RECENZJE
wyrażaniu różnych, czasem przeciwstawnych znaczeń. Właśnie,
jeśli jest coś charakterystycznego w stosunku Grottgera do pier-
wowzorów, to wyraźna tendencja do traktowania ich jako maga-
zynu przekształcanych biernie "pustych form", mogących przyj-
mować różne znaczenia, a nie jako przedmiotu intencjonalnych
reinterpretacji. Stąd różne "niebezpieczne związki" międzyobra-
zowe, "stylistyczny eklektyzm", "nakładanie się źródeł" i inne
wyróżnione przez Autora cechy grottgerowskich zapożyczeń. W
omawianym rozdziale zgromadzona jest taka ilość interesujące-
go materiału, iż wydaje się, że Autor nie do końca wykorzystał
szansę, którą sam stworzył. Na przykład, decydując się na
grupowanie zestawień wedługcykli (co niewątpliwie uczytel-
nia wywód i pozwala na pokazanie różnorodności i nakłada-
nie się źródeł) jednocześnie musiał zrezygnować ze struktu-
ralnej klasyfikacji dokonywanych przez Grottgera przekształ-
ceń i modyfikacji pierwowzorów, co mogłoby się okazać
bardzo istotne dla analizy procesu twórczego.
Tej właśnie analizie poświęcony jest rozdział II - Obraz
i intencja. Autor zakłada dwa wątki analizy: synchroniczną
(dotyczącą struktury) i diachroniczną dotyczącą procesu
twórczego). Realizacja tych założeń daje w efekcie niezwykle
wnikliwy rozbiór grottgerowskiego dzieła - od "obrazów
chodzących po głowie", poprzez szkice, studia, problemy
techniczne i wykonawcze, kompozycję i dyspozycję, po iko-
nografię. Ta partia rozprawy chyba najlepiej ilustruje dekla-
rowaną przez Autora chęć nawiązania do "tradycji historii
sztuki", jeśli przez tąże rozumieć skupienie się na dziele
samym, na jego wizualnym (choć nie tylko formalnym) ist-
nieniu, na tym, co jest nam naocznie dostępne. To wszystko,
co wynika z tak przeprowadzonych analiz, to niezwykle głę-
bokie zakorzenienie sztuki Grottgera w akademickim curri-
culum warsztatowym, w utrwalonych wiekową praktyką pro-
cederach twórczych, a także w zasadach teoretycznych o
bardzo dawnej proweniencji. Docere, permovere, delectare,
a nade wszystko naczelna zasada retoryczna - persuadere -
wszystkie podstawy tradycyjnej teorii sztuki są tu obecne,
wchłonięte niemal bezwiednie, przyjmowane jako oczywi-
stość. Wnioski, jakie płyną z tego rozdziału dotyczą nie tylko
Grottgera, on jest zaledwie przykładem niezwykłej żywotno-
ści zarówno praktyki, jak i teorii, które najogólniej można by
nazwać "akademickimi", przykładem tym wymowniejszym,
iż Grottger ani nie był typowym wychowankiem akademii,
ani artystą usposobionym do teoretycznej refleksji nad sztuką,
tak własną jak cudzą. Tekst tej części książki jest bardzo
inspirujący, rozsianych jest w nim wiele uwag i spostrzeżeń
szczegółowych ogromnie interesujących, jak na przykład
fragment dotyczący podręczników teatralnych i mimicznych
wykorzystywanych przez Grottgera czy "wizualnych loci
communis" (nb. nie jestem przekonana, czy owe "pospólne
miejsca" nie są dla sztuki Grottgera istotniejsze niż analizo-
wane uprzednio pierwowzory).
