Wpływy augsburskie w złotnictwie gdańskim xvii i xviii stulecia
II. 2. Lorenz II Biller, taca, 1683/84, Moskwa, Orużejnaja Pałata. Repr. wg
Markowej.
dołączają Daniela Myliusa, urodzonego wprawdzie
w Gdańsku, ale z ojca przybyłego z Augsburga
(mistrz w roku 1689)II. 12.
Na podstawie tak nikłych przesłanek wielu bada-
czy wyciąga jednak wnioski dotyczące roli uwarun-
kowań zewnętrznych. Powoływanie się na impulsy
augsburskie stało się przy tym wręcz obiegowe, ale
autorzy tych stwierdzeń nie uwzględniają szerokiego
zasięgu „stylu augsburskiego” i możliwości zapozna-
nia się z nim poza tym miastem; nie uzasadniają oni
często swego sądu rezygnując z jakichkolwiek analiz
zachowanych dzieł. Uwaga ta w całej rozciągłości od-
nosi się także do opracowań gdańskiej sztuki złotniczej,
których autorzy częściej jednakże dostrzegali wpływy
złotnictwa północno-niemieckiego, zwłaszcza nider-
landzkiego. Pomimo zapewnień Rembowskiej, iż ist-
niały liczne i różnorodne oddziaływania z zewnątrz,
a charakter twórczości tutejszych złotników był w
pełni europejski13, czytając jej rozważania odnosi
siQ wrażenie jak gdyby tworzyli oni w izolacji.
12 CZIHAK, o c., s. 69, nr 394; — REMBOWSKA, Gdań-
ski cech złotników..., o.c., s. 190.
12 REMBOWSKA, Gdański cech złotników..., o.c., s. 132.
Wrażenie to wynika być może z faktu, że opis po-
szczególnych typów naczyń i sprzętów pozbawiony
jest analizy porównawczej, która pozwoliłaby na
bardziej precyzyjne określenie tych szczególnych po-
wiązań artystycznych z odległym Augsburgiem, jakie
umownie nazywamy wpływami, zakładając niejako
bierne przyjmowanie pewnych rozwiązań. Czy rze-
czywiście twórczość artystów tam urodzonych od-
znacza się swoistymi cechami?; czy nie mamy tutaj
do czynienia z pewnym automatyzmem, prowadzą-
cym do identyfikowania charakteru produkcji złot-
niczej miasta z indywidualnym stylem złotnika,
który — jeśli nawet w miejscu urodzenia pobierał
naukę — mógł odbyć długą wędrówkę czeladniczą,
równie silnie odciskającą się na jego późniejszej
twórczości? Czy genius loci innych ośrodków produk-
cyjnych, także tego docelowego, nie mógł być bar-
dziej decydujący, uwzględniając długi czas trwania
wędrówki i konieczność (w Prusach przyjętą na
przełomie XVI i XVII w.) przepracowania „mutjaru”,
tj. dłuższego czasu (kwartału do dwóch lat) w jednym
warsztacie należącym do tego cechu, którego mistrzem
dany kandydat pragnął zostać? Istnieje tu zbyt wie-
le krzyżowych kombinacji.
97
II. 2. Lorenz II Biller, taca, 1683/84, Moskwa, Orużejnaja Pałata. Repr. wg
Markowej.
dołączają Daniela Myliusa, urodzonego wprawdzie
w Gdańsku, ale z ojca przybyłego z Augsburga
(mistrz w roku 1689)II. 12.
Na podstawie tak nikłych przesłanek wielu bada-
czy wyciąga jednak wnioski dotyczące roli uwarun-
kowań zewnętrznych. Powoływanie się na impulsy
augsburskie stało się przy tym wręcz obiegowe, ale
autorzy tych stwierdzeń nie uwzględniają szerokiego
zasięgu „stylu augsburskiego” i możliwości zapozna-
nia się z nim poza tym miastem; nie uzasadniają oni
często swego sądu rezygnując z jakichkolwiek analiz
zachowanych dzieł. Uwaga ta w całej rozciągłości od-
nosi się także do opracowań gdańskiej sztuki złotniczej,
których autorzy częściej jednakże dostrzegali wpływy
złotnictwa północno-niemieckiego, zwłaszcza nider-
landzkiego. Pomimo zapewnień Rembowskiej, iż ist-
niały liczne i różnorodne oddziaływania z zewnątrz,
a charakter twórczości tutejszych złotników był w
pełni europejski13, czytając jej rozważania odnosi
siQ wrażenie jak gdyby tworzyli oni w izolacji.
12 CZIHAK, o c., s. 69, nr 394; — REMBOWSKA, Gdań-
ski cech złotników..., o.c., s. 190.
12 REMBOWSKA, Gdański cech złotników..., o.c., s. 132.
Wrażenie to wynika być może z faktu, że opis po-
szczególnych typów naczyń i sprzętów pozbawiony
jest analizy porównawczej, która pozwoliłaby na
bardziej precyzyjne określenie tych szczególnych po-
wiązań artystycznych z odległym Augsburgiem, jakie
umownie nazywamy wpływami, zakładając niejako
bierne przyjmowanie pewnych rozwiązań. Czy rze-
czywiście twórczość artystów tam urodzonych od-
znacza się swoistymi cechami?; czy nie mamy tutaj
do czynienia z pewnym automatyzmem, prowadzą-
cym do identyfikowania charakteru produkcji złot-
niczej miasta z indywidualnym stylem złotnika,
który — jeśli nawet w miejscu urodzenia pobierał
naukę — mógł odbyć długą wędrówkę czeladniczą,
równie silnie odciskającą się na jego późniejszej
twórczości? Czy genius loci innych ośrodków produk-
cyjnych, także tego docelowego, nie mógł być bar-
dziej decydujący, uwzględniając długi czas trwania
wędrówki i konieczność (w Prusach przyjętą na
przełomie XVI i XVII w.) przepracowania „mutjaru”,
tj. dłuższego czasu (kwartału do dwóch lat) w jednym
warsztacie należącym do tego cechu, którego mistrzem
dany kandydat pragnął zostać? Istnieje tu zbyt wie-
le krzyżowych kombinacji.
97