Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Metadaten

Instytut Sztuki (Warschau) [Hrsg.]; Państwowy Instytut Sztuki (bis 1959) [Hrsg.]; Stowarzyszenie Historyków Sztuki [Hrsg.]
Biuletyn Historii Sztuki — 47.1985

DOI Artikel:
Komunikaty
DOI Artikel:
Kwiatkowska, Maria I.: Dyskusja wokól rzeźby: "Faun i Bachantka"
DOI Seite / Zitierlink: 
https://doi.org/10.11588/diglit.48708#0345

DWork-Logo
Überblick
loading ...
Faksimile
0.5
1 cm
facsimile
Vollansicht
OCR-Volltext
KOMUNIKATY

jeździ”. Sam wkrótce zasili grono warszawskich rzeźbiarzy —
„męczenników” — jak napisze nieco później inny rzeźbiarz
Faustyn Cengler — gdyż u nas w kraju posągów robić nie
można, bo ich nikt nie żąda i przez dziwny wstręt do krajowych
rzeczy nic krajowego nie potrzebuje, oprócz rzeczy rzemieślniczych
i fabrycznych, który to fatalny proceder muszą utalentoioani
ludzie prowadzić, aby to bezbarwne życie z zaparciem się wszelkiej
poezji i natchnienia, z dnia na dzień popychać1.
W kilka dni później, po wypowiedzi Homyka Stattlera,
zabrał ponownie głos na lamach „Gazety” Karol Marconi.
Sprzeciwiając się zarzutom Oleszczyńskiogo stawianym
rzeźbie Fauna i Bachantki twierdził, że właśnie w dziele
Simonettiego znać może zbyt niewolniczą dążność do naślado-
wania natury; oczyioistym tego dowodem jest zadziwiająca
cielistość bachantki, która zapominać każę o marmurze3.
Wymiana zdań na temat sposobu przedstawienia i jogo
interpretacja jest chyba interesującą ilustracją ścierania
się różnych poglądów estetycznych. Pominiemy jednak
w sporze artystów sprawy tak szczegółowe, jak drobne błędy
anatomiczne, kompozycyjne czy dotyczące obróbki ma-
teriału itp., tym bardziej że nie mamy przed sobą oryginału,
a jedynie przedwojenną fotografię, ukazującą grupę tylko
z jednej strony.
W polemice wokół rzeźby Simonettiogo dosluchać się
można również echa niedawnej dyskusji na temat sztuki na-
rodowej, wywołanej w 1857 r. znanym oświadczeniom
Juliusza Klaczki, odmawiającego Polakom zdolności do stwo-
rzenia własnej sztuki, gdyż ta jedynie — zdaniem krytyka —
rozwijać się może pod niobem włoskim. Pogląd ten wywołał
pełną oburzenia replikę Cypriana Kamila Norwida (w 1858r.),
a także sprzeciw wielu przedstawicieli polskiej inteligencji
i artystów7 8 9. Stąd zrozumiałe mogą być teraz pełne pasji słowa
□leszczyńskiego, dotyczące niezasłużonych i ubliżających naszej
godności pochwał dla zagranicznego dzieła. Karol Marconi
natomiast skłaniał się raczej ku poglądom Klaczki, tym
bardziej że jako właściwie pół Włoch i we Włoszech wy-
kształcony mógł poczuć się urażony trochę pogardliwymi
słowami Oleszczyńskiego, poddającego w wątpliwość „nie-
omylny geniusz” włoski; — boć to wygląda — mówi Marconi —
jak gdybyśmy poczuli już w łonie naszym tyle twórczej siły i wie-
dzy, że możemy za wołać: Przestańcie Włochy, bo się źle bawicie10.
Niestoty, nie dane było młodo zmarłemu malarzowi
(w 1864 r.) przekonać się, że tej „twórczej siły i -wiedzy” nie
brakowało już naszym artystom, którzy w niewiele lat później
zaczęli odnosić sukcesy na międzynarodowej arenie sztuk
pięknych.
Po wypowiedziach Stattlera i Marconiego jeszcze raz
odezwał się Ołeszczyński. W długim liście do redakcji „Gazety

