DWork-Logo
Überblick
loading ...
Faksimile
0.5
1 cm
facsimile
Vollansicht
OCR-Volltext
daty — zdarza mu się pomylić o jeden rok. (Znałem już to dziwne zjawisko rocznego
przesunięcia z autopsji).

Z otrzymanych w warszawskim muzeum wskazówek korzystałem całe lata. Później także
z książek, które i Janek, i Jolanta znajdowali momentalnie na półkach pięknie uporządkowa-
nej biblioteki. Zgodnie z wolą Janka, przejmie ją wkrótce Stowarzyszenie Historyków
Sztuki, któremu Janek tak długo i owocnie prezesował.

A jeszcze o wiele później zacząłem jeździć do Nieborowa, gdzie Janek organizował
coroczne — albo i częstsze — spotkania naukowe, nieraz międzydyscyplinarne. Zjeżdżaliś-
my się na parę dni w kilkanaście osób, referaty i dyskusje ciągnęły się w pałacu i w parku, a
kończyły się z reguły wieczorem przy kominku i winie. Janek lubił pobudzającą, niekiedy
iskrzącą się atmosferę tych spotkań, nie opuszczał i nie lekceważył żadnego wystąpienia. Jak
jeden z jego ulubionych bohaterów, Poussin, i Białostocki mógłby powiedzieć: „je riai rien
neglige..." Był na pewno jednym z najwszechstronniej pracowitych i najbardziej wydajnie
gospodarujących swoim czasem ludzi, jakich znałem — a przecież i w Nieborowie, i na
wszelkich możliwych zjazdach i kongresach siedział cały czas pilnie, wychylony do przodu, z
ręką przy uchu (nie najlepiej słyszał), niezależnie od tego, czy przemawiał sławny starzec czy
przestraszony debiutant, i z nieodmienną wiedzą i precyzją zabierał od czasu do czasu głos:
zwykle zresztą zagajał, świetnie prezentując stan badań, albo podsumowywał tak, że niejeden
podsumowany prelegent nareszcie wydał się sam sobie inteligentny.

My też ogromnie lubiliśmy owe treściwe, przyjacielskie wymiany myśli w Nieborowie —
mam w oczach powitalny uśmiech Janka, cieszył się naszymi przyjazdami, jakby odrobinę
sceptyczny eager beaver (przepraszam za jeden więcej makaronizm, ale dobrze tu pasuje ten
bardzo miły „gorliwy bóbr"). Jakże żywo pamięta się to, co prawie nieuchwytne — delikatną
dbałość Janka o to, żebyśmy się wszyscy ze sobą dobrze czuli, jego całkowicie naturalny i
przez nikogo nie kwestionowany autorytet.

• Oczywiście nie znaczy to bynajmniej, że zgadzaliśmy się łatwo. Janek — takie mam
wrażenie — ogromnie cenił umysły i sprawne i porządne (mógłby przyjąć za dewizę: sapienti
est ordinare), cenił także zdolność dostrzegania w dziejach kultury nieoczekiwanych
powiązań, tropienia zatartych śladów i budowania nowych syntez. Ale to uznanie dla
naukowej wyobraźni wiązało się z wąskim, niemal oświeceniowym racjonalizmem, przypra-
wionym w dodatku przez reizm. Jaka szkoda — pomyślałem po jednej z ostatnich
nieborowskich dyskusji — że Janek studiował u prof. Kotarbińskiego! W jakim kierunku
rozwinęłaby się jego kultura filozoficzna, gdyby mistrzem jego młodości był np. Elzenberg
albo ks. Konstanty Michalski? Choć bardzo nie lubię różnych romantyczno-młodopolskich
daimonionów, zdarzyło mi się bąknąć w katalogu wystawy romantycznej, że intuicyjne
rozumienie pewnych zjawisk bywa celniejsze od precyzyjnej ich definicji. Janek oczywiście
wyszperał wpośród niezliczonych swoich lektur to zdanie (które zresztą nadal wydaje mi się

88
 
Annotationen