JOANNA SZCZEPIŃSKA-TRAMER
dwik Grodecki, cytat ten dobrze ilustruje niektóre cechy
osobowości Karola Sterlinga: jego poczucie humoru i
pewien dystans, jaki do końca zachował wobec własnej
ważności, jego zapierającą dech w piersiach erudycję,
jego niewątpliwy talent narratorski.
Karol Sterling zmarł w pełni pracy twórczej, dnia 9
stycznia 1991 r., w kilka tygodni po śmierci swej żony.
W rok później jego uczniowie i przyjaciele zorganizo-
wali w dziale malarstwa Muzeum Luwru (Pavillon de
Flore, od 9 kwietnia do 22 czerwca 1992 r.), poświęconą
jego pamięci wystawę. Pokazali na niej, w kilku salach,
obrazy i problemy artystyczne, jakimi zajmował się
Sterling, zebrane w rozdziały następujące po sobie w
takim porządku, w jakim miało to miejsce w życiu
Uczonego: Malarstwo francuskie XVII wieku; Francu-
scy Prymitywi XIV i XV wieku; Martwa natura; Wę-
drówki po Luwrze.
Przez więcej niż pierwszą połowę swego życia Ster-
ling był przede wszystkim muzeologiem i położył w tej
dziedzinie w Muzeum Luwru, w którym pracował od
1929 do 1961 r. - z przerwą w okresie wojennym, kiedy
był kustoszem w Metropolitan Museum w Nowym Jor-
ku - niezmierzone zasługi. W jego bibliografii, liczącej
189 pozycji, blisko połowę zajmują katalogi wystaw,
które tam zorganizował. Wśród nich, jedną z najwybit-
niejszych była Martwa natura od antyku do współczes-
ności z roku 1952. Jej katalog wydany w Paryżu w 1986 r.
po raz trzeci, tłumaczony na kilka języków (polski
przekład ukaże się wkrótce) to książka - symbol, książ-
ka - olśnienie dla mnie niegdyś w Warszawie, a po mnie
dla wielu innych.
A przecież nie była ona, w karierze Karola Sterlinga,
żadnym szczególnym wydarzeniem. Dzieło jego życia
było zupełnie gdzie indziej. Po kilku latach poświęco-
nych malarstwu francuskiemu XVII wieku, latach któ-
rych owocem była legendarna już wystawa Malarze
rzeczywistości we Francji XVII wieku z roku 1934,
która zmieniła radykalnie obraz malarstwa francuskie-
go tego okresu, przynosząc odkrycie Georgesa de La
Tour i kilku innych malarzy tej miary, Sterling
zwrócił się, ok. r. 1937, ku Prymitywom francuskim
XIV i XV wieku, przy których - zajmując się, rzec jasna,
po drodze wieloma innymi rzeczami - miał pozostać do
końca.
Dwie wielkie syntezy (pisze na ten temat jego uczeń
i przyjaciel Michel Laclotte) z 1938 i z 1941 r. orazwiele
książek i artykułów o szkołach i o artystach, których
udało mu się zidentyfikować, składają się na Corpus
francuskiego malarstwa XIV i XV w., odpowiadający
tym, które Berenson lub Friedlander stworzyli dla Pry-
mitywów włoskich i flamandzkich. W historii sztuki
naszych czasów dzieło Karola Sterlinga jest odpowied-
nikiem dzieła tych wielkich pionierów.
Dodajmy do tych uwag, należącą do tej samej dzie-
dziny jego twórczości, ostatnią pracę Profesora: jego
monumentalne, dwutomowe Malarstwo średniowiecz-
ne w Paryżu, którego pierwszy tom ukazał się w roku
1987, a tom drugi - z najwyższą niecierpliwością i
nerwowością redagowany i oczekiwany (żebym tylko
nie umarł przedtem, proszę Pani) - miał szczęście trzy-
mać w rękach gotowy na trzy dni przed śmiercią. Dru-
gim istotnym uzupełnieniem jest przypomnienie, że to
Sterling był odkrywcą Enguerranda Quarton, autora
Piety z Awinionu, jednego z największych arcydzieł
malarstwa francuskiego wszystkich czasów.
