MARIA OLSZANIECKA
numerów pisma, pt. Pan Tadeusz w świetle krytyki Biegeleise-
na7. Obaj autorzy przywiązywali duże znaczenie do tej
wspólnej akcji, o czym świadczy uwaga Witkiewicza w liście
do Sygietyńskiego na wiosnę 1886 r. z Zakopanego, w czasie
druku kolejnych odcinków rozprawy: Pisałem do Turka
[Gruszeckiego — M.O.] i wspominałem o Biegeleisenie Twoim,
bo wiedziałem, że będziesz czytał. Nie puszczaj tego do końca —
tylko dalej dobij, rżnij całą szkolę krytyczną, co zapewne uczy-
nisz8. Skąd ta pasja przeciw historykowi literatury, z którym
Witkiewicz nigdy broni nie skrzyżował i który nie wchodził
na teren działalności krytyka sztuk plastycznych?
Autor Malarstwa i krytyki u nas oraz kilkunastu mniej-
szych artykułów był w pełnym ferworze walki polemicznej
z większością krytyków i pisarzy, zdążył zwrócić przeciwko
sobie prawie wszystkie najpoważniejsze pióra, sprowokował
istną krucjatę przeciwko bronionemu przez siebie realizmowi.
Sygietyński od lat uzasadniający racje nowego kierunku
stał się teraz głównym Witkiewicza towarzyszem broni.
W tej akcji wymierzonej przeciwko Biegeleisenowi, w jego
zaś osobie przeciw wszystkim przedstawicielom akademizmu
w krytyce literackiej i artystycznej, idealizmu w estetyce,
teorii „głębszych treści" w sztuce, wystąpili razem, dzieląc
między siebie role. Krytyką książki i merytoryczną dyskusją
z jej autorem zajął się Sygietyński. Przeprowadził ją precy-
zyjnie, swojo tezy i argumenty obficie egzemplifikował cy-
tatami z tekstu historyka literatury, konfrontował jogo
interpretacje z poematem, przeciwstawiał analizie Pana Ta-
deusza dokonanej przez Biegeleisena swoją własną. Postawę
recenzenta najlepiej charakteryzuje jego sformułowanie:
Fałszywy punkt widzenia powodować musi i powoduje zawsze
fałszywe sądy. Cała nicość krytyki p. Biegeleisena pochodzi
stąd, że jest oparta na szemacie, na konwencjonaliżmie i formuł-
kach estetyki szkolarskiej, która dzieła odzwierciedlające w sobie
życie szerokie, pełne i swobodne karci za grzechy i wykroczenia
przeciw dogmatom abstrakcyjnym9. Sygietyński starał się,
wbrew twierdzeniom Biegeleisena, któremu zdało się, że
złapał Mickiewicza na błędach logicznych i sprzecznościach10,
wykazać, jak dalece Mickiewicz liczył się z rzeczywistością11,
jak wyprzedza epokę, staje na równi z dzisiejszymi naturąlis-
tami12.
Podobnym twierdzeniem opatrzył również Witkiewicz
swój przegląd słowem malowanych obrazów twórcy Pana
Tadeusza, którym, wyprzedziwszy o kilka tygodni studium
Sygietyńskiego, zaprezentował odmienną niż Biegeleisen
metodę krytyczną, przyjął inny „punkt widzenia" i tą drogą
doszedł do zaprzeczających sądom historyka literatury ocen
i wniosków. Na podstawie analizy „jednej tylko strony dzieła
Mickiewicza" dowiódł, że Mickiewicz istotnie pod względem
ścisłości obserwacji i jasności przedstawienia zjawisk barwnych,
jak i innych, jest naturalistą, u którego nawet realiści tej miary,
7 Zob. „Wędrowiec" 1886, nr 10—17.
8 List Witkiewicza do Sygietyńskiego (wiosna 1886).
9 A. SYGIETYŃSKI, Pisma krytycznoliterackie. Wstęp i wybór
T. WEISS, Kraków 1971, s. 385.
*° Ibidem, 8. 381.
