KOMUNIKATY
EERDINAND NAX, A-T-IL REFAIT LA RESIDEŃCE CRACOYIENŃE
D’URSULE DĘBIŃSKA?
L’ancien palais d’Ursula Dębińska, nee Morsztyn, situe
a Cracovie dans la rue Sławkowska, et actuellement faisant
partie du „Grand Hotel”, fut eleve entre 1777 et 1787 en
resultat de la reconstruction d’une maisoń gothigue. Au
cours de la suivante reconstruction des annees 70 du XIXe
siecle, on enleva presąuo tous los elemonts de la decoration
exterieure du palais, datant du XVIII® siecle. Un vase endom-
mage en est seulement reste; il etait probablemont place
avec d’autres figures sur la balustradę surmontant la faęade
de front. Los doscriptions do 1815 et 1816 confirment cette
supposition. L’architecte Ferdinand Nax fut peut-etre
1’auteur de cette reconstruction; on lui attribue aussi le palais
construit pour Dębińska a Szczekociny et deux residences
de la familie Wodzicki a Cracovie, baties a peu pres en meme
temps que le palais de la rue Sławkowska. Le palais de Dę-
bińska serait donc la troisieme realisation cracovienne de Nax,
inconnue jusqu’a present.
Traduit par Krystyna Jachieć
MARIA I. KWIATKOWSKA
DYSKUSJA WOKÓŁ RZEŹBY „FAUN I BACHANTKA”
W 1860 r. znalazła się w Warszawie, zakupiona przez
Stanisława Potockiego w Rzymie, marmurowa grupa za-
tytułowana: Faun i Bachantka — dzieło włoskiego rzeźbiarza
Luigi Simonettiego. Przedstawiała ona przykucniętą młodą
i nagą, zalotną Badiantkę, opartą wdzięcznie o kolano sie-
dzącego obok „niewinnego” Bachusa, któremu nadstawiała
usta do pocałunku. Grupa ta ustawiona była na marmurowym,
owalnym, dość wysokim piedestale, ozdobionym czterema
płaskorzeźbami. Temat tych płaskorzeźb podawały opisy
rzeźby zamieszczone w prasie: Bachus w dziecinnym wieku
na kozie siedzący, podtrzymywany przez nimfy, Triumf Bachusa,
Winobranie dziecinne oraz Trzy bachantki na huśtawce i Faun1.
Przed umieszczeniem grupy w swym pałacu w Plelenowie
pod Warszawą, dla którego była przeznaczona, Potocki
Pragnąc zwiększyć nieco fundusze Warszawskiego Towa-
rzystwa Dobroczynności (nie z własnej wszak kieszeni),
zgodził się wystawić ją w lokalu Towarzystwa „Res Sacra
Miser” przy Krakowskim Przedmieściu. Za możliwość po-
dziwiania tego, jak sądził hrabia, arcydzieła wdzięczna
publiczność miała składać drobne datki (15 kop.) „na sieroty
i ubogich”. Lecz nie był to chyba jedyny cel tego pokazu;
chodziło raczej o zwrócenie uwagi co majętniejszych członków
społeczeństwa warszawskiego na włoskiego rzeźbiarza, który
Wraz ze swą rzeźbą przyjechał do Warszawy, licząc zapewne
Ua otrzymanie tu nowych zamówień.
Sam autor postarał się o jak najefektowniejszą ekspozycję
swego dzieła. Grupa ta jest postawiona w dość obszernym po-
koju — czytamy w prasie — sama jedna. Z przodu ośioietlona
przebiegle skierowaną strugą światła, a w połowie pozostawała
w tym uroczym ciemno-blasku, który tajemniczo osłaniał rysy
śnieżnobiałych, jak najstaranniej politurowanych marmurowych
kształtów na tle ciemno-zielonych osłon po ścianach2.
Niestety, -wystawiona w początkach lipca, a więc w tzw.
„sezonie ogórkowym”, gdy bogata elita warszawska bawiła
zazwyczaj za granicą „u .wód”, rzeźba niewielu przyciągała
spektatorów. W „Gazecie Codziennej” ukazała się zatem no-
tatka, której nieznany jeszcze autor ubolewał nad tym faktem,
bo grupa ta, jego zdaniem, jest tak piękna, że śmiało wyrzec
można, dotąd nic równego publiczności naszej widzieć się nie
zdarzyło2.
W kilka dni później, w tym samym piśmie, ukazało się
obszerniejsze omówienie rzeźby Simonettiego, nader krytycz-
ne, podpisane nazwiskiem Władysława Dienheim-Cho tom-
skiego3 4.
Urażony autor poprzedniej notatki, którym okazał się
młody malarz, pisujący także recenzje, Karol Marconi, syn
architekta Henryka (związanego licznymi zamówieniami
z rodziną Potockich), w następnym liście do redakcji „Gazety
Codziennej”, wyśmiewając rażące niezręczności w formuło-
waniu niektórych zdań w artykule Chotomskiego, nie chce
wcale dyskutować z dyletantem; nie może także uwierzyć
w podaną przez redakcję informację, że zdanie Chotomskiego
podziela Władysław Oleszczyński, rzeźbiarz o europejskiej
marce, który po wieloletniej emigracji wrócił pod koniec
1 „Kurier Warszawski” 26 VI1860.
2 „Gazeta Codzienna” 22 VII 1860.
3 „Gazeta Codzienna” 11 VII 1860.
4 „Gazeta Codzienna” 1860, nr 190, list Władysława Dienheim Cho-
tomskiego.