Zdecydowaną zmianę punktu widzenia przynosi druga,
obszerniejsza część książki, której przedmiotem nie jest już
dzieło samo, lecz jego odbiór. Rozdział III: Obraz i widz,
liczący ponad 150 stron i opatrzony potężnym aparatem przy-
pisów, stanowi niemal połowę całej rozprawy i jest jej domi-
nującą partią. Jego część pierwsza, w oparciu o koncepcje
estetyki odbioru (ale nie w jej socjologizującym nurcie) oraz
o pojęcie "widza implikowanego", przynosi rekonstrukcję
narracyjnej struktury i poszczególnych kartonów i całych
cykli. Idąc za Michaelem Friedem9, Autor analizuje przemia-
ny sposobów wewnętrznej prezentacji, od "teatralizacji"
charakterystycznej dla Warszawy /, na rzecz akcji "pochłonię-
tej" w Polonii i Lithuanii. Generalnie można się z tym zgo-
dzić, chociaż jak zwykle, gdy dla analizy przyjmuje się jeden
model, rzeczywistość artystyczna okazuje się bardziej złożo-
na (zresztą sama książka Frieda ofiarowuje więcej kategorii
analitycznych niż tylko tytułowe "Absorption" i "Theatricali-
ty"). W tej świetnie napisanej pracy jedynie w tym rozdziale
niektóre partie są rozwlekłe. W dążeniu do gruntowności
analizy Autor bardzo szczegółowo opisuje układy kompozy-
cyjne, chciałoby się powiedzieć "szkolne" (na przykład Bło-
gosławieństwo z Warszawy I mogłoby być ilustracją do wska-
zówek Leonarda jak przedstawić Podniesienie10). Tymcza-
sem, tak jak w porzednim rozdziale, tak i tu narzucającym się
wnioskiem jest powszechność stosowanych rozwiązań kom-
pozycyjnych, potoczność metod narracji, oczywistość sposo-
bów odwoływania się do implikowanego widza - z jakiej
strony nie byłyby one analizowane. W tym zresztą zdaje się
leżeć siła Grottgera -jakby nie patrzeć na jego dzieło, zawsze
wszystko wpasuje się idealnie w powszedni horyzont oczeki-
wań. Całkowite skupienie się na kartonach wyabstrahowa-
nych z kontekstów, skądinąd owocujące analizą tak przenikli-
wą, jakiej Grottger się dotąd nie doczekał sprawia, że owa
bardzo w moim przekonaniu istotna dla recepcji dzieła Grot-
tgera sprawa umyka.
Takjak dzieło Grottgera nie doczekało się dotąd podobnej
analizy, tak nie doczekało się równie wyczerpująco przedsta-
wionej recepcji w jej historycznym przebiegu, co jest przed-
miotem drugiej części omawianego rozdziału. Dla jej prezen-
tacji Autor przyjął porządek chronologiczno-rzeczowy, osob-
no omawiając wystawy, reprodukcje, kolejne wydania albu-
mów, a osobno recepcję "dyskursywną", to znaczy interpre-
tację grottgerowskiego dzieła - od autorów znajdujących
artystę osobiście po czasy niemal nam współczesne. Autor
zamyka swój przegląd na roku 1969, a zatem nie obejmuje
właśnie wyjątkowo obfitego w grottgerologiczną literaturę
ostatniego dziesięciolecia. Taki podział pozwala wyjątkowo
klarownie przeprowadzić wykład, który w istocie nie odbiega
od tradycyjnej, znakomicie pokazanej fortunę critique (nie ma
w tym stwierdzeniu żadnej przygany). Podrozdziałom, podo-
bnie jak w innych częściach książki, nadane są lapidarne,
celne podtytuły: Od popularności elitarnej do popularności
masowej, Między formą a treścią. Gdyby przyszły konty-
nuator Autora dopisywał kolejny rozdział grottgerowskiej
krytycznej fortuny, obejmujący ostatnie lat piętnaście i tąże
rozprawę, mógłby go zatytułować Do semiotyki i z powrotem.
