252
Zatem sztuka runiczna nasza obficie krzewiona
po drzewie, choć zaginęła z wątkiem nietrwałym, przecie
żyje w pierwiastkach swoich po dziedzinach rozmaitych,
których dojrzeć nie możemy, bo nie chcemy.
Cały barok Stwoszowski, wrzący uczuciem i trzymający
się siły podaniowej (tradycji), nie jest czem innem jak tylko
trwaniem siły pierwotnej, wykształconej jeszcze za Świato-
wida i do wysokości sztuki wydoskonalonej tak, że w niej skry-
stalizowały się wszystkie podniesienia całego średniowiecza.
Stwosz i Twardowski żyli wiarą w cudowność nadprzy-
rodzoną krystalomancji. Król polski modlił się do „krzyż-
tału", bo i naród cały w obrzędach a zwyczajach posiadał
skarb uczuciowy z nieba odziedziczony. I pług złoty z nieba
spadł w Polsce i miecz szczerbiec aniołowie podali z nieba
królowi polskiemu. Nastrój polski idzie wprost z Nieba
a nie z wpływów po Europie wyszukiwanych!
To też i działalność Stwosza nie wyrosła z gorączki .
bezdusznej łapania wpływów ze wszystkich miast i krajów
Europy, jak to nauka nowoczesna usiłuje wytłómaczyć, aby
sposobem takim wszystko ofjarować Niemcom, lecz zasilała
się twórczością rzeczywiście z nieba pochodzącą Musiała
górnie być wykształconą ta zdolność od dawna w narodzie,
skoro Modlitewnik króla Władysława Warneńczyka powstał
w Krakowie, jak to udowodnił prof. M. Sokołowski. Jeszcze
przed Stwoszem żył len nastrój podniosły, idący ze Śred-
niowiecza. Przypuszczają nawet, że twórcą miniatur jest Sta-
nisław Durink (pewnie Tóronik). Czy to wszystko nie do-
wodzi, że środowisko pełne wyobraźni istniało w Polsce od
dawna i do niego przyłączył się Stwosz, będący wykładni-
kiem wschodu a nie zachodu.
*
* *
40.
Łata ostatnie Stwosza w Norymberdze.
(Zamknięcie).
Nie tak zatem przedstawia się sprawa sztuki w Polsce,
jak niemcy chcą w nas wmówić. Nie było w Polsce zanied-
bania i barbarzyństwa najgorszego w świecie, ale całkiem
Zatem sztuka runiczna nasza obficie krzewiona
po drzewie, choć zaginęła z wątkiem nietrwałym, przecie
żyje w pierwiastkach swoich po dziedzinach rozmaitych,
których dojrzeć nie możemy, bo nie chcemy.
Cały barok Stwoszowski, wrzący uczuciem i trzymający
się siły podaniowej (tradycji), nie jest czem innem jak tylko
trwaniem siły pierwotnej, wykształconej jeszcze za Świato-
wida i do wysokości sztuki wydoskonalonej tak, że w niej skry-
stalizowały się wszystkie podniesienia całego średniowiecza.
Stwosz i Twardowski żyli wiarą w cudowność nadprzy-
rodzoną krystalomancji. Król polski modlił się do „krzyż-
tału", bo i naród cały w obrzędach a zwyczajach posiadał
skarb uczuciowy z nieba odziedziczony. I pług złoty z nieba
spadł w Polsce i miecz szczerbiec aniołowie podali z nieba
królowi polskiemu. Nastrój polski idzie wprost z Nieba
a nie z wpływów po Europie wyszukiwanych!
To też i działalność Stwosza nie wyrosła z gorączki .
bezdusznej łapania wpływów ze wszystkich miast i krajów
Europy, jak to nauka nowoczesna usiłuje wytłómaczyć, aby
sposobem takim wszystko ofjarować Niemcom, lecz zasilała
się twórczością rzeczywiście z nieba pochodzącą Musiała
górnie być wykształconą ta zdolność od dawna w narodzie,
skoro Modlitewnik króla Władysława Warneńczyka powstał
w Krakowie, jak to udowodnił prof. M. Sokołowski. Jeszcze
przed Stwoszem żył len nastrój podniosły, idący ze Śred-
niowiecza. Przypuszczają nawet, że twórcą miniatur jest Sta-
nisław Durink (pewnie Tóronik). Czy to wszystko nie do-
wodzi, że środowisko pełne wyobraźni istniało w Polsce od
dawna i do niego przyłączył się Stwosz, będący wykładni-
kiem wschodu a nie zachodu.
*
* *
40.
Łata ostatnie Stwosza w Norymberdze.
(Zamknięcie).
Nie tak zatem przedstawia się sprawa sztuki w Polsce,
jak niemcy chcą w nas wmówić. Nie było w Polsce zanied-
bania i barbarzyństwa najgorszego w świecie, ale całkiem