Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Metadaten

Czerni, Krystyna
Rezerwat sztuki: tropami artystów polskich XX wieku — Kraków, 2000

DOI Seite / Zitierlink:
https://doi.org/10.11588/diglit.42191#0239

DWork-Logo
Überblick
Faksimile
0.5
1 cm
facsimile
Vollansicht
OCR-Volltext
z ostatnich, którzy naprawdę malowali w plenerze. „Malarstwo działa
przez oczy i nie znosi słów - powtarzał. - My mamy oko leniwe, przy-
zwyczajone do obserwowania świata jakby własną wiedzą. Często mówię
do studenta: pan maluje nie tak, jakbym ustawił martwą naturę, ale jak-
bym przekazywał ją przez telefon”.
Obrazy - kobierce, obrazy - gobeliny. Maciejewski tkał sieć, budo-
wał ścianę, którą oddzielał się od rzeczywistości. Był coraz bardziej „czło-
wiekiem z kryjówki”, rozżalony na świat, rozgoryczony, czuł się - pew-
nie trochę niesłusznie - zdradzony przez przyjaciół, odrzucony przez
środowisko. Zarzut „wtórności” i zacofania swojej sztuki odczuwał bole-
śnie. Pamiętam, jak bardzo ucieszyło go, gdy w rozmowie porównałam
klimat jego prac do współczesnych fotografii Mapplethorpe’a - gdzie
kwiaty fotografowane są zmysłowo, niemal erotycznie, a dzieci i akty jak
botaniczne egzemplarze, rośliny w herbarium... „Artysta musi bezwzględ-
nie wierzyć, że to, co robi jest słuszne - mówił z ożywieniem - często
porównanie jakichś zjawisk z innych sztuk czy przestrzeni pokazuje, że
ta sztuka jest bardzo aktualna, współczesna. (...) Wielokrotnie wyjeżdża-
jąc na Zachód, miałem dużą satysfakcję, bo okazywało się, że jakby pod-
skórnym nurtem odczuwałem zjawiska, które nurtowały artystów w zu-
pełnie innych klimatach, innych sytuacjach geograficznych”.
Przez ostatnie pół roku, ciężko chory, już nie wychodził z domu -
krążąc między pracownią a szpitalem. Ostatni raz spotkałam go w lutym,
na obradach Jury Nagrody im. Witolda Wojtkiewicza, nadawanej przez
krakowski oddział ZPAP Jako ubiegłoroczny laureat - brał udział w pra-
cach jury po raz pierwszy. Nie jest w zwyczaju zdradzać kulisy nadawa-
nia nagród, niech więc obejdzie się bez nazwisk. Maciejewski miał swego
kandydata - artystę niemłodego, z dorobkiem, spoza środowiska. Nikt
inny o mm nie pomyślał, nie brał go pod uwagę, więc od początku było
oczywiste, że szans na zwycięstwo raczej nie ma. Nie zrażony tym Zby-
szek- przy każdym, kolejnym głosowaniu przypominał swojego mala-
rza, rozkładał reprodukcje, podnosił zasługi. Był w tym tak przekonywa-
jący, walczył tak dzielnie, że zdołał „wyciągnąć” kandydata na drugie, ho-
norowe miejsce, choć na początku obrad nikt by tego nie przypuszczał.
I znowu: walczył nieustępliwie, z ogniem, do końca wiernie - przecież
me o swoje. Takim go zapamiętałam.

1990-1999

Zbysław M. Maciejewski
 
Annotationen