RECENZJE — KSIĄŻKI
wie odrzuca taką identyfikację, skoro wszy-
stkie inne spośród tych wskazań weszły w
skład jego interpretacji obrazu, choć (jak już
wyżej wskazano) bez podawania źródła inspi-
racji. Wreszcie obecność hajdamaki, przedsta-
wiciela najbardziej aktywnej w wydarzeniach
1768 r. części społeczności ruskiej jest w tym
obrazie niezbędna. To on i jego kompani sięgną
po noże leżące u stóp mnicha.
P. Pencakowski identyfikuje jako „miesz-
kańca Korony" dziecko, które jego zdaniem
nosi „krakowską sukmanę". Nie zachęcam
Autora do specjalnych studiów kostiumologicz-
nych, proponuję jedynie porównanie tego w co
„ubrał" Jan Matejko owego chłopca z niekwe-
stionowanymi krakowskimi sukmanami w
„Racławicach". Zapewniam, że dostrzeże dia-
metralną różnicę. Dodać warto, że zdaniem
Gorzkowskiego postać chłopca wyobraża „ży-
wioł lechicki na Rusi". Nie ma więc w obrazie
przybysza spoza Ukrainy. Jest natomiast przy-
bysz spoza granic Rzeczypospolitej, mianowicie
uciekinier z zadnieprzańskiej Ukrainy — Wer-
nyhora. Tak mówi legenda. Krzyż na jego
piersi jest krzyżem wschodnim, a więc wspól-
nym wszystkim Rusinom symbolem religij-
nym, niezależnie od dzielącej naród schizmy
i od istniejącego wówczas już wiek polityczne-
go rozczłonkowania ich ojczyzny. (Nie mogę,
doprawdy, dociec, co kryje się za przeciwsta-
wieniem „krzyża prawosławnego" „znakowi
Unii".) Wernyhora symbolizuje więc całą
Ukrainę, nie tylko część polską, przeważnie
greko-katolicką. Całą, bo całej dotyczyła pol-
ska misja cywilizacyjna. P. Pencakowski traf-
nie odczytał zakończenie mojego artykułu —
rzeczywiście starałem się tam podkreślić, że
obraz Matejki jest apologią dawnej Polski. Ale
czy rzeczywiście stoi to w sprzeczności z uzna-
niem postaci lirnika za uosobienie Ukrainy?
Artysta nawiązuje do bogatej tradycji potrak-
tował osobę Wernyhory jako wcielenie jej du-
cha, jako symbol wyidealizowanej krainy,
gdzie współżyła zgodnie polska szlachta z rus-
kim ludem, jako uosobienie tego, co było świa-
dectwem pełnienia dziejowej misji i najwięk-
szym tytułem do chwały narodu polskiego.
Zatem można rzec, że Matejko stworzył apo-
logię zasług dawnej Polski przez uświęcenie
jej wspaniałego, choć niepełnego dzieła. Aby
to osiągnąć nie musiał przedstawić personifi-
kacji Rzeczypospolitej. Nieporozumienie wzięło
się chyba stąd, że Autor postawił znak równoś-
ci między obrazem zatytułowanym „Wernyho-
ra" a jedną z jego postaci, lirnikiem imieniem
Wernyhora.
Nie mogę tu, ze względu na rozmiary pole-
miki, ustosunkować się do innych, dyskusyj-
nych tez pracy P. Pencakowskiego. Nie są to
też kwestie szczególnie istotne. Do problema-
tyki związanej z tym interesującym dziełem
Jana Matejki badacze będą zapewne wracać.
