Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Metadaten

Instytut Sztuki (Warschau) [Editor]; Państwowy Instytut Sztuki (bis 1959) [Editor]; Stowarzyszenie Historyków Sztuki [Editor]
Biuletyn Historii Sztuki — 58.1996

DOI issue:
Nr. 3-4
DOI article:
Kronika naukowa
DOI article:
Listy do redakcji
DOI article:
Wojciechowski, Adam F.: O kolekcji Porczyńskich ciąg dalszy
DOI Page / Citation link:
https://doi.org/10.11588/diglit.48914#0444

DWork-Logo
Overview
Facsimile
0.5
1 cm
facsimile
Scroll
OCR fulltext
LISTY DO REDAKCJI

AFW: Słyszałem, że miał Pan również wykłady?
MB: W rzeczy samej zostałem zaproszony do wygłoszenia
dwóch wykładów na Uniwersytecie Warszawskim i Uniwer-
sytecie Jagiellońskim. Mówiłem o najnowszym odkryciu fre-
sków w Sancta Sanctorum w Rzymie, w prywatnej kaplicy
papieży na Lateranie, gdzie znajdował się stary pałac papie-
ski. Do zeszłego roku freski te były pokryte przemalunkami i
dopiero ich oczyszczenie spowodowało, że zajaśniały pełnym
blaskiem. Okazały się one arcydziełami malarstwa rzymskie-
go z XIII w. Wydawało mi się, że ten temat mógłby zaintere-
sować studentów i naukowców z zakresu historii sztuki w
Polsce. Spróbowałem więc dokonać analizy stylistycznej fre-
sków i powiedzieć coś niecoś o ich genezie.
AFW: Wiem, że spędził Pan dwie godziny w historycznym
budynku Banku Polskiego w Warszawie gdzie obejrzał Pan
kolekcję Porczyńskich. Czy słyszał Pan wcześniej o tej kole-
kcji?
MB: Nie, nigdy o niej nie słyszałem. Jednakże odniosłem się
z zainteresowaniem do tej nieznanej mi kolekcji, albowiem
często się zdarza, że można przeoczyć jakieś interesujące
dzieło w tej czy innej kolekcji. Dlatego poszedłem obejrzeć
galerię z ogromnym zainteresowaniem, ciekaw czy też może
odkryję coś nowego dla mnie.
AFW: Co nowego odkrył Pan w kolekcji Porczyńskich?
MB: Cóż, muszę powiedzieć, że wyniosłem wrażenie pełne
melancholii, albowiem oglądałem kolekcję liczącą wiele ob-
razów, która odznacza się kompletnym brakiem jakichkol-
wiek kryteriów doboru. Wśród wielu obrazów są liczne kopie,
które można poznać na pierwszy rzut oka. Bardzo dużo jest
przykładów dzieł, które najprawdopodobniej były zniszczo-
ne, a które zostały odrestaurowane, tak że dzisiaj trudno je
ocenić. Są wreszcie dzieła, które wprawiły mnie w zakłopo-
tanie, które znalazły się w kolekcji jak gdyby dla żartu!
AFW: Na przykład.
MB: Weźmy choćby obraz uchodzący za dzieło Jacopo Bel-
liniego Ofiarowanie w świątyni, który jest skromniusieńkim
obrazkiem jakiegoś wenecjanina, malowany co najmniej o
wiek później, albo obraz Gentile da Fabriano, który zatracił
swoje oryginalne oblicze i został odtworzony na nowo, pra-
wdopodobnie w dwudziestoleciu międzywojennym. Albo też
przypominam sobie obraz wybornego malarza niderlandz-
kiego Cornelisa Engelbrechtsa, malarza najwyższego lotu. Tu
jednak zobaczyłem pod jego nazwiskiem dzieło skromniu-
sieńkie. Każde szanujące się muzeum trzymałoby te obrazy
w magazynie, co najwyżej dla dogodzenia gustom specjali-
stów w tej dziedzinie. Otóż tego nie potrafię zrozumieć. Jaki
jest sens w pokazywaniu obrazów przypisywanych artystom
o głośnych nazwiskach, bez żadnego uzasadnienia.
AFW: Porozmawiajmy więc o słynnych mistrzach włoskich
znanych opinii publicznej w Polsce. Co Pan sądzi o pokazy-
wanym na galerii obrazie - Ofiara Izaaka, Caravaggio?

