AUTOPORTRETY ORŁOWSKIEGO
II. 8. A. Orłowski, artysta i jego przyjaciele warszawscy, rys. kredą, przed 1802. (Wg Al. Kraushara)
te lub inne, zabawne lub smutne epizody z jego ży-
cia, które są jakby ilustracjami do jego biografii.
W r. 1794 Orłowski zaciągnął się, jak wiadomo,
w szeregi powstańców kościuszkowskich. „Lecz nie-
długo wytrwał w tym zawodzie, raniony pod Zeg-
rzem, spod Łomży opuścił wojsko, a gdy wracając do
Warszawy, zaszedł do jakiejś gospody za rogatkami
wolskimi, upodobał solbie to miejsce i w młodzieńczej
o jutrze obojętności swobodnie się zabawiał. Po
niejakim czasie doszło to do wiadomości Norblina, któ-
ry za ulubionym uczniem pośpieszył i na powrót do
swej szkoły odprowadził. Pamiątkę odszukania owe-
go skreślił zaraz sam Orłowski w wesołym odry-
sie“ 20. „Odrys“ ten w postaci obrazu olejnego niewiel-
kich rozmiarów (31,5X25) szczęśliwie zachował się
(obecnie w Muzeum Narodowym w Warszawie, il. 7)21.
Widzimy na nim Orłowskiego w izbie karczemnej
w granatowym kościuszkowskim mundurze z dziew-
czyną o obnażonej piersi, w czerwonym gorsecie i żół-
tej spódnicy, na kolanach. Dziewczyna prawą ręką
świadczy epizod opowiedziany* przez Morawskiego.
Orłowski dowiedział się właśnie od niego, że jest groź-
nie chory. W pierwszej chwili jest przygnębiony,
„...potem w parę sekund ochłonął. Zaczął wkładać
powoli na siebie obuwie i bieliznę. Zaśmiał się głośno,
dobrodusznie i powiedział: „Eh ibien soit! Je m’en f...!
Marsz, panie Aleksandrze, marsz! woła na mnie ta
stara wiedźma, ta śmierć koszczawa [!], którą ci za-
raz odrysuję, jak na mnie ostrzy pazury" i na wpół
obejmuje go za szyję, lewą unosi szklankę. Na prawo
przy stole siedzi baba w czepku i przygląda się mło-
dym. W postaci tej baby Orłowski, zgodnie z infor-
macją Rastawieckiego, przedstawił Norblina.
W obrazku wspomnianym znać silny wpływ Nor-
blina. Z pewnością powstał on też nie bez związku
z podobnymi scenami karczemnymi malarzy holen-
derskich XVII wieku.
Wiemy, że Orłowski uciekł jeszcze raz od Norbli-
na „do bawiących podówczas w Warszawie skoczków
i hecarzy, towarzystwa niejakiego Chiarini. Niedługo
wszakże trwała ta młodzieńcza fantazja, a za namo-
wą życzliwych mu osób wrócił znowu do nauczycie-
la swego. Wizerunek własny, jadącego na koniu przez
miasto z bębnem przed sobą jako ogłaszającego hecę,
wykonał sam Orłowski akwarelą, opuściwszy owe to-
warzystwo" 22. Według innego opisu przedstawił w nim
siebie „w błazeńskim kostiumie i z bębenkiem w ręku,
siedzącego na chudym małym osiołku i powłóczącego
długimi nogami po ziemi"23.
nagi kościotrupa, mocującego się z olbrzymem, ryso-
wać począł" (Morawski St., jw., s. 61).
20 Rastawiecki E., Słownik malarzów polskich II,
Warszawa 1851, s. 77.
21 Opis i koleje losu tego obrazu: Tatarkiewicz WŁ,
jw., s. 9, nr 1; repr.: Wierieszczagin W. A., jw., mię-
dzy s. 12 a 13.
22 Rastawiecki E., jw., I, S. 78. Akwarela ta była
w r. 1851 własnością E. Rastawieckiego.