333
EERDINAND NAX, A-T-IL REFAIT LA RESIDEŃCE CRACOYIENŃE
D’URSULE DĘBIŃSKA?
L’ancien palais d’Ursula Dębińska, nee Morsztyn, situe
a Cracovie dans la rue Sławkowska, et actuellement faisant
partie du „Grand Hotel”, fut eleve entre 1777 et 1787 en
resultat de la reconstruction d’une maisoń gothigue. Au
cours de la suivante reconstruction des annees 70 du XIXe
siecle, on enleva presąuo tous los elemonts de la decoration
exterieure du palais, datant du XVIII® siecle. Un vase endom-
mage en est seulement reste; il etait probablemont place
avec d’autres figures sur la balustradę surmontant la faęade
de front. Los doscriptions do 1815 et 1816 confirment cette
supposition. L’architecte Ferdinand Nax fut peut-etre
1’auteur de cette reconstruction; on lui attribue aussi le palais
construit pour Dębińska a Szczekociny et deux residences
de la familie Wodzicki a Cracovie, baties a peu pres en meme
temps que le palais de la rue Sławkowska. Le palais de Dę-
bińska serait donc la troisieme realisation cracovienne de Nax,
inconnue jusqu’a present.
Traduit par Krystyna Jachieć
MARIA I. KWIATKOWSKA
DYSKUSJA WOKÓŁ RZEŹBY „FAUN I BACHANTKA”
W 1860 r. znalazła się w Warszawie, zakupiona przez
Stanisława Potockiego w Rzymie, marmurowa grupa za-
tytułowana: Faun i Bachantka — dzieło włoskiego rzeźbiarza
Luigi Simonettiego. Przedstawiała ona przykucniętą młodą
i nagą, zalotną Badiantkę, opartą wdzięcznie o kolano sie-
dzącego obok „niewinnego” Bachusa, któremu nadstawiała
usta do pocałunku. Grupa ta ustawiona była na marmurowym,
owalnym, dość wysokim piedestale, ozdobionym czterema
płaskorzeźbami. Temat tych płaskorzeźb podawały opisy
rzeźby zamieszczone w prasie: Bachus w dziecinnym wieku
na kozie siedzący, podtrzymywany przez nimfy, Triumf Bachusa,
Winobranie dziecinne oraz Trzy bachantki na huśtawce i Faun1.
Przed umieszczeniem grupy w swym pałacu w Plelenowie
pod Warszawą, dla którego była przeznaczona, Potocki
Pragnąc zwiększyć nieco fundusze Warszawskiego Towa-
rzystwa Dobroczynności (nie z własnej wszak kieszeni),
zgodził się wystawić ją w lokalu Towarzystwa „Res Sacra
Miser” przy Krakowskim Przedmieściu. Za możliwość po-
dziwiania tego, jak sądził hrabia, arcydzieła wdzięczna
publiczność miała składać drobne datki (15 kop.) „na sieroty
i ubogich”. Lecz nie był to chyba jedyny cel tego pokazu;
chodziło raczej o zwrócenie uwagi co majętniejszych członków
społeczeństwa warszawskiego na włoskiego rzeźbiarza, który
Wraz ze swą rzeźbą przyjechał do Warszawy, licząc zapewne
Ua otrzymanie tu nowych zamówień.
Sam autor postarał się o jak najefektowniejszą ekspozycję
swego dzieła. Grupa ta jest postawiona w dość obszernym po-
koju — czytamy w prasie — sama jedna. Z przodu ośioietlona
przebiegle skierowaną strugą światła, a w połowie pozostawała
w tym uroczym ciemno-blasku, który tajemniczo osłaniał rysy
śnieżnobiałych, jak najstaranniej politurowanych marmurowych
kształtów na tle ciemno-zielonych osłon po ścianach2.
Niestety, -wystawiona w początkach lipca, a więc w tzw.
„sezonie ogórkowym”, gdy bogata elita warszawska bawiła
zazwyczaj za granicą „u .wód”, rzeźba niewielu przyciągała
spektatorów. W „Gazecie Codziennej” ukazała się zatem no-
tatka, której nieznany jeszcze autor ubolewał nad tym faktem,
bo grupa ta, jego zdaniem, jest tak piękna, że śmiało wyrzec
można, dotąd nic równego publiczności naszej widzieć się nie
zdarzyło2.
W kilka dni później, w tym samym piśmie, ukazało się
obszerniejsze omówienie rzeźby Simonettiego, nader krytycz-
ne, podpisane nazwiskiem Władysława Dienheim-Cho tom-
skiego3 4.
Urażony autor poprzedniej notatki, którym okazał się
młody malarz, pisujący także recenzje, Karol Marconi, syn
architekta Henryka (związanego licznymi zamówieniami
z rodziną Potockich), w następnym liście do redakcji „Gazety
Codziennej”, wyśmiewając rażące niezręczności w formuło-
waniu niektórych zdań w artykule Chotomskiego, nie chce
wcale dyskutować z dyletantem; nie może także uwierzyć
w podaną przez redakcję informację, że zdanie Chotomskiego
podziela Władysław Oleszczyński, rzeźbiarz o europejskiej
marce, który po wieloletniej emigracji wrócił pod koniec
1 „Kurier Warszawski” 26 VI1860.
2 „Gazeta Codzienna” 22 VII 1860.
3 „Gazeta Codzienna” 11 VII 1860.
4 „Gazeta Codzienna” 1860, nr 190, list Władysława Dienheim Cho-
tomskiego.
333