co Zola, mogliby się dużo nauczyć. Krytykę negatywną Sy-
gietyńskiego, wymierzoną przeciw Biegeleisenowi poprzedziła
więc Witkiewicza krytyka pozytywna poematu, która miała
na celu zaprezentować nie tylko walory dzieła poety, ale rów-
nież walory metody krytyki obiektywnej, a wartość realizmu
jako wartość uniwersalną wszelkiej sztuki poprzeć autory-
tetem Mickiewicza. Autorytet wieszcza miał szczególną wagę
wobec zarzutów zgłaszanych pod adresom programu realis-
tów: wyłączenia sztuk plastycznych z kręgu zadań poza-
artystycznych, rezygnacji z celów ideowych, moralizatorskich,
dydaktycznych i intelektualnych ; uchylenie się od kontynuacji
misji narodowej, pełnionej przez poezję romantyczną.
Witkiewicz odwrócił problem i w swycli rozważaniach
o Panu Tadeuszu wskazał te wartości poezji romantycznej,
które w sztuce realistów odgrywały podstawową i pierwszo-
rzędną rolę, a które nie tylko nie eliminowały znaczenia naro-
dowego dzieł poezji, malarstwa i rzeźby — ale je zwiększały,
ożywiały uczucia patriotyczne, utrwalały piękno ziomi
ojczystej z sugestywną siłą wywołując emocjonalne reakcjo
u odbiorcy. Odnalazł je w walorach malarskich poematu,
które potraktował jako elementy konstruktywne, podnoszące
estetyczną rangę utworu poetyckiego, wzmagające i zwielo-
krotniające jego funkcje ekspresyjno. Przyznał więc poezji
to, czego odmówił malarstwu — budowanie jakości plastycz-
nych poetyclcimi środkami wyrazu, przeczył zaś możliwoś-
ciom wyrażania treści literackich w dziełach malarskich, za
pomocą linii, barwy i kształtu. W utworze poetyckim odnaj-
dywał obrazy malarskie i — co ważniejsze — interpretował
jo i oceniał według kryteriów ściśle malarskich, natomiast
jak najostrzej występował przeciw interpretacji i ocenie treści
literackich w malarstwie i rzeźbie.
Czym uzasadniał taką postawę badawczą autor Mickie-
wicza jako kolorysty, który w swoicli pismach zawsze przeciw-
stawiał się temu, aby malarstwo traktować jako „niemą
poezję" i przekształcać je w „mówiące malowidła", użyczając
obrazom głosu krytyka-interprotatora? Dlaczego więc teraz
rozpatrując malarskie walory dzieła poetyckiego rezygnował
z tak rygorystycznie dotąd przestrzeganej zasady odrębności
poszczególnych dyscyplin artystycznych?
Wydaje się, że Witkiewicz znał Laokoona G. E. Lessinga,
ponieważ w interpretacji Mickiewiczowskich obrazów niejed-
nokrotnie nawiązywał do jego twierdzeń i wchodząc w dialog
z nim zdawał się prowadzić go również z samym sobą. Lessing
rozróżnia dwa rodzaje opisu poetyckiego obrazu, czyli dwa
rodzaje „tematów widzialnych", z którycli jeden tylko nadajo
się dla malarza „właściwego", a mianowicie przedstawiający
„akcję widzialną, lecz zatrzymaną", której „poszczególne
części rozgrywają się w przestrzeni oboli siebie". Malarz musi
rezygnować natomiast z przedstawienia akcji, której „posz-
czególne części rozgrywają się w czasie kolejno"13. Rozróż-
11 Ibidem, s. 376.
12 Ibidem, s. 375.
13 G. E. LESSING. Laokoon, Dzieła wybrane, Warszawą 1959, A,
76/77.
