Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Metadaten

Instytut Sztuki (Warschau) [Hrsg.]; Państwowy Instytut Sztuki (bis 1959) [Hrsg.]; Stowarzyszenie Historyków Sztuki [Hrsg.]
Biuletyn Historii Sztuki — 37.1975

DOI Heft:
Nr. 3
DOI Artikel:
Recenzje - polemiki
DOI Artikel:
Gębarowicz, Mieczysław: [Rezension von: Piotr Skubiszewski, Wstęp do Historii Sztuki, T. I. Przedmiot - metodologia - zawód]
DOI Seite / Zitierlink: 
https://doi.org/10.11588/diglit.48041#0291

DWork-Logo
Überblick
loading ...
Faksimile
0.5
1 cm
facsimile
Vollansicht
OCR-Volltext
RECENZJE — POLEMIKI

jutro, pewne jest, że będzie ono inne niż „dzisiaj”,
a może będzie podobne do „wczoraj”. Wskazywać na
to zdaje się np. występujący u młodych pozytywny
zwrot w stronę secesji, która dla starszych, niedo-
bitków tej epoki, jako sztuka ich młodości, a więc
źródło pierwszych wzlotów i rozczarowań, jest raczej
niechętnie wspominanym koszmarem. Widocznie pa-
tyna czasu przytłumiła ten aspekt niedawnej stosun-
kowo przeszłości. Bo czas — Kro nos nie tylko pożera
swoje dzieci, ale i przeoruje glebę, wydobywając na
wierzch te warstwy, które poprzednio znalazły się
pod spodem, mimo że mieściły się w nich życio-
dajne pierwiastki. Być więc może, że ta jutrzejsza
awangarda ‘— jeśli nie oszczędzi swemu potomstwu
jeszcze jednej wojny —• będzie z lękiem patrzeć, gdy
ono burzyć się będzie przeciw zrujnowaniu podstaw
światopoglądu, aby uwierzyć, że w końcu zwycięży
samo życie. A jeżeli ono jest wieczne, wieczna jest
także sztuka jako jedna z jego funkcji. I może wtedy
zdejmie się z ołtarzy komputery i w pełnym rozu-
mieniu ich praktycznej użyteczności złoży siię je pie-
czołowicie w narzędziami po uświadomieniu sobie,
że na to, aby one istniały i działały, niezbędny jest
przysłowiowy palec ludzki. A ten sam palec stwarza
nie tylko technikę i kulturę materialną, ale i ducho-
wą ze sztuką na pierwszym miejscu. Wszystkie zaś te
przejawy twórczości razem wzięte są w gruncie rze-
czy zwierciadłem, odbijającym kształt ludzkiego ge-
niuszu).
Tych szczegółów teoretycy przy sporządzaniu ho-
roskopów na przyszłość zdają się nie dostrzegać. Stąd
też zbaczają oni z drogi prawd oczywistych w stronę
abstrakcji, o CO' ostatecznie nie można mieć pretensji,
jak długo obracają się w ramach swoich specjalności.
Z chwilą jednak, gdy próbują występować w roli
nauczycieli historyków sztuki, musi się wysunąć za-
strzeżenia..
Dotyczą one również i historyków, zwłaszcza gdy
zajmując się zagadnieniem poznania w granicach swej
dyscypliny, przekazują rezultaty swych dociekań, ja-
ko obowiązujące także historyka sztuki. Oczywiście
konflikt jest tu nieunikniony ze względów, o których
będzie jeszcze mowa, źródło jednak jego ma charakter
raczej leksykalny. Gdyby bowiem stare, ale trafnie
oddające istotę rzeczy określenie „dzieło sztuki” zdoła-
ło utrzymać prawo obywatelstwa, a nie musiało ustę-
pować miejsca „faktowi artystycznemu”, osłabłaby
może pokusa parelelizowania go z innymi faktami hi-
storycznymi. Nie kwestionując bynajmniej, ale wprost
odwrotnie — doceniając w pełni znaczenie historii,
ściślej biorąc, jej metodologii w badaniach nad sztu-
ką, stwierdzić należy, że nie ona ma tu ostatnie
słowo. Dzieło sztuki bowiem w przeciwieństwie do
faktu historycznego nie jest wydedukowaną ze źródeł
abstrakcją, ale konkretnym przedmiotem material-
nym, dostępnym w bezpośrednim doświadczeniu zmy-
słowym. Stąd w stosunku do niego wysuwa się na
plan pierwszy nie pytanie „co i dlaczego”, ale „jak”,
a odpowiedź na nie wykracza poza obowiązek zaspo-
kojenia samej tylko ciekawości intelektualnej.
Takie postawienie sprawy wymaga wyciągnięcia
odpowiednich wniosków w dziedzinie metodologii.
Zacznijmy od źródeł w ujęciu występującym w od-
nośnym artykule Wstępu. Rozróżnia się ich dwa ro-
dzaje a) pośrednie, tj. takie, w których rolę informa-
tora spełnia człowiek i b) bezpośrednie, w których hi-
storyk opiera się o własną wiedzę pozaźródłową. Taką
wiedzę ogólną może (i powinien) historyk czerpać w
możliwie szerokim stopniu z bardziej teoretycznych
aniżeli historia nauk czy dyscyplin społecznych (eko-