Karol Sterling, który był historykiem par exellence,
w badaniach swych wychodził zawsze od obrazu. Tak
dalece, że niektóre z jego książek są po prostu seriami
krótkich monografii obrazów; to studia poszczególnych
dzieł zebrane razem pozwalały mu pisać historię sztuki,
by zamiast pisana historia sztuki wspierana była przy-
kładami dzieł ilustrujących opisywane procesy.
Wszyscy piszący o nim autorzy podkreślają jego
niezwykłe "czucie" malarstwa: cechę częstszą u kole-
kcjonerów, marszandów i krytyków niż u historyków
sztuki; jego niebywały flair, jego intuicję, która połączo-
na z erudycją i z warsztatem katalografa, archiwisty,
historyka dziejów politycznych, ekonomicznych i spo-
łecznych dała - jak pisze Rene Huyghe - "historyka
sztuki doskonałego". Ja myślę, że było to coś więcej:
była to - nie znajduję innych słów - autentyczna m i-
łość do obrazów; obrazów traktowanych jako isto-
ty i jako świadkowie. "Obraz był przed nim" -
pisze w innym miejscu Huyghe - "jak niemy który, aby
wyrazić swe uczucia, ma tylko wyraz oczu. Ale pomału,
niejasne wspomnienie jakiegoś podobieństwa, potwier-
dzenie jednej analogii i odrzucenie innej, drobne do-
tknięcia niemal intuicyjne sprawiały, że obraz powoli
odsłaniał swe sekrety: spomiędzy przypomnień, porów-
nań, skojarzeń wyłaniały się, z rosnącą precyzją, środo-
wisko, z którego wyszedł, epoka, lata, aż po - czasami
- osobę autora".
Była to miłość zaraźliwa. Pamiętam atmosferę
szczęścia w jakiej Profesor oprowadzał mego męża i
mnie - a powtarzał te operacje wielokrotnie - po swoim
domu, to znaczy po swoich obrazach. Niech Pani patrzy
- mówił - na ten obraz. No co, podoba się Pani? Proszę
spojrzeć na ten cień, tu, z lewej, a tu na tę czerwień,
zduszoną, na samym brzegu płótna. Długo myślałem, że
to Poussin, ale teraz widzę, że może należałoby go
widzieć raczej bliżej Dugheta. I tak dalej. Innym razem,
pokazując mi fotografię: No i co Pani powie o tym
398
dwik Grodecki, cytat ten dobrze ilustruje niektóre cechy
osobowości Karola Sterlinga: jego poczucie humoru i
pewien dystans, jaki do końca zachował wobec własnej
ważności, jego zapierającą dech w piersiach erudycję,
jego niewątpliwy talent narratorski.
Karol Sterling zmarł w pełni pracy twórczej, dnia 9
stycznia 1991 r., w kilka tygodni po śmierci swej żony.
W rok później jego uczniowie i przyjaciele zorganizo-
wali w dziale malarstwa Muzeum Luwru (Pavillon de
Flore, od 9 kwietnia do 22 czerwca 1992 r.), poświęconą
jego pamięci wystawę. Pokazali na niej, w kilku salach,
obrazy i problemy artystyczne, jakimi zajmował się
Sterling, zebrane w rozdziały następujące po sobie w
takim porządku, w jakim miało to miejsce w życiu
Uczonego: Malarstwo francuskie XVII wieku; Francu-
scy Prymitywi XIV i XV wieku; Martwa natura; Wę-
drówki po Luwrze.
Przez więcej niż pierwszą połowę swego życia Ster-
ling był przede wszystkim muzeologiem i położył w tej
dziedzinie w Muzeum Luwru, w którym pracował od
1929 do 1961 r. - z przerwą w okresie wojennym, kiedy
był kustoszem w Metropolitan Museum w Nowym Jor-
ku - niezmierzone zasługi. W jego bibliografii, liczącej
189 pozycji, blisko połowę zajmują katalogi wystaw,
które tam zorganizował. Wśród nich, jedną z najwybit-
niejszych była Martwa natura od antyku do współczes-
ności z roku 1952. Jej katalog wydany w Paryżu w 1986 r.
po raz trzeci, tłumaczony na kilka języków (polski
przekład ukaże się wkrótce) to książka - symbol, książ-
ka - olśnienie dla mnie niegdyś w Warszawie, a po mnie
dla wielu innych.
