Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Metadaten

Instytut Sztuki (Warschau) [Editor]; Państwowy Instytut Sztuki (bis 1959) [Editor]; Stowarzyszenie Historyków Sztuki [Editor]
Biuletyn Historii Sztuki — 37.1975

DOI issue:
Nr. 3
DOI article:
Recenzje - polemiki
DOI article:
Gębarowicz, Mieczysław: [Rezension von: Piotr Skubiszewski, Wstęp do Historii Sztuki, T. I. Przedmiot - metodologia - zawód]
DOI Page / Citation link: 
https://doi.org/10.11588/diglit.48041#0287

DWork-Logo
Overview
loading ...
Facsimile
0.5
1 cm
facsimile
Scroll
OCR fulltext
RECENZJE — POLEMIKI

Dotyczą one w pierwszym rzędzie samej koncepcji
wydawnictwa, które według zapowiedzi ma objąć dwa
tomy; z nich pierwszy — i ten mamy w tej chwili
przed .sobą — obejmuje „zagadnienia ogólne i teore-
tyczne”, drugi — w przygotowaniu — „zagadnienia
szczegółowe: technologię artystyczną, materiałoznaw-
stwo, elementy terminologii i ikonografii, oraz niektó-
rych nauk pomocniczych historii sztuki”. Wydaje się,
że jeśli proces naukowego dojrzewania młodego adep-
ta ma przebiegać normalnie tzn., że powinien się do-
konywać na .podstawie własnym trudem zdobytych
doświadczeń, a nie w oparciu o cudzą skondensowaną
mądrość, kolejność faz opanowywania problematyki
powinna być odwrotna. Młodego adepta trzeba od
pierwszej chwili stawiać przed konkretnym dziełem
sztuki i kazać -szukać do niego drogi, jej zaś znalezie-
nie ułatwi szereg zabiegów praktycznych, objętych
metodologią naukową. Na teoretyzowanie przyjdzie
czas, gdy adept poczuje pod nogami trwały grunt ru-
dymentów odnośnej gałęzi wiedzy i w oparciu o nie
zacznie rozszerzać swe horyzonty w kierunku, stop-
niu i zakresie, odpowiadających jego predyspozycjom
i zainteresowaniom.
Dalsze wątpliwości budzą same rozmiary wydane-
go tomu Wstępu. Nie wiadomo, czy przy obecnym
stanie kultury czytania znajdzie się wielu młodych
ludzi zdolnych wchłonąć 600 blisko stron nie zawsze
jasno -ujętych wywodów teoretycznych, które strawić
nawet dla ludzi bardziej zahartowanych nie zawsze
jest łatwo.
Zastrzeżenia i to zasadniczej natury musi wywo-
łać zbiorowość opracowania książki o -charakterze
propedeutycznym. Dzieła takie bowiem — rzecz psy-
chologicznie ujmując — powinny stanowić zaufanie
budzący monolit, w którym podawane są — i to w
sposób dogmatyczny — najniezbędniejsze wiadomości,
należycie sprawdzone przez doświadczenie własne
autora. Temu po-stulatowi omawiane tu wydawnictwo
nie tylko nie czyni zadość, ale nawet przeciwdziała.
Wiadomości, których zdobycie imputuje się począt-
kującemu czytelnikowi, podane są w 25 artykułach
i przez 20 autorów, co wywoływać może wrażenie, że
żaden z nich sam nie -opanowuje -odnośnej wiedzy
w całości i dlatego- -dzieli się nią fragmentarycznie
w ramach swej -specjalności. Zaciera się przy tym
hierarchia problemów, gdyż najkrótsze artykuły, do-
tyczące zagadnień marginalnych, które dałyby się za-
łatwić w kilku zdaniach, zajmują najmniej pół arku-
sza. Zasadnicze zagadnienia metodologiczne, dotyczące
całej sztuki, rozbite są na traktaty poświęcone po-
szczególnym okresom historycznym, z tym tylko, że
opuszczono tak ciekawe rozwoje, jak paleolit i sztuka
„przedhistoryczna”, starożytny Wschód i sztuka kla-
syczna, wprowadzono natomiast sztukę ludową, cho-
ciaż ta swojej historii nie posiada i z uwagi na swą
wartość epistemologiczną rozpatrywana być musi w
innym planie.
Mówi się o źródłach w archiwach, zamiast o ręko-
piśmiennych zachowywanych przeważnie w bibliote-
kach, rozpatruje się dzieło- sztuki w „terenie” i w
muzeach, chociaż te kryteria są ze stanowiska, meto-
dologii mało istotne, poświęca się uwagę architekturze
i rzemiosłu artystycznemu, pomija natomiast co- naj-
mniej . na to- samo zasługujące malarstwo- i rzeźbę.
Aby listy niedociągnięć i dezyderatów nie przedłużać,
zakończyć ją należy stwierdzeniem, że dzięki odmien-
ności postaw i ujęć oraz zachodzącym między nimi
sprzecznościom trudno je powiązać w jedną całość,
która by mogła służyć jako drogowskaz. Nie jest bez

