Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Metadaten

Instytut Sztuki (Warschau) [Hrsg.]; Państwowy Instytut Sztuki (bis 1959) [Hrsg.]; Stowarzyszenie Historyków Sztuki [Hrsg.]
Biuletyn Historii Sztuki — 47.1985

DOI Artikel:
Materiałz y sesji
DOI Artikel:
Toeplitz, Jerzy: Juliusz Starzyński jako inspirator i organizator
DOI Seite / Zitierlink: 
https://doi.org/10.11588/diglit.48708#0421

DWork-Logo
Überblick
loading ...
Faksimile
0.5
1 cm
facsimile
Vollansicht
OCR-Volltext
MATERIAŁY Z SESJI POŚWIĘCONEJ JULIUSZOWI STARZYŃSKIEMU

krajach i we wcześniejszych latach, ale ramy organizacyjne
i wyraźny profil programowy Instytutu — to był polski
wkład w pojawienie się nowej dyscypliny obejmującej badania
naukowe wszystkich dziedzin twórczości artystycznej, od
sztuk plastycznych i muzyki począwszy, a na filmie i sztuce
ludowej skończywszy.
Nie ma ludzi niezastąpionych, ale są ludzie, których los
powołał do specjalnych działań. Profesor Starzyński był jak-
by wybranym przez los człowiekiem do stworzenia i w teorii,
i w praktyce — nauki o sztuce. Z wykształcenia historyk
sztuki, z zamiłowania, chociaż przez czas krótki i nie za-
wodowo — aktor, pisarz świetnie władający piórem, a także
— jakby po cichu i dla siebie — poeta. Jakich jeszcze cech
charakteru należało by szukać u twórcy nowej dyscypliny?
Owszem — brakuje tu jeszcze niezwykle rozwiniętego talentu
organizatora. Kogoś, kto z pasją, zaangażowaniem szukał
nowych dróg i nowych form działania. Przedwojenny Instytut
Propagandy Sztuki był dowodem tych właśnie umiejętności.
Idea łączenia sztuk, korzystania z doświadczeń poszczegól-
nych jej działów, nie była w dziejach ludzkiej myśli niczym
nowym, ale w latach dwudziestych znalazła szermierzy.
W Polsce — odwoływała się do tej idei właśnie ,,Reduta”,
apelując do widza o poczucie prawdy artystycznej. Na całym
świecie znane były hasła Bauhausu, głoszące wspólne oby-
watelstwo twórców różnych form sztuki i logiczną współza-
leżność artystów we współczesnym świecie. Na pewno nie
obce były Juliuszowi Starzyńskiemu wypowiedzi ludzi
„Reduty”, z którą przecież przez czas pewien był związany,
i manifesty Bauhausu, ale do tych haseł i wezwań dodał
twórca Instytutu Sztuki nową wartość, rozszerzając płasz-
czyznę porozumienia w dziedzinie twórczości artystystycznej
— także na dziedzinę badań naukowych.
Jaka była filozofia nauki o sztuce, jak widział ją i rozumiał
Profesor Starzyński ? Nauka o sztuce to nie tylko teoria
i estetyka, nie tylko historia sztuki w poszczególnych jej
dziedzinach, ale również studia nad recepcją dzieł sztuki,
otworzenie socjologicznych i psychologicznych perspektyw
w badaniach odbiorczości. Nauka o sztuce to nadrzędna
dyscyplina, obejmująca to wszystko, co było dawniej, a często
jest jeszcze dziś rozproszone. By w pełni rozumieć i ocenić
procesy w sztuce, trzeba mieć oczy szeroko otwarte na to, co
dzieje się w różnych dziedzinach artystycznej twórczości.
Profesor Starzyński widział dwa główne zadania w pracy
naukowej Instytutu: z jednej strony spojrzenie w przeszłość
i zastanowienie się nad tym, jak człowiek współczesny patrzy
na tradycję, co z niej bierze, a co odrzuca, z drugiej strony —
badanie współczesności, analiza procesu tworzenia nowych
wartości. Naukowcy powinni brać udział w tym procesie,
a nie być tylko beznamiętnymi obserwatorami. To naukowcy
powinni wyszukiwać problemy godne badań, a nie oglądać
się na jakąś ogólną recepturę metodologiczną, która przecież
nie istnieje. To co ważne — to rodzenie się nowych wartości,
a często konflikt między tym, co powstaje a odbiorcą: brak
rozumienia, a stąd i niechęć do akceptacji. Często nawet
wrogość. Juliusz Starzyński mówił, że z artystami można
wygrać walkę, na jak długo — to inna sprawa, ze sztuką —