A przecież nie była ona, w karierze Karola Sterlinga,
żadnym szczególnym wydarzeniem. Dzieło jego życia
było zupełnie gdzie indziej. Po kilku latach poświęco-
nych malarstwu francuskiemu XVII wieku, latach któ-
rych owocem była legendarna już wystawa Malarze
rzeczywistości we Francji XVII wieku z roku 1934,
która zmieniła radykalnie obraz malarstwa francuskie-
go tego okresu, przynosząc odkrycie Georgesa de La
Tour i kilku innych malarzy tej miary, Sterling
zwrócił się, ok. r. 1937, ku Prymitywom francuskim
XIV i XV wieku, przy których - zajmując się, rzec jasna,
po drodze wieloma innymi rzeczami - miał pozostać do
końca.
Dwie wielkie syntezy (pisze na ten temat jego uczeń
i przyjaciel Michel Laclotte) z 1938 i z 1941 r. orazwiele
książek i artykułów o szkołach i o artystach, których
udało mu się zidentyfikować, składają się na Corpus
francuskiego malarstwa XIV i XV w., odpowiadający
tym, które Berenson lub Friedlander stworzyli dla Pry-
mitywów włoskich i flamandzkich. W historii sztuki
naszych czasów dzieło Karola Sterlinga jest odpowied-
nikiem dzieła tych wielkich pionierów.
Dodajmy do tych uwag, należącą do tej samej dzie-
dziny jego twórczości, ostatnią pracę Profesora: jego
monumentalne, dwutomowe Malarstwo średniowiecz-
ne w Paryżu, którego pierwszy tom ukazał się w roku
1987, a tom drugi - z najwyższą niecierpliwością i
nerwowością redagowany i oczekiwany (żebym tylko
nie umarł przedtem, proszę Pani) - miał szczęście trzy-
mać w rękach gotowy na trzy dni przed śmiercią. Dru-
gim istotnym uzupełnieniem jest przypomnienie, że to
Sterling był odkrywcą Enguerranda Quarton, autora
Piety z Awinionu, jednego z największych arcydzieł
malarstwa francuskiego wszystkich czasów.
Karol Sterling, który był historykiem par exellence,
w badaniach swych wychodził zawsze od obrazu. Tak
dalece, że niektóre z jego książek są po prostu seriami
krótkich monografii obrazów; to studia poszczególnych
dzieł zebrane razem pozwalały mu pisać historię sztuki,
by zamiast pisana historia sztuki wspierana była przy-
kładami dzieł ilustrujących opisywane procesy.
Wszyscy piszący o nim autorzy podkreślają jego
niezwykłe "czucie" malarstwa: cechę częstszą u kole-
kcjonerów, marszandów i krytyków niż u historyków
sztuki; jego niebywały flair, jego intuicję, która połączo-
na z erudycją i z warsztatem katalografa, archiwisty,
historyka dziejów politycznych, ekonomicznych i spo-
łecznych dała - jak pisze Rene Huyghe - "historyka
sztuki doskonałego". Ja myślę, że było to coś więcej:
była to - nie znajduję innych słów - autentyczna m i-
łość do obrazów; obrazów traktowanych jako isto-
ty i jako świadkowie. "Obraz był przed nim" -
pisze w innym miejscu Huyghe - "jak niemy który, aby
wyrazić swe uczucia, ma tylko wyraz oczu. Ale pomału,
niejasne wspomnienie jakiegoś podobieństwa, potwier-
dzenie jednej analogii i odrzucenie innej, drobne do-
tknięcia niemal intuicyjne sprawiały, że obraz powoli
odsłaniał swe sekrety: spomiędzy przypomnień, porów-
nań, skojarzeń wyłaniały się, z rosnącą precyzją, środo-
wisko, z którego wyszedł, epoka, lata, aż po - czasami
- osobę autora".
Była to miłość zaraźliwa. Pamiętam atmosferę
szczęścia w jakiej Profesor oprowadzał mego męża i
mnie - a powtarzał te operacje wielokrotnie - po swoim
domu, to znaczy po swoich obrazach. Niech Pani patrzy
- mówił - na ten obraz. No co, podoba się Pani? Proszę
spojrzeć na ten cień, tu, z lewej, a tu na tę czerwień,
zduszoną, na samym brzegu płótna. Długo myślałem, że
to Poussin, ale teraz widzę, że może należałoby go
widzieć raczej bliżej Dugheta. I tak dalej. Innym razem,
pokazując mi fotografię: No i co Pani powie o tym
398