MB: Jest to kompozycja bardzo znana, na przykład z Palazzo
Pitti we Florencji. Oczywiście wiadomo, że istnieją na świecie
różne kopie tego obrazu. Jednakże kopia warszawska nie
należy bynajmniej do najpiękniejszych, owszem jest ona ubo-
żuchna i nie ma żadnego powodu aby ją wiązać z nazwiskiem
mistrza. Także rzekomy obraz Tycjana, przedstawiający
dziecko z psem. Jest rzeczą wprost śmieszną wiązać ten
obrazem z Tycjanem. Nie rozumiem, kto z pozorami powagi
mógłby podtrzymywać podobną atrybucję!
AFW: Rozumiem, że jest Pan specjalistą w zakresie malar-
stwa włoskiego od XIII do XV wieku?
MB: Tak, specjalizuję się w malarstwie włoskim tego czasu.
AFW: Proszę więc ocenić obraz przedstawiający Madonnę z
Dzieciątkiem z XIV w., przypisywany szkole z Marche?
MB: Jest to jeden z obrazów, które widziałem wcześniej na
fotografii, w jednej z fototek florenckich. Jest to obraz całko-
wicie odtworzony na nowo. Wydaje mi się, że był to obraz
zniszczony, pochodzący najprawdopodobniej z regionu Pulli,
dzieło malarza prowincjonalnego, na co wskazuje przedsta-
wienie Dzieciątka. Kompozycja natomiast i cała reszta są
dorobione później.
AFW: A co mógłby Pan powiedzieć o budynku, w którym
pomieszczono kolekcję?
MB: Budowla jest elegancka i bardzo szlachetna. Nie znałem
jej wprawdzie, ale słyszałem o niej. Nie wiem jakie funkcje
spełniał ten budynek w przeszłości, ale wydaje mi się, że
obrazy tam eksponowane degradują piękno architektury.
AFW: Proszę powiedzieć jaka idea mogłaby się kryć za
zebraniem tych obrazów w jednym miejscu i stworzeniem
tego rodzaju muzeum?
MB: Według mnie należałoby powołać bardzo poważną ko-
misję ekspertów, znawców różnych szkół malarstwa, które są
reperezentowane w kolekcji. Musiałaby ta komisja dokonać
selekcji obrazów, selekcji bardzo surowej. Później należałoby
obrazy, zasługujące na pokazanie publiczności, starannie kon-
serwować. Niewiele jest obrazów godnych ekspozycji, ale
takie można by znaleźć. Resztę należałoby schować w maga-
zynie, gdzie służyłyby specjalistom. Są one częścią kultury,
częścią historii gustów artystycznych, dobrych i złych, w
odczuciu naszego wieku.
Większość z nich nie nadaje się do wystawienia, zwłasz-
cza te z nich, które są przypisywane artystom o słynnych
nazwiskach bez żadnego uzasadnienia. W tym stanie rzeczy
jest to nabieranie publiczności (presa in giro), na co muzeum
z,prawdziwego zdarzenia nie powinno sobie pozwalać.
AFW: Dziękuję za rozmowę
Adam F. Wojciechowski
Od red.: Prof. Miklds Boskovits przedstawił wykład "Le
piu recenti ricerche sugli affereschi della Sancta Sanctorum
di Roma" w Instytucie Historii Sztuki UW, 22 maja 1996 r.

426
 
Annotationen