nomia polityczna, psychologia społeczna, socjologia
i inne) lub samemu odpowiednie prawa (tzn. zdania
o prawidłowościach) formułować (.s. 156). Ponieważ
wiadomo, że nauki czy dyscypliny społeczne są dzie-
łem doświadczenia historycznego i spekulacji teorety-
cznej, a jak z dalszych wywodów autora wynika rów-
nież część źródeł pisanych ma charakter bezpośred-
ni [...] np. rozkaz dowódcy przesłany w czasie walk
(s. 158), powstaje wątpliwość, czy nie znajdujemy się
przypadkiem w ślepej uliczce tautologii. Wyłania się
więc zasadnicze pytanie, czy taka nauka, podporząd-
kowana z góry „odpowiednim” prawom jest w ogóle
szukaniem prawdy i twórczością, czy tylko mecha-
nicznym produkowaniem zaprogramowanych standar-
dów?
Wprawdzie dla kultury duchowej dopuszcza się
dodatkowe przesłanki i wyjaśnienie, które ma się na-
zywać interpretacją humanistyczną. Wyjaśnienie ta-
kie jest możliwe tylko wówczas, gdy przyjmiemy (co
jest zresztą [...] zgodne z rzeczywistością), że człowiek
działa świadomie i celowo; wszelkie zaś niezgodne
z tym działania mają jedynie charakter odstępstw
od tego — idealizującego rzecz jasna — założenia
(s. 160). Otóż w świetle tych twierdzeń odstępstwem
będzie sztuka, do której motorów należą również czyn-
ności psychiczne — np. natchnienie, intuicja — leżą-
ce poza świadomością twórcy, względnie odbiorcy.
A cóż powiedzieć o przeżyciu estetycznym, które tak
olbrzymią rolę odgrywa w sztuce, a jako czysto uczu-
ciowe a więc irracjonalne nie daje się w ogóle
z werb alizo wać ?
Także końcowe wskazówki, zalecające historię ja-
ko naukę silnie nasyconą twierdzeniami teoretyczny-
mi nie przekonują, zwłaszcza że jak się okazuje: Tak
interpretacja humanistyczna, jak i wyjaśnianie proce-
sów ma ten sam logiczny charakter dedukcyjny. W
przypadku interpretacji humanistycznej rolę ekspla-
nansu (tego, co wyjaśnia) pełni zdanie o celu, zda-
nie o wiedzy działającego, w świetle której podjęcie
określonej czynności przynieść ma realizację celu
i założenia racjonalności działającego, z których lo-
gicznie wynika podjęcie danej czynności (nadanie
wytworowi danych cech) stanowiącej eksplanandum
(to, co ma być wyjaśnione) (s. 162). Cóż? Historyk
sztuki nie podejmie takiej scholastycznej dyskusji,
jako dla siebie zupełnie jałowej. Z przyznanej mu
możliwości dobierania „eksplanansów” skorzysta,
przypominając stare przysłowie Spiritus fiat ubi vult.
Potwierdzają je zaś całe dzieje ludzkości, które znają
różne kultury, nie znają tylko niewolniczych. I jeżeli
przysłowiu temu przyznamy rangę prawa — i to dob-
rze zasłużoną — zniweluje ono wszystkie inne sądy
o ^prawidłowościach” i utoruje drogę naczelnej praw-
dzie, że podstawowym warunkiem wszelkiej twórczoś-
ci jest wolność. I to zarówno sztuki, jak i nauki.
Na tym wypadnie zamknąć rozważania nad tymi
wypowiedziami, które dotyczą podstawowych zagad-
nień metodologicznych, a że budzą one zastrzeżenia,
wymagały zajęcia stanowiska ze strony tych, do któ-
rych zostały skierowane. Prócz omówionych tu jest
jednak wiele innych wypowiedzi, które wywołują
.sprzeciw i wątpliwości i prowokują do dyskusji. Ale
to należy podnieść jako niemałą zaletę Wstępu do hi-
storii sztuki. Że jednak te kontrowersje dotyczą sfor-
mułowań raczej aniżeli istoty rzeczy, wydaje się bar-
dziej wskazane zaznaczyć oddzielnie w najogólniej-
szym zarysie własne stanowisko, aniżeli wszczynać
polemikę, której w ramach ogólnego omówienia nie
można by skutecznie przeprowadzić.

279
 
Annotationen