STANISŁAW HERBST
stracyjną, i — niekiedy nużące opisy inwentaryzacyj-
ne, które nie mogą przecież u czytelnika wzbudzić, je-
dnoznacznej, inżyniersko precyzyjnej wizji. Trzeba jed-
nak stwierdzić, że ta nowa koncepcja nie może dać
oczekiwanych wyników, że potrzebne są przede wszyst-
kim książki o metodzie twórczej mistrzów i tu nie
wolno ograniczać miejsca na tekst.
W świetle tych uwag wypada zastanowić się, jak
dobra na ogół praca Bartczakowej zrealizowała cele
serii i. czym wzbogaciła naszą znajomość historii archi-
tektury? Od razu trzeba stwierdzić, że praca stanowi
trudny kompromis między ambicjami autorki, stanem
-badań i pojemnością tekstu, który pozwolono autorce
napisać. Stanowi też kompromis między dążeniem do
syntezy, a inwentaryzacją poznanych obiektów i chę-
cią opublikowania nowych przyczynków, a że archi-
tektura tej -epoki w Polsce jest tematem niemal -nie-
tkniętym, nie otrzymaliśmy ani przykładowych analiz,
ani pogłębionej syntezy. Otrzymaliśmy natomiast -bar-
dzo pożyteczną dla postępu badań nad architekturą
eklektyzmu w Polsce pracę przygotowawczą i trzeba
życzyć autorce możliwości nowej,, szerszej publikacji
na ten sam temat.
To, cośmy dotychczas otrzymali, ma charakter fasa-
dowo-detalowy i niemal pomija sprawy rozplanowania
podając tylko -dwa plany budowli zrealizowanych (przy
czym co do jednej autorstwo nie jest pewne). Oba te
plany odnoszą się do przebudowy budowli wcześniej-
szych. Podniesiona przez autorkę analogia między rzu-
tem willi przy Al. Stalina 2, ą rzutem pałacu w Nato-
linie wskazywałaby na metodę pracy mistrza — umie-
jętność odrywania rzutu poziomego od bryły.
Fasadowo-d-etalowość książeczki występuje w waż-
nym zagadnieniu udziału Lanciego w kształtowaniu
kamienicy warszawskiej. Autorka pominęła w tym za-
kresie zagadnienie rozplanowania, a wniosek „o usta-
leniu się w tym okresie kamienicy miejskiej typu za-
początkowanego przez Lanciego w oparciu o wczesno-
renesansowe włoskie pałace“ wypadnie ograniczyć
znów do fasady3, bo jako plan i bryła wykształciła się
ona już wcześniej, chyba na Nowym Świecie.
3 Przy okazji sprostowanie napisu pod ry-c. 61: foto-
grafia pochodzi sprzed przebicia ul. Berga (Traugutta)
w r. 1887, kamienica stała więc na ul. Mazowieckiej.
Nie zajęła się też autorka sprawą usytuowania bu-
dowli Lanciego-, a wszak tu chyba można s.ię doszuki-
wać jego szczególnych zasług, by wspomnieć Złotą
Karczmę pod Służewem, w miejscu gdzie droga wąwo-
zem wspina się na skarpę. Na Lanciego jako urbani-
stę zwracają uwagę ilustracje dotyczące Zatora (21—
29), urastającego do wagi zespołu skomponowanego
przez mistrza. Zagadnienie bryły i kształtowania prze-
strzeni u Lanciego zasługuje na analizę i rokuje wy-
dobycie cennych wartości.
Rozmiary pracy uniemożliwiły oparcie artysty, tak
silnie związanego z epoką, o środowisko architektonicz-
ne jego czasów. Bardzo słuszne są uwagi o roli wzorów
angielskich architektury Lanciego, a obserwacje au-
torki można by jeszcze mnożyć (np. co do Galerii Wila-
nowskiej, ryc. 67) i powiązać z ogólnym tłem anglo-
manii polskiej połowy XIX w. uwarunkowanej poli-
tycznie, gospodarczo i społecznie4. Przy analizie prac
eklektyka tych czasów godziło się go zestawić z innymi
i to nie tylko polskimi (to, co powiedziano o nich, nie
wystarcza), ale i obcymi i to nie tylko w odniesieniu
do zapożyczania „motywów1* (od Schinkla), jak to uczy-
niła autorka, ale w odniesieniu do metody ich pracy.
To umożliwiłoby danie odpowiedzi na to, co zapo-
wiada anons wydawniczy, że Lanci stanowi „przy-
kład formy rodzimej w twórczości architektonicznej
Autorka znalazła jeden przykład potraktowania swoj-
skiego motywu w karczmie wilanowskiej (s. 17), choć
powstrzymała się od jego analizy. Wiadomo bowiem,
że Lanci się całkowicie spolonizował, że nie wrócił do
dawnej ojczyzny jak Corazzi, że syna wychował na
Polaka — a z drugiej strony, że okaleczył zamek bę-
dziński i że niewiele brakowało, by przebudował Wa-
wel. Odpowiedzi trzeba szukać przede wszystkim w
tym, jaki był -wkład mistrza w kształtowanie -krajob-
razu polskiego i wtedy może doszlibyśmy do wniosku,
że Złota Karczma podwarszawska chyba dobrze by
stała pod włoskim niebem i dobrze stoi pod polskim,
a to samo zdarzyło się już rodakom Lanciego w Pol-
sce renesansowej.
Stanisław Herbst
4 Temat ten badał przed ś-mierią doc. dr Ludwik
Widerszal.