zawsze się przegrywa. Nic można jej zniszczyć, eliminować,
zapomnieć o jej istnieniu. Przykłady — od Rembrandta do
impresjonistów mówią o beznadziejności walki ze sztuką.
Nauka o sztuce — nie może istnieć bez dokumentacji, bez
warsztatu pomocniczego. Profesor Starzyński doceniając rolę
dokumentacji przestrzegał, by nie stawała się kroniką, by nie
cechowało jej „opisywactwo”. Dokumentaliści muszą wy-
ciągnąć wnioski płynące z ich badań, nie lękać się wysuwania
pewnych tez czy hipotez.
Program badań Instytutu był nakreślony, ale jego reali-
zacja mogła przynieść właściwe rezultaty dzięki indywidual-
ności twórcy nowego ośrodka naukowego. On był spiritus
movens placówki i Jemu należą się laury za jej osiągnięcia.
Mówię to nie w charaktreze pośmiertnego hołdu, co byłoby
łatwe i chyba pomniejszające zasługi Profesora Starzyńskiego,
ale w głębokim przeświadczeniu, że bez Jego osobowości
najpiękniejsze i najsłuszniejsze przedsięwzięcia nie mogłyby
być zrealizowano.
Juliusz Starzyński nie należał do szefów, których wszyscy
pracownicy witali zawsze i niezmiennie z podziwem, zachwy-
tem i pełną aprobatą. Były międzyludzkie konflikty, niepo-
rozumienia i waśnie. Nie mogło być inaczej w gronie ludzi
o różnych indywidualnościach. A jednak — patrząc z dys-
tansu — jestem przekonany, że Profesor był idealnym kie-
rownikiem Instytutu, takim, jakiego dla tego właśnie ośrodka
badań — trzeba było znaleźć.
Juliusz Starzyński obdarzony byl artystyczną wrażli-
wością, i to wszechstronną, rzec można — uniwersalną. W
swoich poglądach na sztukę przechodził różno etapy, ale
nawet wtedy, kiedy z całym zapałem bronił założeń realizmu
socjalistycznego, nie można było zarzucić Mu. że nie dostrzegał
innych prądów i innych modeli. Nie był dogmatykiem,
a Jego pisma i wypowiedzi świadczą o szerokich horyzontach
myślowych. A to była idealna płaszczyzna porozumienia
z pracownikami Instytutu, z ludźmi o różnych upodobaniach
i różnych myślowych strukturach.
Nie mogę mówić tu o wielości problemów, a stąd i dys-
kusjach wiążących się z pracą różnych zakładów Instytutu.
Pragnę się ograniczyć do togo, co znam najlepiej, co mi jest
najbliższe — do filmu. Profesor Starzyński umiał się zachwy-
cać dziełami nowej sztuki o odmiennych zupełnie estetycznych
założeniach. Potrafił mówić z takim samym entuzjazmem
o Weekendzie Go dar da i o Szeptach i krzykach Bergmana.
Wrażliwość artystyczna — niezbędna w kierowaniu Insty-
tutem zajmującym się badaniami sztuki, nie jest jednak
wystarczającą kwalifikacją, by być idealnym — jak już mó-
wiłom — kierownikiem placówki. Chcę tu powiedzieć słów
parę o innej zalecie charakteru Profesora — o poczuciu od-
powiedzialności. 'To dla naukowca — podstawowa sprawa.
Profesor wierzył w to, co mówił i pisał. Jeśli popełniał błędy,
a przecież to się zdarzało, było nieuniknione, to się do nich
przyznawał. Byl dialektykiem, wiedział dobrze, że nigdzie
nie obowiązuje zasada niezmienności poglądów. Ale na jednym
z zebrań oświadczył swoim współpracownikom: Jeśli macie
mówić półprawdę, to lepiej milczcie.

411
 
Annotationen