Biuletyn Historii Sztuki
R.LVII, 1995, Nr 1-2
PL ISSN 0006-3967
ANDRZEJ RYSZKIEWICZ
Warszawa, Instytut Sztuki PAN
POLSKA PAMIĄTKA WIELKIEJ PODRÓŻY*
Wszystkie drogi prowadziły do Rzymu, a już szcze-
gólnie drogi "wielkiej podróży", owych les grands
tours, które koronowały domową edukację dobrze uro-
dzonych młodzieńców. Był to zwyczaj przede wszy-
stkim angielski i skrupulatnie przestrzegany w drugiej
połowie XVIII w., w dobie Oświecenia, choć stosowany
i wcześniej i potem. Jechało się nieśpiesznie, na ogół w
towarzystwie opiekuna (guwernera, tutora), często du-
chownego. Przemierzało Niemcy, Niderlandy, Francję,
Szwajcarię, wreszcie - najdłużej - Italię. Zwiedzało się
galerie i zabytki, odwiedzało wielkie domy pełne arcy-
dzieł i pamiątek, oglądało się wykopaliska i dziwy na-
tury, także kopalnie, porty, wielkie magazyny. Zdoby-
wało się wiedzę o świecie, ustalało skalę wartości, ucze-
stniczyło w uroczystościach kościelnych i szaleństwach
karnawału, było się przedstawianym wielkimpostaciom
arystokracji krwi lub słynnym uczonym, politykom i
pisarzom, zwiedzało się pracownie głośnych artystów,
brało udział w życiu salonów, przypatrywało przedsta-
wieniom teatralnym i przysłuchiwało koncertom wir-
tuozów. Kupowało się dzieła sztuki i starożytności,
zamawiało portrety i widoki. Po owych grands tours
pozostawała trwała pamięć na całe samodzielne życie,
które się dopiero wówczas właściwie rozpoczynało1.
Ułatwiało podróże i wizyty to, że nie było barier języ-
kowych, cała wytworna Europa mówiła bowiem po
francusku, a i angielski był w tych sferach w powszech-
nym użyciu.
Wśród podróżnych przyjeżdżających w XVIII wie-
ku do Włoch było bardzo wielu Polaków, cała socjeta
polska przewijała się przez salony arystokracji włoskiej
(jak i francuskiej, czy np. austriackiej), nie mówiąc już
o tych, którzy tam się udawali po naukę, a wśród których
prym wodzili artyści, rzeźbiarze, malarze, architekci.
Do Rzymu i Paryża, a w dobie Wielkiej Rewolucji i
Terroru przede wszystkim do Wiecznego Miasta, cią-
gnęli XVIII-wieczni Polacy tak licznie, jak mało którzy
7
reprezentanci innych narodów ; życie kulturalne i towa-
rzyskie miało wówczas wybitnie wielonarodowościowy
charakter. Podczas podróży młodzieńcy z reguły prowa-
dzili dzienniki (bywali do tego przez rodziców i opieku-
nów zobowiązywani), notując - z drukowanymi prze-
wodnikami w ręku3 - wrażenia i przygody, opisując
zwiedzane miejsca i zapisując własne refleksje i dozna-
nia. Zachowało się tych polskich diariuszy podróżnych
sporo, z reguły pisanych po francusku, kilka z nich
doczekało się komentowanych przedruków w przekła-
dzie lub omówień, albo publikacji wyjątków.
Punktem docelowym był, rzecz jasna, Rzym, gdzie
nasi podróżnicy pozostawali najczęściej przez wiele
miesięcy. Bardzo często korzystano tu z usług wyspe-
cjalizowanych tzw. antykwariuszy4, niejednokrotnie
malarzy, którzy oprowadzali po mieście, albo i po całym
Półwyspie Apenińskim, od Wenecji aż po Sycylię. Oni
wprowadzali też do pałaców, a przy okazji sprzedawali
swoje dzieła, a przede wszystkim pośredniczyli przy zaku-
pach dzieł muzealnych lub przedmiotów antycznych z
wykopalisk. Anglicy korzystali najczęściej z pomocy Ja-
mesa Russella, po nim zaś (bo zmarł w 1763 r.) Colina
Morisona i najwybitniejszej postaci w tym środowisku -
Jamesa Byresa. Znamy jego portret malowany przez An-
tona Marona, a także wizerunek Byresa z całą rodziną i
domowymi pieskami, z bazyliką św. Piotra w tle, będący
dziełem polskiego ucznia Marona, Franciszka Smuglewi-
cza5 (il. 1). Polaków najczęściej oprowadzał i sprzedawał
im obrazy własnego pędzla, a także dawne, pejzażysta
GregorioFidanza6. Służył on jako przewodnik-cicerozie
i pośrednik m.in. Stanisławowi Poniatowskiemu pod-
skarbiemu wielkiemu litewskiemu, prymasowi Micha-
łowi Poniatowskiemu, Konstancji Tyszkiewiczowej,
księżnie marszałkowej Lubomirskiej, Janowi Feliksowi
i Walerii Tarnowskim, Wincentemu Raczyńskiemu.