176
stracyjną, i — niekiedy nużące opisy inwentaryzacyj-
ne, które nie mogą przecież u czytelnika wzbudzić, je-
dnoznacznej, inżyniersko precyzyjnej wizji. Trzeba jed-
nak stwierdzić, że ta nowa koncepcja nie może dać
oczekiwanych wyników, że potrzebne są przede wszyst-
kim książki o metodzie twórczej mistrzów i tu nie
wolno ograniczać miejsca na tekst.
W świetle tych uwag wypada zastanowić się, jak
dobra na ogół praca Bartczakowej zrealizowała cele
serii i. czym wzbogaciła naszą znajomość historii archi-
tektury? Od razu trzeba stwierdzić, że praca stanowi
trudny kompromis między ambicjami autorki, stanem
-badań i pojemnością tekstu, który pozwolono autorce
napisać. Stanowi też kompromis między dążeniem do
syntezy, a inwentaryzacją poznanych obiektów i chę-
cią opublikowania nowych przyczynków, a że archi-
tektura tej -epoki w Polsce jest tematem niemal -nie-
tkniętym, nie otrzymaliśmy ani przykładowych analiz,
ani pogłębionej syntezy. Otrzymaliśmy natomiast -bar-
dzo pożyteczną dla postępu badań nad architekturą
eklektyzmu w Polsce pracę przygotowawczą i trzeba
życzyć autorce możliwości nowej,, szerszej publikacji
na ten sam temat.
To, cośmy dotychczas otrzymali, ma charakter fasa-
dowo-detalowy i niemal pomija sprawy rozplanowania
podając tylko -dwa plany budowli zrealizowanych (przy
czym co do jednej autorstwo nie jest pewne). Oba te
plany odnoszą się do przebudowy budowli wcześniej-
szych. Podniesiona przez autorkę analogia między rzu-
tem willi przy Al. Stalina 2, ą rzutem pałacu w Nato-
linie wskazywałaby na metodę pracy mistrza — umie-
jętność odrywania rzutu poziomego od bryły.
Fasadowo-d-etalowość książeczki występuje w waż-
nym zagadnieniu udziału Lanciego w kształtowaniu
kamienicy warszawskiej. Autorka pominęła w tym za-
kresie zagadnienie rozplanowania, a wniosek „o usta-
leniu się w tym okresie kamienicy miejskiej typu za-
początkowanego przez Lanciego w oparciu o wczesno-
renesansowe włoskie pałace“ wypadnie ograniczyć
znów do fasady3, bo jako plan i bryła wykształciła się
ona już wcześniej, chyba na Nowym Świecie.
3 Przy okazji sprostowanie napisu pod ry-c. 61: foto-
grafia pochodzi sprzed przebicia ul. Berga (Traugutta)
w r. 1887, kamienica stała więc na ul. Mazowieckiej.
Nie zajęła się też autorka sprawą usytuowania bu-
dowli Lanciego-, a wszak tu chyba można s.ię doszuki-
wać jego szczególnych zasług, by wspomnieć Złotą
Karczmę pod Służewem, w miejscu gdzie droga wąwo-
zem wspina się na skarpę. Na Lanciego jako urbani-
stę zwracają uwagę ilustracje dotyczące Zatora (21—
29), urastającego do wagi zespołu skomponowanego
przez mistrza. Zagadnienie bryły i kształtowania prze-
strzeni u Lanciego zasługuje na analizę i rokuje wy-
dobycie cennych wartości.
Rozmiary pracy uniemożliwiły oparcie artysty, tak
silnie związanego z epoką, o środowisko architektonicz-
ne jego czasów. Bardzo słuszne są uwagi o roli wzorów
angielskich architektury Lanciego, a obserwacje au-
torki można by jeszcze mnożyć (np. co do Galerii Wila-
nowskiej, ryc. 67) i powiązać z ogólnym tłem anglo-
manii polskiej połowy XIX w. uwarunkowanej poli-
tycznie, gospodarczo i społecznie4. Przy analizie prac
eklektyka tych czasów godziło się go zestawić z innymi
i to nie tylko polskimi (to, co powiedziano o nich, nie
wystarcza), ale i obcymi i to nie tylko w odniesieniu
do zapożyczania „motywów1* (od Schinkla), jak to uczy-
niła autorka, ale w odniesieniu do metody ich pracy.
To umożliwiłoby danie odpowiedzi na to, co zapo-
wiada anons wydawniczy, że Lanci stanowi „przy-
kład formy rodzimej w twórczości architektonicznej
Autorka znalazła jeden przykład potraktowania swoj-
skiego motywu w karczmie wilanowskiej (s. 17), choć
powstrzymała się od jego analizy. Wiadomo bowiem,
że Lanci się całkowicie spolonizował, że nie wrócił do
dawnej ojczyzny jak Corazzi, że syna wychował na
Polaka — a z drugiej strony, że okaleczył zamek bę-
dziński i że niewiele brakowało, by przebudował Wa-
wel. Odpowiedzi trzeba szukać przede wszystkim w
tym, jaki był -wkład mistrza w kształtowanie -krajob-
razu polskiego i wtedy może doszlibyśmy do wniosku,
że Złota Karczma podwarszawska chyba dobrze by
stała pod włoskim niebem i dobrze stoi pod polskim,
a to samo zdarzyło się już rodakom Lanciego w Pol-
sce renesansowej.
Stanisław Herbst
4 Temat ten badał przed ś-mierią doc. dr Ludwik
Widerszal.
176