Sam mógłbym już dziś dodać niejedno do na-
pisanego przed siedmiu laty tekstu (zresztą w
międzyczasie w paru miejscach uzupełniane-
go). Nowe możliwości wydaje się ukazywać do-
strzeżenie „wspólnego mianownika" w prze-
słaniu „Wernyhory" i „Hołdu Pruskiego", co
ewidentnie wskazał sam Matejko.
wie odrzuca taką identyfikację, skoro wszy-
stkie inne spośród tych wskazań weszły w
skład jego interpretacji obrazu, choć (jak już
wyżej wskazano) bez podawania źródła inspi-
racji. Wreszcie obecność hajdamaki, przedsta-
wiciela najbardziej aktywnej w wydarzeniach
1768 r. części społeczności ruskiej jest w tym
obrazie niezbędna. To on i jego kompani sięgną
po noże leżące u stóp mnicha.
P. Pencakowski identyfikuje jako „miesz-
kańca Korony" dziecko, które jego zdaniem
nosi „krakowską sukmanę". Nie zachęcam
Autora do specjalnych studiów kostiumologicz-
nych, proponuję jedynie porównanie tego w co
„ubrał" Jan Matejko owego chłopca z niekwe-
stionowanymi krakowskimi sukmanami w
„Racławicach". Zapewniam, że dostrzeże dia-
metralną różnicę. Dodać warto, że zdaniem
Gorzkowskiego postać chłopca wyobraża „ży-
wioł lechicki na Rusi". Nie ma więc w obrazie
przybysza spoza Ukrainy. Jest natomiast przy-
bysz spoza granic Rzeczypospolitej, mianowicie
uciekinier z zadnieprzańskiej Ukrainy — Wer-
nyhora. Tak mówi legenda. Krzyż na jego
piersi jest krzyżem wschodnim, a więc wspól-
nym wszystkim Rusinom symbolem religij-
nym, niezależnie od dzielącej naród schizmy
i od istniejącego wówczas już wiek polityczne-
go rozczłonkowania ich ojczyzny. (Nie mogę,
doprawdy, dociec, co kryje się za przeciwsta-
wieniem „krzyża prawosławnego" „znakowi
Unii".) Wernyhora symbolizuje więc całą
Ukrainę, nie tylko część polską, przeważnie
greko-katolicką. Całą, bo całej dotyczyła pol-
ska misja cywilizacyjna. P. Pencakowski traf-
nie odczytał zakończenie mojego artykułu —
rzeczywiście starałem się tam podkreślić, że
obraz Matejki jest apologią dawnej Polski. Ale
czy rzeczywiście stoi to w sprzeczności z uzna-
niem postaci lirnika za uosobienie Ukrainy?
Artysta nawiązuje do bogatej tradycji potrak-
tował osobę Wernyhory jako wcielenie jej du-
cha, jako symbol wyidealizowanej krainy,
gdzie współżyła zgodnie polska szlachta z rus-
kim ludem, jako uosobienie tego, co było świa-
dectwem pełnienia dziejowej misji i najwięk-
szym tytułem do chwały narodu polskiego.
Zatem można rzec, że Matejko stworzył apo-
logię zasług dawnej Polski przez uświęcenie
jej wspaniałego, choć niepełnego dzieła. Aby
to osiągnąć nie musiał przedstawić personifi-
kacji Rzeczypospolitej. Nieporozumienie wzięło
się chyba stąd, że Autor postawił znak równoś-
ci między obrazem zatytułowanym „Wernyho-
ra" a jedną z jego postaci, lirnikiem imieniem
Wernyhora.
Nie mogę tu, ze względu na rozmiary pole-
miki, ustosunkować się do innych, dyskusyj-
nych tez pracy P. Pencakowskiego. Nie są to
też kwestie szczególnie istotne. Do problema-
tyki związanej z tym interesującym dziełem
Jana Matejki badacze będą zapewne wracać.
Sam mógłbym już dziś dodać niejedno do na-
pisanego przed siedmiu laty tekstu (zresztą w
międzyczasie w paru miejscach uzupełniane-
go). Nowe możliwości wydaje się ukazywać do-
strzeżenie „wspólnego mianownika" w prze-
słaniu „Wernyhory" i „Hołdu Pruskiego", co
ewidentnie wskazał sam Matejko.