Weszło w zwyczaj, iż z tej podróży przywożono
także swoje portrety. Malowali je w Rzymie m.in. Fran-
69
R.LVII, 1995, Nr 1-2
PL ISSN 0006-3967
ANDRZEJ RYSZKIEWICZ
Warszawa, Instytut Sztuki PAN
POLSKA PAMIĄTKA WIELKIEJ PODRÓŻY*
Wszystkie drogi prowadziły do Rzymu, a już szcze-
gólnie drogi "wielkiej podróży", owych les grands
tours, które koronowały domową edukację dobrze uro-
dzonych młodzieńców. Był to zwyczaj przede wszy-
stkim angielski i skrupulatnie przestrzegany w drugiej
połowie XVIII w., w dobie Oświecenia, choć stosowany
i wcześniej i potem. Jechało się nieśpiesznie, na ogół w
towarzystwie opiekuna (guwernera, tutora), często du-
chownego. Przemierzało Niemcy, Niderlandy, Francję,
Szwajcarię, wreszcie - najdłużej - Italię. Zwiedzało się
galerie i zabytki, odwiedzało wielkie domy pełne arcy-
dzieł i pamiątek, oglądało się wykopaliska i dziwy na-
tury, także kopalnie, porty, wielkie magazyny. Zdoby-
wało się wiedzę o świecie, ustalało skalę wartości, ucze-
stniczyło w uroczystościach kościelnych i szaleństwach
karnawału, było się przedstawianym wielkimpostaciom
arystokracji krwi lub słynnym uczonym, politykom i
pisarzom, zwiedzało się pracownie głośnych artystów,
brało udział w życiu salonów, przypatrywało przedsta-
wieniom teatralnym i przysłuchiwało koncertom wir-
tuozów. Kupowało się dzieła sztuki i starożytności,
zamawiało portrety i widoki. Po owych grands tours
pozostawała trwała pamięć na całe samodzielne życie,
które się dopiero wówczas właściwie rozpoczynało1.
Ułatwiało podróże i wizyty to, że nie było barier języ-
kowych, cała wytworna Europa mówiła bowiem po
francusku, a i angielski był w tych sferach w powszech-
nym użyciu.
Wśród podróżnych przyjeżdżających w XVIII wie-
ku do Włoch było bardzo wielu Polaków, cała socjeta
polska przewijała się przez salony arystokracji włoskiej
(jak i francuskiej, czy np. austriackiej), nie mówiąc już
o tych, którzy tam się udawali po naukę, a wśród których
prym wodzili artyści, rzeźbiarze, malarze, architekci.
Do Rzymu i Paryża, a w dobie Wielkiej Rewolucji i
Terroru przede wszystkim do Wiecznego Miasta, cią-
gnęli XVIII-wieczni Polacy tak licznie, jak mało którzy
7
reprezentanci innych narodów ; życie kulturalne i towa-
rzyskie miało wówczas wybitnie wielonarodowościowy
charakter. Podczas podróży młodzieńcy z reguły prowa-
dzili dzienniki (bywali do tego przez rodziców i opieku-
nów zobowiązywani), notując - z drukowanymi prze-
wodnikami w ręku3 - wrażenia i przygody, opisując
zwiedzane miejsca i zapisując własne refleksje i dozna-
nia. Zachowało się tych polskich diariuszy podróżnych
sporo, z reguły pisanych po francusku, kilka z nich
doczekało się komentowanych przedruków w przekła-
dzie lub omówień, albo publikacji wyjątków.
Punktem docelowym był, rzecz jasna, Rzym, gdzie
nasi podróżnicy pozostawali najczęściej przez wiele
miesięcy. Bardzo często korzystano tu z usług wyspe-
cjalizowanych tzw. antykwariuszy4, niejednokrotnie
malarzy, którzy oprowadzali po mieście, albo i po całym
Półwyspie Apenińskim, od Wenecji aż po Sycylię. Oni
wprowadzali też do pałaców, a przy okazji sprzedawali
swoje dzieła, a przede wszystkim pośredniczyli przy zaku-
pach dzieł muzealnych lub przedmiotów antycznych z
wykopalisk. Anglicy korzystali najczęściej z pomocy Ja-
mesa Russella, po nim zaś (bo zmarł w 1763 r.) Colina
Morisona i najwybitniejszej postaci w tym środowisku -
Jamesa Byresa. Znamy jego portret malowany przez An-
tona Marona, a także wizerunek Byresa z całą rodziną i
domowymi pieskami, z bazyliką św. Piotra w tle, będący
dziełem polskiego ucznia Marona, Franciszka Smuglewi-
cza5 (il. 1). Polaków najczęściej oprowadzał i sprzedawał
im obrazy własnego pędzla, a także dawne, pejzażysta
GregorioFidanza6. Służył on jako przewodnik-cicerozie
i pośrednik m.in. Stanisławowi Poniatowskiemu pod-
skarbiemu wielkiemu litewskiemu, prymasowi Micha-
łowi Poniatowskiemu, Konstancji Tyszkiewiczowej,
księżnie marszałkowej Lubomirskiej, Janowi Feliksowi
i Walerii Tarnowskim, Wincentemu Raczyńskiemu.
Weszło w zwyczaj, iż z tej podróży przywożono
także swoje portrety. Malowali je w Rzymie m.in. Fran-
69