190
zanem, iż kto mógł tylko, ten myślał o przygotowaniu pa-
mięci po śmierci swojej. Gdy Wit Stwosz, wedle Dauna, prze-
niósł się już na stałe z Krakowa do Norymbergji w lutym
1496 r., to pojechał tam pełen sławy, która falą szeroką roz-
chodziła się z Polski po Europie i dawała mu coraz więcej
zajęć, tembardziej, że i cesarz Maxymiljan wtedy już poczynał
myśleć o wciągnięciu twórcy do Tyrolu.
Niepodobna nie przypuścić na pewno, aby biskup Górka
nie zapragnął wcześnie za wzorem ojca swojego upamięt-
nienia życia swojego. Musiał dlatego wnet skorzystać z po-
bytu Stwosza w Krakowie, gdzie już jaśniał blaskami cu-
downymi ołtarz Marjacki i grobowiec króla Kaźmirza Jagiel-
lończyka.
Był w on czas dla Polski okres świetności, idący z prze-
szłości dalekiej, bo jeszcze od Bolesława Chrobrego, za czasów
którego kwitnęła wspaniałość sztuki sarmackiej czyli szczytyj-
skiej, jako „wschodniej", bizanckiej, odziedziczonej po cza-
sach pogańskich z wierzenia Światowida. Nie możemy mieć
0 tein wyobrażenia, bo niedola porozbiorowa nakazała nam
powtarzać tylko to, co nam wrogowie pozwolili, iżby się na-
zywało, że na ziemi naszej była tylko pustka i nicość, aż ze
strony jednej Waregowie nas obdarzyli błogosławieństwem
ogłady a potem Niemcy nauczyli nas dobra wszelakiego.
Otóż jest to nieprawdą, wynikłą oczywiście z posiłkowania
się naszego wyłącznego a ustawicznego poglądami nie prawdy
świętej, ale nieprzyjaźni politycznej.
Istnieje wiele dowodów aż nadto pewnych, że u Sar-
matów i Szczytów stała na poziomie wysokim sztuka złot-
nicza, celująca doskonałością i okazałością. Bardzo wcześnie
naród nasz przez sztukę objawiał w rzeczy samej tęsknotę
gorącą ku zaświatom i dlatego po okazach sztuki naszej
tyle znaków tajemniczych z czarodziejstwa czyli mistyki po-
chodzących. Stąd to pochodzi zamiłowanie nasze żywiołowe
1 nigdy nie ustające do mnogości wzorów, które szczególnie
rozwinęły się majestatycznie po złotogłowiach naszych i po
śrebrnogłowiach sławnych. Okazy przepyszne t. zw. „bro-
katów" w Niemczech są to złotogłowia sarmackie, polskie.
Juljan Bartoszewicz wspominając o biskupie U. Górce dodaje,
że lubiał przepych. Jest w tym nałogu źródłowo ślachet-
nym coś z siły pierwotnej celem otaczania się wzorzyście
zanem, iż kto mógł tylko, ten myślał o przygotowaniu pa-
mięci po śmierci swojej. Gdy Wit Stwosz, wedle Dauna, prze-
niósł się już na stałe z Krakowa do Norymbergji w lutym
1496 r., to pojechał tam pełen sławy, która falą szeroką roz-
chodziła się z Polski po Europie i dawała mu coraz więcej
zajęć, tembardziej, że i cesarz Maxymiljan wtedy już poczynał
myśleć o wciągnięciu twórcy do Tyrolu.
Niepodobna nie przypuścić na pewno, aby biskup Górka
nie zapragnął wcześnie za wzorem ojca swojego upamięt-
nienia życia swojego. Musiał dlatego wnet skorzystać z po-
bytu Stwosza w Krakowie, gdzie już jaśniał blaskami cu-
downymi ołtarz Marjacki i grobowiec króla Kaźmirza Jagiel-
lończyka.
Był w on czas dla Polski okres świetności, idący z prze-
szłości dalekiej, bo jeszcze od Bolesława Chrobrego, za czasów
którego kwitnęła wspaniałość sztuki sarmackiej czyli szczytyj-
skiej, jako „wschodniej", bizanckiej, odziedziczonej po cza-
sach pogańskich z wierzenia Światowida. Nie możemy mieć
0 tein wyobrażenia, bo niedola porozbiorowa nakazała nam
powtarzać tylko to, co nam wrogowie pozwolili, iżby się na-
zywało, że na ziemi naszej była tylko pustka i nicość, aż ze
strony jednej Waregowie nas obdarzyli błogosławieństwem
ogłady a potem Niemcy nauczyli nas dobra wszelakiego.
Otóż jest to nieprawdą, wynikłą oczywiście z posiłkowania
się naszego wyłącznego a ustawicznego poglądami nie prawdy
świętej, ale nieprzyjaźni politycznej.
Istnieje wiele dowodów aż nadto pewnych, że u Sar-
matów i Szczytów stała na poziomie wysokim sztuka złot-
nicza, celująca doskonałością i okazałością. Bardzo wcześnie
naród nasz przez sztukę objawiał w rzeczy samej tęsknotę
gorącą ku zaświatom i dlatego po okazach sztuki naszej
tyle znaków tajemniczych z czarodziejstwa czyli mistyki po-
chodzących. Stąd to pochodzi zamiłowanie nasze żywiołowe
1 nigdy nie ustające do mnogości wzorów, które szczególnie
rozwinęły się majestatycznie po złotogłowiach naszych i po
śrebrnogłowiach sławnych. Okazy przepyszne t. zw. „bro-
katów" w Niemczech są to złotogłowia sarmackie, polskie.
Juljan Bartoszewicz wspominając o biskupie U. Górce dodaje,
że lubiał przepych. Jest w tym nałogu źródłowo ślachet-
nym coś z siły pierwotnej celem otaczania się wzorzyście