numerów pisma, pt. Pan Tadeusz w świetle krytyki Biegeleise-
na7. Obaj autorzy przywiązywali duże znaczenie do tej
wspólnej akcji, o czym świadczy uwaga Witkiewicza w liście
do Sygietyńskiego na wiosnę 1886 r. z Zakopanego, w czasie
druku kolejnych odcinków rozprawy: Pisałem do Turka
[Gruszeckiego — M.O.] i wspominałem o Biegeleisenie Twoim,
bo wiedziałem, że będziesz czytał. Nie puszczaj tego do końca —
tylko dalej dobij, rżnij całą szkolę krytyczną, co zapewne uczy-
nisz8. Skąd ta pasja przeciw historykowi literatury, z którym
Witkiewicz nigdy broni nie skrzyżował i który nie wchodził
na teren działalności krytyka sztuk plastycznych?
Autor Malarstwa i krytyki u nas oraz kilkunastu mniej-
szych artykułów był w pełnym ferworze walki polemicznej
z większością krytyków i pisarzy, zdążył zwrócić przeciwko
sobie prawie wszystkie najpoważniejsze pióra, sprowokował
istną krucjatę przeciwko bronionemu przez siebie realizmowi.
Sygietyński od lat uzasadniający racje nowego kierunku
stał się teraz głównym Witkiewicza towarzyszem broni.
W tej akcji wymierzonej przeciwko Biegeleisenowi, w jego
zaś osobie przeciw wszystkim przedstawicielom akademizmu
w krytyce literackiej i artystycznej, idealizmu w estetyce,
teorii „głębszych treści" w sztuce, wystąpili razem, dzieląc
między siebie role. Krytyką książki i merytoryczną dyskusją
z jej autorem zajął się Sygietyński. Przeprowadził ją precy-
zyjnie, swojo tezy i argumenty obficie egzemplifikował cy-
tatami z tekstu historyka literatury, konfrontował jogo
interpretacje z poematem, przeciwstawiał analizie Pana Ta-
deusza dokonanej przez Biegeleisena swoją własną. Postawę
recenzenta najlepiej charakteryzuje jego sformułowanie:
Fałszywy punkt widzenia powodować musi i powoduje zawsze
fałszywe sądy. Cała nicość krytyki p. Biegeleisena pochodzi
stąd, że jest oparta na szemacie, na konwencjonaliżmie i formuł-
kach estetyki szkolarskiej, która dzieła odzwierciedlające w sobie
życie szerokie, pełne i swobodne karci za grzechy i wykroczenia
przeciw dogmatom abstrakcyjnym9. Sygietyński starał się,
wbrew twierdzeniom Biegeleisena, któremu zdało się, że
złapał Mickiewicza na błędach logicznych i sprzecznościach10,
wykazać, jak dalece Mickiewicz liczył się z rzeczywistością11,
jak wyprzedza epokę, staje na równi z dzisiejszymi naturąlis-
tami12.
Podobnym twierdzeniem opatrzył również Witkiewicz
swój przegląd słowem malowanych obrazów twórcy Pana
Tadeusza, którym, wyprzedziwszy o kilka tygodni studium
Sygietyńskiego, zaprezentował odmienną niż Biegeleisen
metodę krytyczną, przyjął inny „punkt widzenia" i tą drogą
doszedł do zaprzeczających sądom historyka literatury ocen
i wniosków. Na podstawie analizy „jednej tylko strony dzieła
Mickiewicza" dowiódł, że Mickiewicz istotnie pod względem
ścisłości obserwacji i jasności przedstawienia zjawisk barwnych,
jak i innych, jest naturalistą, u którego nawet realiści tej miary,
7 Zob. „Wędrowiec" 1886, nr 10—17.
8 List Witkiewicza do Sygietyńskiego (wiosna 1886).
9 A. SYGIETYŃSKI, Pisma krytycznoliterackie. Wstęp i wybór
T. WEISS, Kraków 1971, s. 385.
*° Ibidem, 8. 381.