Choć ambicje Autora bez wątpienia skoncentrowane były
na analitycznych partiach studium, najlepiej "czyta się" roz-
dział ostatni, ukazujący proces mitologizacji postaci Grottge-
ra i jego cykli. Konfrontacja legendy z dokumentami, rodzin-
ne skandale, kompromitujące wspomnienia przyjaciela, wy-
tropione cenzuralne cięcia wydawców listów Artura i Wandy,
Potocki besztający Eligiusza Niewiadomskiego za kalanie
159
wyrażaniu różnych, czasem przeciwstawnych znaczeń. Właśnie,
jeśli jest coś charakterystycznego w stosunku Grottgera do pier-
wowzorów, to wyraźna tendencja do traktowania ich jako maga-
zynu przekształcanych biernie "pustych form", mogących przyj-
mować różne znaczenia, a nie jako przedmiotu intencjonalnych
reinterpretacji. Stąd różne "niebezpieczne związki" międzyobra-
zowe, "stylistyczny eklektyzm", "nakładanie się źródeł" i inne
wyróżnione przez Autora cechy grottgerowskich zapożyczeń. W
omawianym rozdziale zgromadzona jest taka ilość interesujące-
go materiału, iż wydaje się, że Autor nie do końca wykorzystał
szansę, którą sam stworzył. Na przykład, decydując się na
grupowanie zestawień wedługcykli (co niewątpliwie uczytel-
nia wywód i pozwala na pokazanie różnorodności i nakłada-
nie się źródeł) jednocześnie musiał zrezygnować ze struktu-
ralnej klasyfikacji dokonywanych przez Grottgera przekształ-
ceń i modyfikacji pierwowzorów, co mogłoby się okazać
bardzo istotne dla analizy procesu twórczego.
Tej właśnie analizie poświęcony jest rozdział II - Obraz
i intencja. Autor zakłada dwa wątki analizy: synchroniczną
(dotyczącą struktury) i diachroniczną dotyczącą procesu
twórczego). Realizacja tych założeń daje w efekcie niezwykle
wnikliwy rozbiór grottgerowskiego dzieła - od "obrazów
chodzących po głowie", poprzez szkice, studia, problemy
techniczne i wykonawcze, kompozycję i dyspozycję, po iko-
nografię. Ta partia rozprawy chyba najlepiej ilustruje dekla-
rowaną przez Autora chęć nawiązania do "tradycji historii
sztuki", jeśli przez tąże rozumieć skupienie się na dziele
samym, na jego wizualnym (choć nie tylko formalnym) ist-
nieniu, na tym, co jest nam naocznie dostępne. To wszystko,
co wynika z tak przeprowadzonych analiz, to niezwykle głę-
bokie zakorzenienie sztuki Grottgera w akademickim curri-
culum warsztatowym, w utrwalonych wiekową praktyką pro-
cederach twórczych, a także w zasadach teoretycznych o
bardzo dawnej proweniencji. Docere, permovere, delectare,
a nade wszystko naczelna zasada retoryczna - persuadere -
wszystkie podstawy tradycyjnej teorii sztuki są tu obecne,
wchłonięte niemal bezwiednie, przyjmowane jako oczywi-
stość. Wnioski, jakie płyną z tego rozdziału dotyczą nie tylko
Grottgera, on jest zaledwie przykładem niezwykłej żywotno-
ści zarówno praktyki, jak i teorii, które najogólniej można by
nazwać "akademickimi", przykładem tym wymowniejszym,
iż Grottger ani nie był typowym wychowankiem akademii,
ani artystą usposobionym do teoretycznej refleksji nad sztuką,
tak własną jak cudzą. Tekst tej części książki jest bardzo
inspirujący, rozsianych jest w nim wiele uwag i spostrzeżeń
szczegółowych ogromnie interesujących, jak na przykład
fragment dotyczący podręczników teatralnych i mimicznych
wykorzystywanych przez Grottgera czy "wizualnych loci
communis" (nb. nie jestem przekonana, czy owe "pospólne
miejsca" nie są dla sztuki Grottgera istotniejsze niż analizo-
wane uprzednio pierwowzory).