7 F. CENGLER, Przegląd rzeźbiarski (w:) Kalendarz Ilustrowany
Jana Jaworskiego na 1808 r„ s. LXVI.
8 „Gazeta Codzienna” 2 VIII1860, odpowiedź Karola Marconiego na
list Oleszczyńskiego.
9 Jednym z uczestników paryskiej dyskusji po wystąpieniu Klaczki
był grafik Antoni Ołeszczyński, brat Władysława. Jest on autorem listu
<ło Andrzeja Zamoyskiego: O wpływie sztuk pięknych na rękodzieła i przemysł,

Codziennoj” zbija fałszywy pogląd Stattlera, jakoby marmur
był jedynym materiałem pozwalającym rzeźbiarzowi na
wydobycie artystycznych zalet dzieła. Co zaś do postawionego
mu zarzutu, że nie pracował nigdy w marmurze, odpowiada:
W istocie śmiech bierze na podobny nonsens [...] Jak można
sądzić, że artysta, który bawiąc lat 32 za granicą, gdzie w pośród
najpotężniejszej konkurencji wypracował sobie niazależne sta-
nowisko i dobre imię u kolegów, żeby takowy artysta żadnego
dzieła nie utworzył w marmurze [...] Nie pójdę za przykładem
p. Stattlera z wyliczaniem, dla przekonania o fałszywym mnie-
maniu, długiego szeregu prac marmurozoych; każdy pojmie,
że krok podobny byłby niegodnym artysty, który się szanuje
i czci sztukę11.
Marconiemu natomiast wskazuje niedociągnięcia w mo-
delowaniu figur, chociaż przyznaje, iż ciało Bachantki, jako
młodej dziewczyny zaokrąglone i bez szczegółów, przedstawia
mniej wad anatomicznych, jak jej towarzysza [...] Nie chcąc
jednak ujść za człowieka, który widzi tylko zle, a pomija zalety,
wyznaję, że układ grupy jest dobry — i to jedyna zaleta artys-
tyczna w tym dziele; potem wyznaję zaletę praktyki, marmur
jak najstaranniej wykończony, lecz takowemi słodyczami karmi
się tylko publiczność cukrową12.
Na tej wypowiedzi redakcja „Gazety Codziennej” zakoń-
czyła dyskusję na temat grupy Simonottiego, choć nadal
otrzymywała jeszcze listy jej dotyczące. Dziś gdy walka
przechodzi więcej w osobistą utarczkę słów, nie możemy znaleźć
miejsca na dalsze jej rozwinięcie [...] a że w niej już nie o zasady
chodzi, ale o słowa użyte i osobiste opinie, sądzimy, że najlepiej
na tym co już napisano poprzestać13.
Ileż to więc ludzkich emocji oplotło ten zimny marmur!
Dyskusja na łamach prasy na pewno przyczyniła się do
zwiększenia frekwencji publiczności w lokalu wystawy,
a tym samym do wzrostu funduszy „na ubogich”. Lecz ura-
żony krytyką właściciel rzeźby — Stanisław Potocki nie
przedłużył czasu jej pokazu; pod koniec lipca grupę zabrano
z lokalu Towarzystwa Dobroczynności; przewieziono ją do
nowo wyrestaurowanego (pod kierunkiem H. Marconiego)
pałacu w Helenowie, gdzie umieszczona została na piedestale
obracającym się, przez co oglądający ją nie potrzebuje zmieniać
punktu, aby ją dokładnie obejrzeć14'. Zaś twórca jej — Luigi
Simonetti, spotkawszy się w Warszawie z tak krytycznym
przyjęciem swej pracy, nie mógł już chyba spodziewać się
tu jakiegoś intratniejszego zamówienia (wykonał jedynie
popiersie Henryka Marconiego) i w połowie sierpnia wrócił
do Kzymu.
Warszawscy rzeźbiarze pozostali więc bez zagranicznego
„konkurenta”; w niczym to jednak nie polepszyło ich ciężkiej
doli. Samego nawet Oleszczyńskiego, który w tak bezkom-

zob. Z dziejów polskiej krytyki i teorii sztuki, t. 2, Oprać. A. PORĘBSKA,
I. JAKIMOWICZ, Warszawa 1961, s. 82—85.
10 Ibidem.
11 „Gazeta Codzienna” 1860, nr 204, 4 XI
12 Ibidem.
13 Ibidem.
14 „Gazeta Codzienna” 1860, nr 291 z dn. 4 IX

335
 
Annotationen