ANTONI KAMIEŃSKI
ZAPOMNIANY DEKADENT
U. 23. A. Kamieński, W pracowni Zaleskiego, ilustracja do opowiadania Wiosenny
poranek’ rys., wg „Tyg. II.” 1905, nr 21, s. 390/391. (B.epr. T. Kaźmierski)
cę, który w ciągu sześciu lat dążył do uchwycenia
właściwego wyrazu, pracując i żyjąc w ogromnym
uniesieniu. Bowiem sam proces twórczy, przeciągany
w nieskończoność i tym samym niszczący to, co z
trudem udało się wykonać, był źródłem szczęścia.
Związane były z tym stanem wzniosłe przeżycia, po-
budzona wyobraźnia, napięcie, one to dostarczały po-
czucia absolutnego osiągnięcia, poza którym niczego
już się spoidiziewać nie było można. OczyWisity jest
tu związek zarówno z owym w nieskończoność prze-
i zamalowywanym Nieznanym arcydziełem Balzaca,
jak i z niedokończonym posągiem sienkiewiczowskie-
go Kamionki. Nazwa dzieła, ów „geniusz zrywający
pęta” nasuwa porównanie z Mickiewiczem burzącym
geniusza poezji Antoniego Kurzawy. Sprawa twór-
czości i improduktywizmu jest jednym z tematów,
omawianych w studium Makowieckiego110, powołu-
jącego się na liczne przykłady w powieściach W.
Berenta, F. Czerskiego, W. Perzyńskiego, C. Jellenty
itp. i zastanawiającego się, jak często improdukty-
wizmowi twórczemu towarzyszy tam gest zniszczenia
dzieła. Taki też los spotyka ostatecznie i owego Ge-
niuszu Zaleskiego, tak się w dalszym toku opowia-
dania staje z zamówieniem „dla chleba”, dziełem od
początku nie pożądanym i nie wydarzonym, „biu-
stem baronowej”,którego jedyną zaletą i usprawied-
liwieniem istnienia mogło być to, że — roztłuczone
na bryły gliny i wryniesione na podwórze, wymiesza-
ne z glebą zmienić się miało w podłoże dla nowego
życia, na nim bowiem wyrosła roślina ręką chyba
tyrana w nasieniu rzucona lłl.
Wiosenny poranek to jeszcze jeden wariant „nie-
dokończonego dzieła”. Liczne analogie między tek-
stem i faktami zdają się narzucać same. Można tam
doszukać się dość złośliwej charakterystyki wielkie-
go mecenasa-arystokraty (może Tyszkiewicza?), który
lubił sztukę więcej od koni, interesował się nią, znał
się na niej [...], protegował ją 112. W postaci lekarza-
-protektora, przedstawiciela „przyziemnego utylita-
ryzmu” można zapewne dopatrzeć się znanego leka-
rza warszawskiego d.r T. Dunina113. Rysownik Ka-
110 MAKOWIECKI, O.C., s. 66—91.
111 KAMIEŃSKI, Wiosenny poranek..., o.c., s. 95.
112 ibidem, s. 83.
113 Dr Teodor Dunin (1854—1909), lekarz chorób wewnę-
trznych, od 1880 r. ordynator Szpitala Dziec. Jezus w War-
szawie, działacz społeczny, kolekcjoner i znany miłośnik
sztuki.
189
ZAPOMNIANY DEKADENT
U. 23. A. Kamieński, W pracowni Zaleskiego, ilustracja do opowiadania Wiosenny
poranek’ rys., wg „Tyg. II.” 1905, nr 21, s. 390/391. (B.epr. T. Kaźmierski)
cę, który w ciągu sześciu lat dążył do uchwycenia
właściwego wyrazu, pracując i żyjąc w ogromnym
uniesieniu. Bowiem sam proces twórczy, przeciągany
w nieskończoność i tym samym niszczący to, co z
trudem udało się wykonać, był źródłem szczęścia.
Związane były z tym stanem wzniosłe przeżycia, po-
budzona wyobraźnia, napięcie, one to dostarczały po-
czucia absolutnego osiągnięcia, poza którym niczego
już się spoidiziewać nie było można. OczyWisity jest
tu związek zarówno z owym w nieskończoność prze-
i zamalowywanym Nieznanym arcydziełem Balzaca,
jak i z niedokończonym posągiem sienkiewiczowskie-
go Kamionki. Nazwa dzieła, ów „geniusz zrywający
pęta” nasuwa porównanie z Mickiewiczem burzącym
geniusza poezji Antoniego Kurzawy. Sprawa twór-
czości i improduktywizmu jest jednym z tematów,
omawianych w studium Makowieckiego110, powołu-
jącego się na liczne przykłady w powieściach W.
Berenta, F. Czerskiego, W. Perzyńskiego, C. Jellenty
itp. i zastanawiającego się, jak często improdukty-
wizmowi twórczemu towarzyszy tam gest zniszczenia
dzieła. Taki też los spotyka ostatecznie i owego Ge-
niuszu Zaleskiego, tak się w dalszym toku opowia-
dania staje z zamówieniem „dla chleba”, dziełem od
początku nie pożądanym i nie wydarzonym, „biu-
stem baronowej”,którego jedyną zaletą i usprawied-
liwieniem istnienia mogło być to, że — roztłuczone
na bryły gliny i wryniesione na podwórze, wymiesza-
ne z glebą zmienić się miało w podłoże dla nowego
życia, na nim bowiem wyrosła roślina ręką chyba
tyrana w nasieniu rzucona lłl.
Wiosenny poranek to jeszcze jeden wariant „nie-
dokończonego dzieła”. Liczne analogie między tek-
stem i faktami zdają się narzucać same. Można tam
doszukać się dość złośliwej charakterystyki wielkie-
go mecenasa-arystokraty (może Tyszkiewicza?), który
lubił sztukę więcej od koni, interesował się nią, znał
się na niej [...], protegował ją 112. W postaci lekarza-
-protektora, przedstawiciela „przyziemnego utylita-
ryzmu” można zapewne dopatrzeć się znanego leka-
rza warszawskiego d.r T. Dunina113. Rysownik Ka-
110 MAKOWIECKI, O.C., s. 66—91.
111 KAMIEŃSKI, Wiosenny poranek..., o.c., s. 95.
112 ibidem, s. 83.
113 Dr Teodor Dunin (1854—1909), lekarz chorób wewnę-
trznych, od 1880 r. ordynator Szpitala Dziec. Jezus w War-
szawie, działacz społeczny, kolekcjoner i znany miłośnik
sztuki.
189