Zdecydowaną zmianę punktu widzenia przynosi druga,
obszerniejsza część książki, której przedmiotem nie jest już
dzieło samo, lecz jego odbiór. Rozdział III: Obraz i widz,
liczący ponad 150 stron i opatrzony potężnym aparatem przy-
pisów, stanowi niemal połowę całej rozprawy i jest jej domi-
nującą partią. Jego część pierwsza, w oparciu o koncepcje
estetyki odbioru (ale nie w jej socjologizującym nurcie) oraz
o pojęcie "widza implikowanego", przynosi rekonstrukcję
narracyjnej struktury i poszczególnych kartonów i całych
cykli. Idąc za Michaelem Friedem9, Autor analizuje przemia-
ny sposobów wewnętrznej prezentacji, od "teatralizacji"
charakterystycznej dla Warszawy /, na rzecz akcji "pochłonię-
tej" w Polonii i Lithuanii. Generalnie można się z tym zgo-
dzić, chociaż jak zwykle, gdy dla analizy przyjmuje się jeden
model, rzeczywistość artystyczna okazuje się bardziej złożo-
na (zresztą sama książka Frieda ofiarowuje więcej kategorii
analitycznych niż tylko tytułowe "Absorption" i "Theatricali-
ty"). W tej świetnie napisanej pracy jedynie w tym rozdziale
niektóre partie są rozwlekłe. W dążeniu do gruntowności
analizy Autor bardzo szczegółowo opisuje układy kompozy-
cyjne, chciałoby się powiedzieć "szkolne" (na przykład Bło-
gosławieństwo z Warszawy I mogłoby być ilustracją do wska-
zówek Leonarda jak przedstawić Podniesienie10). Tymcza-
sem, tak jak w porzednim rozdziale, tak i tu narzucającym się
wnioskiem jest powszechność stosowanych rozwiązań kom-
pozycyjnych, potoczność metod narracji, oczywistość sposo-
bów odwoływania się do implikowanego widza - z jakiej
strony nie byłyby one analizowane. W tym zresztą zdaje się
leżeć siła Grottgera -jakby nie patrzeć na jego dzieło, zawsze
wszystko wpasuje się idealnie w powszedni horyzont oczeki-
wań. Całkowite skupienie się na kartonach wyabstrahowa-
nych z kontekstów, skądinąd owocujące analizą tak przenikli-
wą, jakiej Grottger się dotąd nie doczekał sprawia, że owa
bardzo w moim przekonaniu istotna dla recepcji dzieła Grot-
tgera sprawa umyka.
Takjak dzieło Grottgera nie doczekało się dotąd podobnej
analizy, tak nie doczekało się równie wyczerpująco przedsta-
wionej recepcji w jej historycznym przebiegu, co jest przed-
miotem drugiej części omawianego rozdziału. Dla jej prezen-
tacji Autor przyjął porządek chronologiczno-rzeczowy, osob-
no omawiając wystawy, reprodukcje, kolejne wydania albu-
mów, a osobno recepcję "dyskursywną", to znaczy interpre-
tację grottgerowskiego dzieła - od autorów znajdujących
artystę osobiście po czasy niemal nam współczesne. Autor
zamyka swój przegląd na roku 1969, a zatem nie obejmuje
właśnie wyjątkowo obfitego w grottgerologiczną literaturę
ostatniego dziesięciolecia. Taki podział pozwala wyjątkowo
klarownie przeprowadzić wykład, który w istocie nie odbiega
od tradycyjnej, znakomicie pokazanej fortunę critique (nie ma
w tym stwierdzeniu żadnej przygany). Podrozdziałom, podo-
bnie jak w innych częściach książki, nadane są lapidarne,
celne podtytuły: Od popularności elitarnej do popularności
masowej, Między formą a treścią. Gdyby przyszły konty-
nuator Autora dopisywał kolejny rozdział grottgerowskiej
krytycznej fortuny, obejmujący ostatnie lat piętnaście i tąże
rozprawę, mógłby go zatytułować Do semiotyki i z powrotem.
Choć ambicje Autora bez wątpienia skoncentrowane były
na analitycznych partiach studium, najlepiej "czyta się" roz-
dział ostatni, ukazujący proces mitologizacji postaci Grottge-
ra i jego cykli. Konfrontacja legendy z dokumentami, rodzin-
ne skandale, kompromitujące wspomnienia przyjaciela, wy-
tropione cenzuralne cięcia wydawców listów Artura i Wandy,
Potocki besztający Eligiusza Niewiadomskiego za kalanie
159