co Zola, mogliby się dużo nauczyć. Krytykę negatywną Sy-
gietyńskiego, wymierzoną przeciw Biegeleisenowi poprzedziła
więc Witkiewicza krytyka pozytywna poematu, która miała
na celu zaprezentować nie tylko walory dzieła poety, ale rów-
nież walory metody krytyki obiektywnej, a wartość realizmu
jako wartość uniwersalną wszelkiej sztuki poprzeć autory-
tetem Mickiewicza. Autorytet wieszcza miał szczególną wagę
wobec zarzutów zgłaszanych pod adresom programu realis-
tów: wyłączenia sztuk plastycznych z kręgu zadań poza-
artystycznych, rezygnacji z celów ideowych, moralizatorskich,
dydaktycznych i intelektualnych ; uchylenie się od kontynuacji
misji narodowej, pełnionej przez poezję romantyczną.
Witkiewicz odwrócił problem i w swycli rozważaniach
o Panu Tadeuszu wskazał te wartości poezji romantycznej,
które w sztuce realistów odgrywały podstawową i pierwszo-
rzędną rolę, a które nie tylko nie eliminowały znaczenia naro-
dowego dzieł poezji, malarstwa i rzeźby — ale je zwiększały,
ożywiały uczucia patriotyczne, utrwalały piękno ziomi
ojczystej z sugestywną siłą wywołując emocjonalne reakcjo
u odbiorcy. Odnalazł je w walorach malarskich poematu,
które potraktował jako elementy konstruktywne, podnoszące
estetyczną rangę utworu poetyckiego, wzmagające i zwielo-
krotniające jego funkcje ekspresyjno. Przyznał więc poezji
to, czego odmówił malarstwu — budowanie jakości plastycz-
nych poetyclcimi środkami wyrazu, przeczył zaś możliwoś-
ciom wyrażania treści literackich w dziełach malarskich, za
pomocą linii, barwy i kształtu. W utworze poetyckim odnaj-
dywał obrazy malarskie i — co ważniejsze — interpretował
jo i oceniał według kryteriów ściśle malarskich, natomiast
jak najostrzej występował przeciw interpretacji i ocenie treści
literackich w malarstwie i rzeźbie.
Czym uzasadniał taką postawę badawczą autor Mickie-
wicza jako kolorysty, który w swoicli pismach zawsze przeciw-
stawiał się temu, aby malarstwo traktować jako „niemą
poezję" i przekształcać je w „mówiące malowidła", użyczając
obrazom głosu krytyka-interprotatora? Dlaczego więc teraz
rozpatrując malarskie walory dzieła poetyckiego rezygnował
z tak rygorystycznie dotąd przestrzeganej zasady odrębności
poszczególnych dyscyplin artystycznych?
Wydaje się, że Witkiewicz znał Laokoona G. E. Lessinga,
ponieważ w interpretacji Mickiewiczowskich obrazów niejed-
nokrotnie nawiązywał do jego twierdzeń i wchodząc w dialog
z nim zdawał się prowadzić go również z samym sobą. Lessing
rozróżnia dwa rodzaje opisu poetyckiego obrazu, czyli dwa
rodzaje „tematów widzialnych", z którycli jeden tylko nadajo
się dla malarza „właściwego", a mianowicie przedstawiający
„akcję widzialną, lecz zatrzymaną", której „poszczególne
części rozgrywają się w przestrzeni oboli siebie". Malarz musi
rezygnować natomiast z przedstawienia akcji, której „posz-
czególne części rozgrywają się w czasie kolejno"13. Rozróż-
11 Ibidem, s. 376.
12 Ibidem, s. 375.
13 G. E. LESSING. Laokoon, Dzieła wybrane, Warszawą 1959, A,
76/77.