23 Husarski W., Aleksander Orłowski (rękopis).
329
II. 8. A. Orłowski, artysta i jego przyjaciele warszawscy, rys. kredą, przed 1802. (Wg Al. Kraushara)
te lub inne, zabawne lub smutne epizody z jego ży-
cia, które są jakby ilustracjami do jego biografii.
W r. 1794 Orłowski zaciągnął się, jak wiadomo,
w szeregi powstańców kościuszkowskich. „Lecz nie-
długo wytrwał w tym zawodzie, raniony pod Zeg-
rzem, spod Łomży opuścił wojsko, a gdy wracając do
Warszawy, zaszedł do jakiejś gospody za rogatkami
wolskimi, upodobał solbie to miejsce i w młodzieńczej
o jutrze obojętności swobodnie się zabawiał. Po
niejakim czasie doszło to do wiadomości Norblina, któ-
ry za ulubionym uczniem pośpieszył i na powrót do
swej szkoły odprowadził. Pamiątkę odszukania owe-
go skreślił zaraz sam Orłowski w wesołym odry-
sie“ 20. „Odrys“ ten w postaci obrazu olejnego niewiel-
kich rozmiarów (31,5X25) szczęśliwie zachował się
(obecnie w Muzeum Narodowym w Warszawie, il. 7)21.
Widzimy na nim Orłowskiego w izbie karczemnej
w granatowym kościuszkowskim mundurze z dziew-
czyną o obnażonej piersi, w czerwonym gorsecie i żół-
tej spódnicy, na kolanach. Dziewczyna prawą ręką
świadczy epizod opowiedziany* przez Morawskiego.
Orłowski dowiedział się właśnie od niego, że jest groź-
nie chory. W pierwszej chwili jest przygnębiony,
„...potem w parę sekund ochłonął. Zaczął wkładać
powoli na siebie obuwie i bieliznę. Zaśmiał się głośno,
dobrodusznie i powiedział: „Eh ibien soit! Je m’en f...!
Marsz, panie Aleksandrze, marsz! woła na mnie ta
stara wiedźma, ta śmierć koszczawa [!], którą ci za-
raz odrysuję, jak na mnie ostrzy pazury" i na wpół
obejmuje go za szyję, lewą unosi szklankę. Na prawo
przy stole siedzi baba w czepku i przygląda się mło-
dym. W postaci tej baby Orłowski, zgodnie z infor-
macją Rastawieckiego, przedstawił Norblina.
W obrazku wspomnianym znać silny wpływ Nor-
blina. Z pewnością powstał on też nie bez związku
z podobnymi scenami karczemnymi malarzy holen-
derskich XVII wieku.
Wiemy, że Orłowski uciekł jeszcze raz od Norbli-
na „do bawiących podówczas w Warszawie skoczków
i hecarzy, towarzystwa niejakiego Chiarini. Niedługo
wszakże trwała ta młodzieńcza fantazja, a za namo-
wą życzliwych mu osób wrócił znowu do nauczycie-
la swego. Wizerunek własny, jadącego na koniu przez
miasto z bębnem przed sobą jako ogłaszającego hecę,
wykonał sam Orłowski akwarelą, opuściwszy owe to-
warzystwo" 22. Według innego opisu przedstawił w nim
siebie „w błazeńskim kostiumie i z bębenkiem w ręku,
siedzącego na chudym małym osiołku i powłóczącego
długimi nogami po ziemi"23.
nagi kościotrupa, mocującego się z olbrzymem, ryso-
wać począł" (Morawski St., jw., s. 61).
20 Rastawiecki E., Słownik malarzów polskich II,
Warszawa 1851, s. 77.
21 Opis i koleje losu tego obrazu: Tatarkiewicz WŁ,
jw., s. 9, nr 1; repr.: Wierieszczagin W. A., jw., mię-
dzy s. 12 a 13.
22 Rastawiecki E., jw., I, S. 78. Akwarela ta była
w r. 1851 własnością E. Rastawieckiego.
23 Husarski W., Aleksander Orłowski (rękopis).
329