znaczenia również okoliczność, że niektóre artykuły
są przydługie i zapuszczają .się niepotrzebnie w szcze-
góły, na które jedyną odpowiedzią w tej chwili są
znaki zapytania. A to młodego adepta, który chce się
czegoś nauczyć, może tylko zdezorientować, jest więc
ze stanowiska propedeutyki co najmniej niepożądane.
Niemałym niedopatrzeniem ze strony inicjatorów
jest zajęcie zasadniczej postawy kosmopolitycznej
z dużym lekceważniem rodzimej spuścizny zarówno
artystycznej, jak i naukowej. Można wprawdzie w
miarę sił i możliwości kroczyć iszerokimi, utartymi
szlakami kultury ogólnoludzkiej i zajmować .się tyl-
ko jej szczytowymi -osiągnięciami tj. dziełami mi-
strzów-klasyków oraz związanymi z nimi „wielkimi”
problemami, ale nie wolno nie widzieć sztuki peryfe-
ryjnej choćby 'dlatego, że ona po prostu istnieje, a w
stosunku do swego środowiska spełniała taką rolę,
jaką twórczość klasyków w swojej ściślejszej ojczyź-
nie. Dlatego też, zwracając się do- młodzieży, trzeba
jednak umieć powiedzieć jej coś o tym, co ją otacza
na codzień i z czym w pierwszym rzędzie będzie się
spotykać przez całe życie. Tymczasem czytelnik
Wstępu, po przeglądnięciu sześciuset stron druku, do-
wie się, z wielką zresztą korzyścią dla siebie, może
aż zbyt wielu rzeczy o osiągnięciach nauki zachodniej,
natomiast poza pustymi nazwiskami na próżno- będzie
szukał szczegółów o dorobku naszej własnej nauki.
Nie będzie wiedział nic -o zasługach naukowych -czo-
łowych przedstawicieli historii sztuki takich, jak
Łuszczkiewicz, Sokołowski, Antoniewicz, Podlacha,
Batowski i Dettl-off; ani jedno ich dzieło nie zostało
wymienione w -odróżnieniu od Michała Anioła Ko-
zickiego, chociaż to nie był jedyny u nas przejaw
interesowania się sztuką klasyczną. Należało bowiem
znaleźć kilka słów -dla Wojciecha Dzieduszyckiego,
Karola Da n oko reńskiego i Leona Pinińskiego, a zwła-
szcza dla Jerzego Mycielskiego i jego działalności -oby-
watelsko-propagandowej i naukowej, nie mówiąc
o innych, mniej lub bardziej przygodnie pracujących
nad przybliżeniem wielkiej sztuki zachodniej społe-
czeństwu polskiemu. Podobnie czytelnik nie będzie się
mógł zorientować w roli i znaczeniu Polskiej Akade-
mii Umiejętności i jej Komisji Historii Sztuki.
A przecież jej „Sprawozdania”, -które zachowują swo-
ją wartość po dzień dzisiejszy, są równocześnie wiel-
kim pomnikiem nauki polskiej o nieocenionym pod
względem moralnym ciężarze gatunkowym. Były one
dziełem nie wyłącznie fachowców i przedstawicieli
innych dziedzin nauki, ale i ochotników spośród lu-
dzi dobrej woli, którzy napotykając na swych dro-
gach -okruchy naszej przeszłości, przysyłali wiado-
mość o nich -do tego wydawnictwa poświęconego Mo-
numentis naufragio Patriae ereptis. Dlatego też „Spra-
wozdania Komisji Historii Sztuki” są czymś więcej,
aniżeli tylko- niewyczerpaną kopalnią wiadomości
-o sztuce polskiej, stanowią bowiem jedną z piękniej-
szych kart historii walki -o utrzymanie narodowości
w -epoce poro zbiorowej. W takim planie należało rów-
nież wspomnieć o tym wielkim przedsięwzięciu kul-
turalno-artystycznym, jakim była pierwsza na tę ska-
lę zorganizowana lwowska Wystawa sztuki polskiej
1894 r. Epokowe znaczenie tej wystawy polega na
tym, że dzięki niej -społeczeństwo mogło poznać cały
dorobek artystyczny zwłaszcza w zakresie malarstwa,
a to dało początek dalszym badaniom naukowym, któ-
re zainicjowały Antoniewicza Katalog i na nim opar-
te Mycielskiego Sto lat malarstwa. Te wszystkie —
niebłahe chyba — szczegóły przemilczano przed mło-
dym czytelnikiem, który może odnieść wrażenie, że

275
 
Annotationen